Marek Derlatka: ilu wierzących trzeba obrazić

Ludziom Kościoła pozostaje nadzieja: bramy piekielne go nie przemogą.

Aktualizacja: 01.06.2019 13:38 Publikacja: 01.06.2019 06:55

Marek Derlatka: ilu wierzących trzeba obrazić

Foto: Adobe Stock

Wypowiedzi niektórych prawników na temat ostatnich głośnych prowokacji wrogów religii, przytoczone w artykule „Gdzie są granice krytyki Kościoła" („Rzeczpospolita" z 9 maja 2019 r.) zachęcają do polemiki. Jeżeli profesor nauk prawnych oddziela Kościół od ludzi wierzących, polemika jest dziecinnie prosta. Otóż Kościół to właśnie wspólnota ludzi wierzących, których głową jest Jezus Chrystus. Taką definicję zna każde dziecko uczęszczające na lekcje katechezy, skądinąd będące także solą w oku nowoczesnych, światłych apologetów wolności.

Tęcze są różne

Oddzielanie Kościoła od ludzi wierzących świadczy o złej woli, gdyż wykluczam ignorancję jednego z najznakomitszych polskich prawników. Wypowiedź redaktora naczelnego pisma o znamiennym tytule „Wolność", porównującego katolików do świń to oczywista zniewaga, wypełniająca znamiona przestępstwa z art. 257 kodeksu karnego. Ten przepis powinien być zastosowany do autora tej mało błyskotliwej wypowiedzi. Nie jest zrozumiała asymetria w traktowaniu mowy nienawiści: jeżeli atakuje się osobę o odmiennej orientacji seksualnej – powinno się ścigać sprawcę na drodze postępowania karnego. Jeżeli atakuje się katolika, „może zainicjować trudny i złożony proces o ochronę dóbr osobistych".

Dziwi także ocena drugiego incydentu: rozpowszechnianie obrazków Matki Bożej Częstochowskiej z tęczową aureolą między innymi na toaletach i koszach na śmieci. Donald Tusk porównujący symbol ruchu LGBT do tęczy z arcydzieła Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny" chyba nie poświęcił wiele czasu na wizytę w gdańskim muzeum, gdyż tęcze te znacznie się różnią. Podobnie jak siedmiokolorowa „zwykła" tęcza różni się od sześciobarwnej tęczy ze sztandarów LGBT.

Wbrew twierdzeniom kolejnego profesora znamię „obrazy uczuć religijnych" jest możliwe do oceny i obiektywnego stosowania. Kto ma czuć się obrażony? Większość komentatorów art. 196 k.k. uważa, że wystarczy jedna osoba, inni autorzy piszą o minimum dwóch. Irytuje zarzut innego prawnika, jakoby osoby wierzące „nie przyjmują tego ze zrozumieniem". „Tego", czyli zmiany kolorów tęczy jako „rodzaju wypowiedzi publicznej i głosu w debacie publicznej". Osoby wierzące doskonale rozumieją, że odwoływanie się do skandalu to żałosna próba przyciągnięcia uwagi słabego „artysty". Szkoda, że nawet Sąd Najwyższy toleruje takie praktyki – kazus podarcia Biblii na koncercie.

Smucą kolejne przypadki ataków na Kościół i symbole religijne. Dowodzą pogłębiającej się słabości uczestników debaty publicznej oraz pseudoartystów.

To smutne

Braki w sztuce retorycznej oraz inwencji artystycznej tuszują tanią sensacją i skandalem. Smucą także komentarze prawników odmawiających prawnokarnej ochrony uczuć religijnych osób wierzących. Wszystko to w dobie totalnej wojny z kulturą, religią, tradycją, rodziną. Zmiany legislacyjne w wielu rozwiniętych krajach idą w jednym kierunku: dekonstrukcji społeczeństwa, a nawet wprowadzania rozwiązań przeciwko życiu, czego przykładem jest legalizacja eutanazji. To przejaw dominacji „kultury śmierci" przed którą przestrzegał Jan Paweł II. Ataki na Kościół, który stanowią nie tylko osoby duchowne, ale i świeckie, nie ustaną. Bez względu na to, jak będzie na nie reagować państwo poprzez swoje organy i instytucje, ludziom Kościoła pozostaje nadzieja: „a bramy piekielne go nie przemogą" (Mt 16,18).

Autor jest starszym wykładowcą Uniwersytetu Zielonogórskiego, adwokatem w Sulechowie

Wypowiedzi niektórych prawników na temat ostatnich głośnych prowokacji wrogów religii, przytoczone w artykule „Gdzie są granice krytyki Kościoła" („Rzeczpospolita" z 9 maja 2019 r.) zachęcają do polemiki. Jeżeli profesor nauk prawnych oddziela Kościół od ludzi wierzących, polemika jest dziecinnie prosta. Otóż Kościół to właśnie wspólnota ludzi wierzących, których głową jest Jezus Chrystus. Taką definicję zna każde dziecko uczęszczające na lekcje katechezy, skądinąd będące także solą w oku nowoczesnych, światłych apologetów wolności.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?