Marek Domagalski: Telewizyjne wojny o dziecko

W sporze o dziecko, o kontakty z nim, zwłaszcza przez granice, rodzic musi mieć dobrego prawnika, a jeszcze lepiej zainteresowanie medialne. Na to większość nie ma co liczyć.

Aktualizacja: 29.02.2020 11:12 Publikacja: 29.02.2020 00:01

Marek Domagalski: Telewizyjne wojny o dziecko

Foto: Adobe Stock

Liczba uprowadzeń rodzicielskich rośnie w ostatnich latach, tym razem temat odżył za sprawą 10-letniego Ibrahima odebranego matce w Gdyni przez ojca mieszkającego w Belgii.

Sprawy rodzinne należą do najboleśniejszych i najbardziej emocjonujących, więc ich uczestnicy, zwykle rodzice, czasem dziadkowie, nie są w stanie racjonalnie ich prowadzić, nie mówiąc o kwestiach prawnych i taktyce procesowej. Zaangażowanie modnego teraz mediatora też nie gwarantuje sukcesu, zresztą prawnik od tych spraw powinien być sprawny w negocjacjach.

Na szczęście, co trzeba przyznać Ministerstwu Sprawiedliwości, pół roku temu weszła w życie poważna nowela ustanawiająca szczegółowe regulacje stosowania konwencji haskiej z 1980 r. dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę. Konwencja ta, przypomnijmy, ustanawia zasadę, że w razie bezprawnego uprowadzenia dziecka, najczęściej wbrew nakazowi sądu rodzinnego, sąd miejsca aktualnego pobytu dziecka ma niemal automatycznie orzec o jego przekazaniu do miejsca (rodzica), skąd zostało uprowadzone.

Czytaj także:

Nie każdy rodzic odpowie za porwanie - wyrok SN

Usprawnieniu tych spraw służyć ma skupienie ich w 11 sądach okręgowych i Apelacyjnym w Warszawie, w rękach wyspecjalizowanych sędziów. Wciąż jednak wielu prawników ocenia, że jeśli sprawy te nie są medialne, to wciąż toczą się powolnie, zatem nagłośnienie jest na razie najskuteczniejszym sposobem szybkiego rozpoznania. A nie ma wątpliwości, że im krótszy konflikt w rodzinie, między rodzicami, tym lepiej dla nich wszystkich i dziecka, które jest najważniejsze. Nie da się jednak zainteresować opinii publicznej każdym uprowadzeniem, a tym bardziej mniej dramatycznym sporem o dzieci.

Dla dzieci byłoby zresztą zapewne lepiej, aby ani one, ani ich rodzice nie pojawiali się w gazetach, w internecie w kontekście rodzinnej wojny. Przed instytucjami zaangażowanymi w te sprawy, zwłaszcza Ministerstwem Sprawiedliwości stoi zatem spowodowanie, by te sprawy były sprawnie rozwiązywane bez konieczności odwoływania się do mediów.

I nie tylko na polskim podwórku, ale o ile to możliwe, także za granicą, gdzie liczy się obce prawo i decydują tamtejsze sądy.

Liczba uprowadzeń rodzicielskich rośnie w ostatnich latach, tym razem temat odżył za sprawą 10-letniego Ibrahima odebranego matce w Gdyni przez ojca mieszkającego w Belgii.

Sprawy rodzinne należą do najboleśniejszych i najbardziej emocjonujących, więc ich uczestnicy, zwykle rodzice, czasem dziadkowie, nie są w stanie racjonalnie ich prowadzić, nie mówiąc o kwestiach prawnych i taktyce procesowej. Zaangażowanie modnego teraz mediatora też nie gwarantuje sukcesu, zresztą prawnik od tych spraw powinien być sprawny w negocjacjach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji