„Kazus grotołazów" autorstwa profesora Uniwersytetu Harvarda Lona Fullera opowiada historię uwięzionej w jaskini grupy grotołazów, którzy przez krótki kontakt radiowy uzyskują informację, że pomoc nadejdzie nieprędko, więc jedynym sposobem na uratowanie kogokolwiek jest skonsumowanie jednego z uwięzionych. Po wylosowaniu tak uczyniono. Sprawa sądowa kończy się niejednomyślnym uniewinnieniem z opiniami poszczególnych sędziów. Jedna z nich odwołuje się do odbioru społecznego ewentualnego wyroku skazującego i akcentuje, że taki wyrok nie może zapaść bez pogwałcenia społecznego poczucia sprawiedliwości i podważenia autorytetu sądu w oczach społeczeństwa, gdyż 90 proc. ludzi w takiej sytuacji uniewinniłoby oskarżonych. Ta opinia to przykład prawniczego realizmu – ważnego nurtu w amerykańskiej teorii prawa, a wartego odnotowania również w Polsce.
Wewnętrzna sprawiedliwość
Nie rekomendujemy orzekania wyłącznie na podstawie społecznego poczucia sprawiedliwości, bo to prawo jest podstawą orzeczenia, jednak nie można tracić z pola widzenia tzw. wewnętrznej sprawiedliwości orzeczenia. Warto też dostrzec, że orzeczenia niesłuszne, niesprawiedliwe, krzywdzące w oczach społeczeństwa bardzo rzadko bywają zgodne z prawidłowo zinterpretowanym i zastosowanym prawem. Podważając zaufanie do sądów, wyrządzają podwójną szkodę. Po pierwsze, przez wzgląd na ich niesprawiedliwość, a po drugie, wywołują społeczne przyzwolenie dla zbyt radykalnych zmian w sądownictwie. Szczególnie o tym powinien dziś pamiętać Sąd Najwyższy.
Najwyraźniej jednak zapomniał – wedle medialnych informacji – oddalając skargę kasacyjną samotnej matki dwójki dzieci zatrudnionej u publicznego nadawcy telewizji na podstawie umowy śmieciowej. Po jej zakwalifikowaniu jako umowy o pracę pracodawca nakazał jej zwrócić kwotę ok. 70 tys. zł. O tyle bowiem miała być ona zdaniem sądu bezpodstawnie wzbogacona z tytułu uiszczonych przez pracodawcę – po zmianie kwalifikacji umowy – składek na ubezpieczenie społeczne.
Takie orzeczenia sądów są przykładem błędnego pojmowania cywilistycznej instytucji bezpodstawnego wzbogacenia, a zarazem całkowitego zapomnienia, że wynikające z art. 45 konstytucji prawo do sądu to prawo do sprawiedliwego orzeczenia. Jeśli więc sądy chcą być „wymiarem sprawiedliwości", to choćby w minimalnym zakresie muszą wychodzić naprzeciw społecznemu poczuciu sprawiedliwości.
Cztery przesłanki jednocześnie
Instytucja bezpodstawnego wzbogacenia należy do prawa cywilnego. Aby żądanie na jej podstawie zbudować, jedna strona musi kosztem drugiej uzyskać korzyść majątkową i być w konsekwencji wzbogacona. Mówiąc precyzyjnie, do powstania roszczenia z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia konieczne jest wystąpienie czterech przesłanek: (1) zubożenia jednej strony, (2) wzbogacenia drugiej strony, (3) związku między zubożeniem a wzbogaceniem oraz (4) braku podstawy prawnej wzbogacenia. Brak którejkolwiek z tych przesłanek wyklucza powstanie roszczenia. Choć nie znamy jeszcze uzasadnienia orzeczenia SN, nietrudno dostrzec, że na gruncie zakreślonego stanu faktycznego o spełnieniu powyższych przesłanek mowy być nie może.