Projekt nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa idzie przez Sejm jak burza. Jest gotowy do drugiego czytania. Wprawdzie zdjęto go z porządku obrad minionego posiedzenia, ale jest niemal pewne, ze zostanie uchwalony już w czerwcu. Rząd, mimo negatywnych opinii, nie rezygnuje w nim z rozwiązań niekonstytucyjnych. Nie wycofuje się z wygaszenia kadencji obecnych sędziów-członków Rady, z wyboru sędziów do KRS przez polityków czy podziału Rady na dwa zgromadzenia.

Podczas ostatniego posiedzenia sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka na chwilę pojawiło się światełko. Rząd zgłosił poprawkę. To już coś. Niewiele ona jednak zmienia. Wbrew pierwotnej propozycji teraz kandydatów na sędziów-członków Rady zgłaszać mają środowiska prawnicze: samorządy: sędziowski, radcowski, adwokacki itd. Zdaniem sędziów to nic innego jak pudrowanie rzeczywistości. Bo i tak politycy wybiorą, kogo zechcą. To jednak niejedyne zagrożenie.

Sędziowie pytają, dlaczego to adwokaci czy radcowie mają oceniać ich kompetencje do zasiadania w Radzie. Dopatrują się pewnego konfliktu interesów. Bo przecież jeden sędzia może orzekać tak, jak się adwokatom podoba, a inny nie. To kolejny zarzut do poprawki, jaką zgłosiło Ministerstwo Sprawiedliwości. Mimo rzeczowych argumentów nie ma jednak co liczyć na to, że zostanie wzięty pod uwagę.

Przyszłość KRS jest już przesądzona. Wkrótce może przestać istnieć także obecne Biuro KRS. W ostatniej chwili do projektu dopisano bowiem przepisy, które na to pozwalają.