Polskie procesy trwają coraz dłużej. W 2016 r. średni czas postępowania przed sądem wyniósł 4, 7 mies.; w 2017 r. już 5,5 mies. Nic więc dziwnego, że nie maleje liczba zniecierpliwionych zbyt długimi procesami. Skarg na opieszałe sądy wciąż przybywa. W 2017 r. sądy przyznały jednak o 15 proc. mniej odszkodowań za opieszałość; o 20 proc. mniej pieniędzy wydał na nie budżet.
Coraz bardziej niecierpliwi
Rośnie liczba procesów trwających ponad rok, a sądy w 2017 r. nie poradziły sobie z załatwieniem spraw, które do nich wpłynęły, nie mówiąc o pozbywaniu się zaległości. Mało optymistyczne są też dane Ministerstwa Sprawiedliwości o skargach na przewlekłość postępowania. W ciągu czterech lat: od 2012 r. do 2015 r., liczba skarg zarejestrowanych w sądach wzrosła o ponad 200 proc. – z 8,7 tys. do 18,1 tys. Rok 2016 też nie był dobry – do sądów wpłynęło ponad 14,9 tys. skarg. Nieco gorzej było w 2017 r. – 15, 1. W minionym roku budżet mniej zapłacił za opieszałość – średnio 3 tys. zł za sprawę.
W 2015 r. na te odszkodowania państwo wydało blisko 5 mln zł; w 2016 r. 5, 7 mln zł , a w 2017 r. 4, 5 mln zł.
– Sądy nie oszczędzają na obywatelach – zapewnia sędzia Marek Celej. I zastrzega, że sprawa sprawie nierówna. Nie można więc mówić o stałych kwotach, bo takich nie ma.
– Są czynności, na które sąd nie ma wpływu, np. doręczenie wezwania dla świadka – dodaje sędzia Marcin Ptaszyński. Przyznaje jednak, że najczęstszym przyczynom przewlekłości postępowań, np. zbyt długiemu oczekiwaniu na opinię biegłego, sąd może zaradzić, a przynajmniej próbować to robić, dyscyplinując eksperta.