Niech polityk nie wchodzi na naszą planszę - sędzia o powołaniu Komitetu Obrony Sprawiedliwości

Oby instytucje takie jak Komitet Obrony Sprawiedliwości pozostały bez zajęcia

Aktualizacja: 07.07.2018 18:43 Publikacja: 07.07.2018 02:00

Niech polityk nie wchodzi na naszą planszę - sędzia o powołaniu Komitetu Obrony Sprawiedliwości

Foto: Fotolia

W dniu 4 czerwca 2018 r. osiem podmiotów powołało Komitet Obrony Sprawiedliwości. Wśród sygnatariuszy KOS znalazło się Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia", a także stowarzyszenie Themis i sześć innych organizacji pozarządowych: Stowarzyszenie im. prof. Zbigniewa Hołdy, Stowarzyszenie Prokuratorów „LEX super omnia", Inicjatywa Obywatelska „Wolne Sądy", Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Instytut Prawa i Społeczeństwa INPRIS oraz Archiwum Osiatyńskiego.

Powstanie KOS obfituje w historyczną symbolikę. Data powstania nawiązuje do rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r. Natomiast nazwa niedwuznacznie nawiązuje do powołanego w roku 1976 Komitetu Obrony Robotników, zajmującego się wsparciem dla osób represjonowanych po robotniczych protestach z czerwca 1976 r.

Monitorować i wspierać

Czym ma się zajmować ten nowy twór? W deklaracji czytamy, że KOS powstał z powodu zagrożenia dla niezawisłości sędziów i niezależności sądownictwa, jakie niosą reformy PiS oraz różne formy nacisków na sędziów i przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Celami tego nowego podmiotu są m.in.: monitorowanie przypadków wywierania nacisków na sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych i przedstawicieli innych zawodów prawniczych oraz informowanie opinii publicznej o takich przypadkach, a także zapewnianie osobom szykanowanym obrony i wsparcia.

Cele rzecz jasna są szczytne. Oczywiście zawsze należy alarmować opinię publiczną w sytuacji, gdy zagrożona jest sędziowska niezawisłość, a na sędziów wywierane są naciski czy - nie daj Boże – stosowane byłyby jakieś represje. Tego rodzaju monitoring ze strony mediów czy organizacji pozarządowych powinien być stosowany w każdym czasie. Zresztą jest już stosowany od dawna, gdyż w ramach „Iustitii" od wielu lat działa Zespół ds. Monitorowania Postępowań Dyscyplinarnych, który w przeszłości wielokrotnie udzielał wsparcia sędziom niesłusznie represjonowanym przez swoich nadzorców. Również w ramach Forum Współpracy Sędziów działa specjalny zespół do monitorowania przypadków naruszeń niezawisłości sędziowskiej. Teraz powstał trzeci podmiot zajmujący się tym samym.

Trzymajmy się faktów

Czy jednak aktualna sytuacja jest na tyle poważna, aby serio nawiązywać do Komitetu Obrony Robotników z roku 1976? W sferze faktów – nie wydaje się. Celowo mówię tu o sferze faktów, pomijając barwne niekiedy wypowiedzi polityków, np. wypowiedzi pewnej posłanki będącej też członkiem KRS albo wypowiedzi samego Ministra Sprawiedliwości lub jego najbardziej znanego zastępcy. Nie jestem politologiem i ocenę działań stricte politycznych i propagandowych wolę pozostawić fachowcom. Warto jedynie zauważyć, że politycy grają w inną grę i na innej planszy. Stawką są dla nich miliony głosów wyborców, a nie zdanie kilkudziesięciu tysięcy prawników. Sędziowie i sądy nie są dla polityków przeciwnikiem (tę rolę pełnią inni politycy), lecz przedmiotem propagandowych rozgrywek. Do czarnej i białej propagandy należy więc pochodzić z dużą dozą ostrożności.

Co zatem mamy w sferze faktów? Czy wystąpiły jakieś przypadki naruszania niezawisłości sędziowskiej albo nawet represjonowania sędziów za działania niezgodne z oczekiwaniami władzy? Pytany o to prezes „Iustitii" sędzia Krystian Markiewicz przytoczył jeden przykład postępowania dyscyplinarnego, dotyczący słynnej sprawy sędziego Dominika Czeszkiewicza z Suwałk. Przykład ten ma jednak dwie poważne wady. Po pierwsze, wątpliwy jest związek przyczynowy pomiędzy tą sprawą dyscyplinarną a wcześniejszym wyrokiem uniewinniającym protestujących działaczy KOD. Właściwie jedynym elementem łączącym te dwie sprawy jest osoba samego sędziego Czeszkiewicza. A przecież trudno oczekiwać, aby jakikolwiek sędzia miał dożywotni immunitet na postępowania dyscyplinarne, bo kiedyś wydal wyrok uniewinniający w jakiejś głośniej sprawie. Poza tym, tego typu wyroków uniewinniających zapadło w skali kraju już kilkadziesiąt, ciągle zapadają kolejne i jakoś żaden inny sędzia nie miał zarzutów dyscyplinarnych. Co jednak najważniejsze, to postępowanie dyscyplinarne zostało niedawno umorzone, więc nie ma już w ogóle podstaw do przyjęcia, że był to przykład represji politycznych.

Zwykle w takich sytuacjach podaje się jeszcze przykłady postępowań prokuratorskich odnośnie czynności sądowych podejmowanych w Szczecinie i Krakowie. Pierwsze z nich dotyczyło odmowy zastosowania tymczasowego aresztowania w sprawie menadżerów zakładów chemicznych w Policach. Istotnie, postępowanie to mogło budzić zaniepokojenie i skutkować tzw. „efektem mrożącym", czyli pojawieniem się wśród sędziów obawy, co do skutków niestosowania aresztów w innych głośnych medialnie sprawach. Ale postępowanie prokuratorskie w tej sprawie również zostało umorzone, więc obawa ta nie jest już aktualna. Drugie postępowanie dotyczy kwestii wynagrodzenia biegłych w procesie dotyczącym okoliczności śmierci ojca ministra Ziobry. Ta sprawa pozostaje w toku, ale nie została tam podjęta próba stawiania zarzutów prowadzącej ją sędzi Agnieszki Pilarczyk, wobec czego kwestia zagrożenia niezawisłości jest w tej sprawie jak na razie czysto teoretyczna.

Nie jest tak źle

Oczywiście popularna jest teoria, że obecny brak naruszeń niezawisłości to stan tymczasowy, a zaraz po ukształtowaniu się nowej struktury sadów dyscyplinarnych ruszą prześladowania. Czy jest to teoria uzasadniona? Futurologia nie jest nauką ścisłą i przy obecnej dynamice zdarzeń trudno przewidzieć, co się zdarzy za kilka tygodni, nie mówiąc już o miesiącach czy latach. Nawet w czasie między napisaniem tego artykułu a jego wydrukowaniem może nastąpić jakiś nagły zwrot akcji. Trzeba więc, rzecz jasna, brać pod uwagę różne scenariusze, nie wykluczając tych czarnych. Jest tylko kwestia ich prawdopodobieństwa.

Umiejętności wróżbity są mi najzupełniej obce, ale warto zauważyć, że podobny „koniec świata wolnych sądów" wieszczono już dwukrotnie. Wolne sądy miały zakończyć istnienie wraz z wymianą prezesów, która trwała od sierpnia ubiegłego roku do lutego roku bieżącego. Tymczasem okazało się, że nic podobnego nie nastąpiło. Operacja wymiany prezesów w co piątym sądzie, choć dla środowiska sędziowskiego nieprzyjemna i wykonana w mało elegancki sposób (słynne „odfaksowywanie" i „przyfaksowywanie") w żaden sposób na niezawisłość sędziowską nie wpłynęła. Świadczą o tym najlepiej kolejne wyroki uniewinniające antyrządowych demonstrantów z Warszawy czy Puszczy Białowieskiej. A już najbardziej znacząca jest przegrana w I instancji ministra Zbigniewa Ziobry w procesie o ochronę dóbr osobistych wytoczonym przez sędzię Justynę Koska-Janusz, która poczuła się dotknięta negatywną opinią na swój temat zamieszczoną na stronie MS. Jeśli Minister Sprawiedliwości przegrywa głośną medialnie sprawę sadową, to trudno o lepszy argument, że z niezawisłością sędziowską nie jest wcale tak najgorzej.

