W trakcie kampanii wyborczej PiS zapowiedziało gruntowne zmiany w prokuraturze. Projekt łączący funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego jest już gotowy. Ma zniknąć Prokuratura Generalna. Pełną władzę nad śledczymi dostanie szef resortu sprawiedliwości. Nie będzie już zgromadzeń prokuratorów i kolegiów prokuratur. Czyli wszelkich ciał samorządowych. Prokuratura jako służba straci więc swój dotychczasowy charakter.

Po połączeniu funkcji powołana ma też zostać Prokuratura Krajowa, na której czele stanie prokurator krajowy. Zajmie się nadzorowaniem prac prokuratur niższego szczebla (apelacyjnych, okręgowych i rejonowych). Jej szefa będzie powoływał i odwoływał na wniosek prokuratora generalnego premier. Zmienią się też zasady powoływania na stanowiska prokuratorów. Będzie to kompetencja ministra sprawiedliwości, ale zachowany zostanie konkursowy tryb wyłaniania kandydatów. Zniknie kadencyjność stanowisk funkcyjnych – szefów poszczególnych prokuratur. Nie będą już powoływani na cztery lata.

Zamiana Prokuratury Generalnej na Krajową i rezygnacja z kadencyjności stanowisk funkcyjnych to doskonały sposób na weryfikację tych, którzy przejdą z PG do PK, i wymianę szefów jednostek prokuratury: od apelacji aż po rejon. I choć minister Ziobro twierdzi, że zmian kadrowych na wielką skalę nie będzie, to patrząc na zakres zmian zapowiadanych przez PiS przed wyborami, nie sposób uwierzyć, że tak rzeczywiście się stanie. Jeśli nie myśli się o takiej wymianie, nie rezygnuje się przecież z wprowadzonej wcale nie tak dawno kadencyjności. Ta daje szefom prokuratur pewną niezależność i pewność przynajmniej na kilka lat.