Waldemar Gontarski: Polska w sporze do czegoś się przyznała

Jeśli nadal będziemy postępowali w sprawie kopalni Turów tak, jak dotychczas, wydobycie węgla trzeba będzie wstrzymać, by uniknąć kar finansowych.

Publikacja: 15.06.2021 06:59

Waldemar Gontarski: Polska w sporze do czegoś się przyznała

Foto: PAP/Aleksander Kośmiński

Nawet jeśli zapłacimy Czechom miliony, unijny Trybunał Sprawiedliwości nie będzie mógł umorzyć sprawy prowadzonej ze skargi Czechów.

Zarzut nadal aktualny

Przyznaliśmy się do naruszenia trzech albo czterech dyrektyw. Może chodzić zarówno o błędne zastosowanie przepisów dyrektyw w sprawie przedłużenia koncesji na wydobycie węgla w Turowie, jak i o przyjęcie prawa krajowego naruszającego jedną z dyrektyw. Nawet jeśli w wyniku ugody polsko-czeskiej zobowiążemy się do zainstalowania infrastruktury ekologicznej chroniącej Czechy przed domniemanymi szkodami ekologicznymi i naprawimy wszelkie przypisywane nam szkody, zarzut naruszenia prawa unijnego w związku ze sprawą kopalni Turów nie straci na aktualności.

Czytaj także: Piotr Kardas, Maciej Gutowski: Turów, czyli jak (nie) powinno zachować się państwo w sądzie

Spór o kopalnię Turów nabrał rumieńców prawniczych po tym, gdy Komisja Europejska przyjęła 17 grudnia 2020 r. uzasadnioną opinię w ramach postępowania wszczętego przez Czechy przeciwko Polsce na mocy art. 259 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (spór państwa członkowskiego przeciwko innemu państwu członkowskiemu). Według Czechów Polska naruszyła prawo UE poprzez pewne działania podjęte w ramach procedury przedłużenia do 2026 r. koncesji na wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów.

Komisja we wspomnianej opinii z 17 grudnia 2021 r. stwierdza:

– Po pierwsze, prawo polskie generalnie – abstrahując od sprawy Turowa –nieprawidłowo transponuje przepisy dotyczące dostępu do wymiaru sprawiedliwości zawarte w dyrektywie w sprawie oceny oddziaływania na środowisko (2011/92/UE). Dlatego nawet jeśli w wyniku ugody polsko-czeskiej zobowiążemy się do zainstalowania infrastruktury ekologicznej chroniącej Czechy przed domniemanymi szkodami ekologicznymi i zobowiązanie to wykonamy, zarzut naruszenia prawa unijnego w związku ze sprawą kopalni Turów nie traci na aktualności, a w oparciu m.in. o ten zarzut wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości zawiesiła działalność Turowa w trybie natychmiastowym (postanowienie o środek tymczasowy z 21 maja 2021 r.). Toteż Komisja naciska teraz na Czechy, by wystąpiły do TSUE o nałożenie kary finansowej na Polskę z tytułu niewykonania tego postanowienia. Trybunał w przypadku wycinki w Puszczy Białowieskiej orzekł, że niewykonanie postanowienia o środek tymczasowy może kosztować Polskę „co najmniej 100 000 euro dziennie" (postanowienie z 20 listopada 2017 r., C 441/17 R, pkt 118).

– Po drugie, zdaniem Komisji w kontekście procedury przedłużania koncesji na wydobycie dla kopalni węgla w Turowie władze polskie nieprawidłowo stosowały: przepisy dyrektywy w sprawie oceny oddziaływania na środowisko (2011/92/UE) oraz przepisy dyrektywy w sprawie dostępu do informacji (2003/4/WE) w odniesieniu do informowania społeczeństwa i państw członkowskich zaangażowanych w konsultacje transgraniczne, dostępu do wymiaru sprawiedliwości, a także traktatowej zasady lojalnej współpracy.

Według Komisji chociaż odbyły się transgraniczne międzypaństwowe konsultacje i konsultacje społeczne na temat decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach i zmiany planu zagospodarowania przestrzennego, nie dotyczyły one przedłużenia koncesji na wydobycie.

Inne naruszenia zarzucane przez Czechy, w szczególności w odniesieniu do dyrektywy w sprawie strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (2001/42/WE) i ramowej dyrektywy wodnej (2000/60/WE), Komisja uznała za nieuzasadnione w świetle dowodów i argumentów przedstawionych przez oba państwa członkowskie.

To ile dyrektyw naruszyliśmy?

Po przyjęciu przez Komisję uzasadnionej opinii, Czechy 26 lutego 2021 r. wniosły skargę to Trybunału Sprawiedliwości (sprawa C-121/21). Skarga wychodzi poza zarzuty Komisji, bowiem dodatkowo wskazuje przepisy dyrektywy wodnej. W sumie Komisja zarzuca Polsce naruszenie przepisów dwóch dyrektyw. Natomiast Czesi początkowo zarzut rozszerzali o dalsze dwie dyrektywy, ale w skardze złożonej w TSUE dodatkowo, poza dwoma dyrektywami wskazanymi przez Komisję, ujęli tylko dyrektywę wodną. Ta wyliczanka uzyskała dodatkowe znaczenie po tym, jak Polska w porozumieniu zawartym z Czechami na wniosek strony polskiej, podpisanym przez polskiego wiceministra 24 maja 2021 r., przyznała się do naruszenia prawa Unii (zobowiązując się do „wypełnienia obowiązków legislacyjnych wynikających z prawa UE"), ale bez sprecyzowania, czy chodzi o naruszenie przepisów czterech, trzech czy może tylko dwóch dyrektyw i czy chodzi o błędne zastosowanie prawa czy może o to, że nasze prawo nie odpowiada prawu unijnemu. Przy zawieraniu porozumienia Czechy były reprezentowane m.in. przez jednego z najważniejszych prawników państwa czeskiego, a Polska (chociaż sama wnosiła o te negocjacje) udała się do miejsca negocjacji (w Libercu) bez prawnika. Niby przed negocjacjami założenia wstępnego porozumienia zostały w Warszawie przez prawnika zaakceptowane, ale przecież wyobraźnia rzeczonego jurysty nie mogła sięgać tego, że podczas samego spotkania delegacja polska na wniosek strony czeskiej przyzna się do naruszenia prawa UE, co też stało się.

W konsekwencji Komisja Europejska, jako strażnik traktatów unijnych, przyłączyła się do sprawy zawisłej przed TSUE, aby wesprzeć w charakterze interwenienta stronę czeską (9 czerwca 2021 r.) argumentując, że Czesi nie mogą dojść do porozumienia z Polakami. Inna rzecz, że Komisja, jeśli chciałby przeciwdziałać eskalowaniu bezpośredniego sporu między dwoma państwami członkowskimi, mogła przejąć sprawę poprzez skierowanie skargi przeciwko Polsce do TSUE (art. 258 TFUE), tak jako robiła w przeszłości. Komisja mogła to uczynić nim Czechy skierowały sprawę do TSUE, ale zaniechała tego, a teraz eskaluje spór poprzez przyłączenie się do sprawy przed TSUE po stronie czeskiej, chociaż Polska przyznając się do naruszenia prawa unijnego bez zawarcia ugody z Czechami niejako sprowokowała Komisję.

Dzisiaj najważniejsze wydaje się to, by polska dyplomacja europejska w sposób świadomy ustaliła, czy Polska w sprawie Turowa do czegoś przyznaje się, a jeśli tak, to do czego. Inaczej sprawa ta przypomina jazdę samochodem z zamkniętymi oczami.

Autor jest prof. nadzw. dr. hab. nauk prawnych, adwokatem – był pełnomocnikiem RP przed TSUE (od 24 maja 2019 r. do 3 marca 2020 r.)

Nawet jeśli zapłacimy Czechom miliony, unijny Trybunał Sprawiedliwości nie będzie mógł umorzyć sprawy prowadzonej ze skargi Czechów.

Zarzut nadal aktualny

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA