Prezes Gersdorf ma jednak inną sytuację. Ona nie uczestniczy w formalnej grze o przedłużenie, jak 14 innych sędziów SN. Nie wystąpiła do prezydenta i według ustawy (nie uchylonej, ale tylko zawieszonej) przeszła w stan spoczynku. W ocenie strony prezydencko-rządowej jej status – stan spoczynku – jest od 4 lipca br. przesądzony.
Jej sytuacja może być prostsza, gdyż może się ona powoływać nie tylko na dyskryminację ze względu na obniżenie wieku emerytalnego, ale też skrócenie ustawą zwykłą konstytucyjnie określonej kadencji.
Trzeba dodać, że polskie przepisy nie określają procedury zabezpieczenia w sprawie pytania kierowanego do TS, a Luksemburg będzie z pewnością pod bacznym okiem prawników i rządów całej Unii. Dlatego werdykt TSUE nie będzie raczej ostro „antypisowski". A w razie przegranej rząd dostanie czas na naprawienie prawa, przed ewentualnymi sankcjami.
Strona rządowa o tym wie, a prezydent decyduje o przedłużeniu orzekania i powołuje nowych sędziów, ci z kolei będą mieli kluczowy wpływ na wybór nowych prezesów w SN, prezesi na wyznaczanie składów itd.
Ci adresaci postanowienia SN wiedzą też, że nie grożą im środki przymuszające, jak podsądnemu w sporze o miedzę czy nadmierny hałas za ścianą.
Co może się stać z przywróconymi przez TSUE do stanu czynnego sędziami? Tu o odpowiedź najtrudniej. Być może wrócą do SN, ale wybiegamy za daleko w przyszłość. Na razie KRS oświadczyła, że nie zastosuje się do postanowień SN. Ale poczekajmy jeszcze na czyny.