Gwarancją jest trójkąt niezawisłości

Nawet w najbardziej zapalnym punkcie, jakim jest Sąd Okręgowy w Krakowie, jeśli odcedzić warstwę czysto propagandową, pozostaje niewiele. Okazuje się bowiem, że represje spotykające krakowskich sędziów sprowadzają się do zabrania im klucza do sali konferencyjnej (przez co zebranie odbyło się na korytarzu), wprowadzenia zakazu udzielania wywiadów na terenie sądu (co akurat jest normą w wielu okręgach) albo planów wprowadzenia monitoringu na zewnątrz budynku sądu... Dochodzą do tego wzajemne oskarżenia o wywieranie nacisków na sędziów w celu skłonienia ich do obsadzenia stanowisk funkcyjnych (ze strony nowej prezes) oraz w celu nieobejmowania tych stanowisk (ze strony zbuntowanych sędziów). Cóż, w tych okolicznościach można by się zastanowić, kto tu przez kogo jest właściwie prześladowany...

W każdym razie jakichś szczególnie niekorzystnych działań ze strony nowych prezesów nie widać. Ich podstawową winą jest fakt, że zostali powołani w takim a nie innym trybie. Rzecz jasna są głosy, że „dobrozmianowi" prezesi tylko się chwilowo przyczaili i już wkrótce rzucą się niepokornym sędziom do gardła. Jest to jednak czysta spekulacja, bo w ciągu kilku miesięcy sprawowania funkcji przez nowych prezesów takich tendencji nie widać.

O jakich zagrożeniach na przyszłość możemy realnie mówić? Wbrew pozorom, wśród kwestii najważniejszych dla niezawisłości sędziowskiej nie ma spraw w obecnej reformie najgłośniejszych – sposobu powoływania członków Krajowej Rady Sądownictwa oraz wymiany prezesów sądów. Zmiany w tym zakresie obniżają oczywiście poziom niezależności władzy sądowniczej, ale w sposób bezpośredni nie wpływają na niezawisłość sędziego w orzekaniu. Co najwyżej można mówić o wpływie pośrednim, a i to niekoniecznie. Prezesi nie mają żadnego realnego wpływu na orzecznictwo podległych sędziów, a stawanie do procedury awansowej przed obecną KRS nie jest przecież obowiązkowe.

Co można zatem uznać za gwarancje podstawowe, za swoistą granicę „non possumus"? Jak już kiedyś pisałem, gwarancje te tworzą swoisty „trójkąt niezawisłości". Pierwszą ze ścian tego trójkąta jest kwestia braku odpowiedzialności sędziego za orzeczenia, które nie podobają się jego nadzorcom, w tym także nadzorującym sądy politykom. Drugą podstawową gwarancją jest nieusuwalność sędziego. Trzecią ścianą „trójkąta niezawisłości" jest niezmienność warunków pracy sędziego, w tym zakaz przenoszenia czy dowolnego obniżania wynagrodzenia.

Niebezpieczeństwo czyha gdzie indziej

W obecnym pakiecie ustaw kwestia postępowań dyscyplinarnych jest potencjalnie najbardziej niebezpieczna dla wszystkich elementów „trójkąta niezawisłości". Dotychczasowa linia orzecznictwa sądów dyscyplinarnych pozwala na karanie sędziów za wydane orzeczenia. Może być ona stosowana nadal w nowej procedurze dyscyplinarnej. W wyniku postępowań dyscyplinarnych może nastąpić zarówno usunięcie sędziego z zawodu, jak i przeniesienie na inne miejsce służbowe albo obniżenie wynagrodzenia. Dlatego tak istotne są szczegóły dotyczące postępowań dyscyplinarnych oraz praktyczne wykorzystanie nowych przepisów.

Ważna jest na przykład kwestia wyznaczania składów Sądu Najwyższego orzekających w sprawach dyscyplinarnych w drugiej instancji. Ustawa nie zakłada tu losowego przydziału spraw. To, co jest przytaczane jako sukces władz w sądach powszechnych, nie ma zastosowania w postępowaniu dyscyplinarnym przed SN. Oczywistością jest, że losowy dobór składu orzekającego jest ważnym elementem zapewnienia bezstronności sędziego. Nie jest to zresztą jedyny tego rodzaju przepis. Przykładowo rozprawy dyscyplinarne mają się odbywać także pod usprawiedliwioną nieobecność obwinionego i obrońcy. Niezrozumiałym jest, dlaczego odpowiadający dyscyplinarnie sędziowie mają mieć w tym zakresie gorszą sytuację niż przeciętny obywatel stający przed sądem powszechnym. Rzecz bowiem nie w tym, żeby sędziowie byli „nadzwyczajną kastą", która za nic nie odpowiada, gdyż tak przecież nie jest. Jednakże nie jest możliwa do akceptacji procedura, w której sędziowie są traktowani jako „gorszy sort", któremu nie służą zwykłe prawa obywatelskie do rzetelnego procesu.

