Wydawało się, że w sferze ukrywania list poparcia do KRS (czy raczej: neoKRS) nic nie zdoła przebić postanowienia zabezpieczającego prezesa UODO w rzeczywistości wywracającego do góry nogami zasadę trójpodziału władzy. Sam wniosek sędziego Nawackiego był kuriozalny. Miałby interes w dalszym utajnianiu wszystkich list poparcia (nie tylko własnej) tylko przy założeniu, że na każdej się podpisał. Zresztą nie taił, że sam siebie poparł, więc nie wiadomo, czemu miałby ukrywać inne swoje podpisy.
Czytaj także: Decyzja o publikacji list poparcia do KRS poczeka na Trybunał
Parlamentarzyści PiS poszli jednak jeszcze dalej. Otóż 6 sierpnia 2019 r. do Trybunału Konstytucyjnego wpłynął wniosek 54 posłów tej partii o stwierdzenie niezgodności z konstytucją art. 11c ustawy o KRS, rozumianego w ten sposób, że przepis ten nie daje podstaw do odmowy udzielenia informacji publicznej w postaci wykazu sędziów popierających zgłoszenie kandydata na członka KRS wybieranego spośród sędziów. Załączono do niego wniosek o zabezpieczenie poprzez wstrzymanie wykonania wyroku WSA z 29 sierpnia 2018 r. w sprawie II SA/Wa 484/18 (który uznał zawartość list za informację publiczną i co do którego potem NSA oddalił skargę Kancelarii Sejmu).
Odwrotna odpowiedź
Pytanie pozornie zmierza do uzyskania odpowiedzi uznającej zakresową niekonstytucyjność art. 11c ustawy o KRS. W rzeczywistości jest to już jednak kolejne pytanie, w którym chce się od uzależnionego od PiS TK uzyskać odpowiedź faktycznie odwrotną, a zatem orzeczenie przesądzające, że wspomniany przepis chroni prywatność sędziów podpisujących się pod listami poparcia kandydatów w stopniu, który uzasadnia ukrycie na zawsze zawartości tych list. Na powyższej podstawie powiązany z partią rządzącą prezes UODO zyskałby pretekst do zanegowania wyroku NSA i podjęcia końcowej decyzji zakazującej ujawnienia tych dokumentów. Gdyby wniosek sformułować inaczej, w trakcie kampanii wyborczej mogłoby to być dla PiS politycznie mniej dogodne. Kluczowa jest jednak chęć wstrzymania wykonania wyroku WSA z 29 sierpnia 2018 r. w sprawie II SA/Wa 484/18, która odzwierciedla prawdziwą intencję wnioskodawców. Dla wariantu, że posłowie chcą uzyskać stwierdzenie niekonstytucyjności, nie ma sensu, bo przecież ujawnienie list poparcia stanowiłoby realizację ich finalnych zamierzeń. Logicznie się broni tylko, gdy chce się dalej ukrywać ich zawartość.
Nie ma podpisów – nie ma powołania
Biorąc pod uwagę znaczenie ustrojowe Krajowej Rady Sądownictwa, gdy nie wiemy, czy w ogóle powołano ją legalnie, sytuacja taka jest w demokratycznym państwie prawnym (art. 2 Konstytucji RP), w którym organy działają w granicach i na podstawie prawa (art. 7 Konstytucji RP), całkowicie niedopuszczalna. Jeśli na jakiejś liście poparcia zabrakło podpisów osób uprawnionych, to nie doszło do skutecznego powołania całej wspólnej kadencji sędziowskiej części KRS (art. 11d ust. 5 ustawy o KRS) – co ma znaczenie dla oceny ważności jej uchwał (art. 21 ust. 1 ustawy o KRS). W efekcie kluczowa jest społeczna kontrola całej procedury, tym bardziej że chodzi o organ „stojący na straży niezależności i niezawisłości sędziów", do tego mający obsadzić dużą liczbę etatów sędziowskich, w tym w SN. Skandalem pozostaje zatem dalsze szukanie pretekstów i wybiegów, aby tylko jakoś schować te dokumenty przed opinią publiczną.