Nowa procedura dyscyplinarna może potencjalnie stanowić zagrożenie dla niezawisłości. Fakt wyznaczania sędziów sądów dyscyplinarnych pierwszej instancji wg swobodnego uznania Ministra Sprawiedliwości z pewnością kwestii umacniania niezawisłości nie służy. Wiele zależy jednak od tego, kto i w jaki sposób będzie te nowe narzędzia stosował. Izby: Dyscyplinarna i Skarg Nadzwyczajnych będą miały kluczowe znaczenie dla losów praworządności w Polsce, bowiem zadecydują zarówno w kwestii usunięcia ze służby sędziowskiej, jak i w kwestii ważności wyborów oraz wzruszania prawomocnych orzeczeń sądowych. Z punktu widzenia funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego są to kwestie najzupełniej podstawowe. Dlatego tak ważnym jest, aby w skład SN, a zwłaszcza obu nowych izb, weszli w miarę możliwości doświadczeni i niezależni sędziowie.

Na podstawie listy kandydatur z mojej apelacji skład sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji można uznać za zrównoważony i rozsądny. W gronie kandydatów znaleźli się doświadczeni sędziowie z różnych szczebli sądownictwa, w tym sporo sędziów apelacyjnych, orzekających dotychczas w sprawach dyscyplinarnych. Czyli rewolucji nie ma. Co prawda znalazło się tam niespodziewanie także moje nazwisko, ale mam nadzieję, że nie pogarsza to nadmiernie ogólnie pozytywnego wydźwięku tej listy. Podobnie wybór nowego rzecznika dyscyplinarnego w osobie sędziego Piotra Schaba nie powinien budzić obaw.

Nie obeszło się, co prawda, bez poważnego zgrzytu, bowiem kandydaci nie zostali powiadomieni o swoim zgłoszeniu i w wielu przypadkach dowiedzieli się o tym z internetowej transmisji obrad KRS. Ten brak kurtuazji i dobrych obyczajów wielu sędziów słusznie oburzył. Do tego doszło niezrozumiałe dla odbiorców utajnienie dyskusji KRS w tym przedmiocie. Jakby nie mogło się to odbywać transparentnie. Ale nie zmienia to faktu, że – patrząc na znane mi nazwiska kandydatów – nie mam podstaw do obaw o jakość sądownictwa dyscyplinarnego w pierwszej instancji.

Zatem, jak dotąd, przebieg procesu wyłaniania nowych organów dyscyplinarnych nie wskazuje na możliwość realizacji czarnego scenariusza. Jest całkiem prawdopodobne, że pojawiający się w mediach „wariant turecki" pozostanie w sferze hipotez, co może niektórych polityków rozczarować.

Oczywiście co do instancji odwoławczej – istniejącej dotąd jedynie na papierze Izby Dyscyplinarnej w SN – musimy poczekać, gdyż do momentu oddania tego tekstu do druku nie było jeszcze nawet obwieszczeń o wolnych miejscach do obsadzenia. Pozostaje liczyć w tym zakresie na rozsądek członków KRS, którzy mają wskazać kandydatów do tej Izby.

W każdym razie na dzień dzisiejszy wolne sądy mają się w Polsce całkiem dobrze. A co przyniesie przyszłość i czy diabeł postępowań dyscyplinarnych okaże się tak straszny, jak go malują? Zobaczymy. Oby instytucje, takie jak Komitet Obrony Sprawiedliwości, pozostały bez zajęcia.

—Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Płocku, prezesem Oddziału Płockiego Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia

W dniu 4 czerwca 2018 r. osiem podmiotów powołało Komitet Obrony Sprawiedliwości. Wśród sygnatariuszy KOS znalazło się Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia", a także stowarzyszenie Themis i sześć innych organizacji pozarządowych: Stowarzyszenie im. prof. Zbigniewa Hołdy, Stowarzyszenie Prokuratorów „LEX super omnia", Inicjatywa Obywatelska „Wolne Sądy", Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Instytut Prawa i Społeczeństwa INPRIS oraz Archiwum Osiatyńskiego.

Powstanie KOS obfituje w historyczną symbolikę. Data powstania nawiązuje do rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r. Natomiast nazwa niedwuznacznie nawiązuje do powołanego w roku 1976 Komitetu Obrony Robotników, zajmującego się wsparciem dla osób represjonowanych po robotniczych protestach z czerwca 1976 r.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb