Tobolewski o planowanych zmianach w sądownictwie

Czy obecny rząd zrozumie, że dobre zmiany będą w sądownictwie wtedy, gdy sędziowie przestaną być traktowani jak piąte koło u wozu? – chce wiedzieć adwokat.

Aktualizacja: 24.01.2016 13:03 Publikacja: 24.01.2016 11:00

Tobolewski o planowanych zmianach w sądownictwie

Foto: 123RF

Nowy Rok powitał mnie w Montrealu nowym, zmienionym kodeksem postępowania cywilnego prowincji Quebec. Przerobiony solidnie, pozmieniał zasady i postanowienia, do których byłem przyzwyczajony. Poprzedni obowiązywał od 1965 r. Oczywiście był zmieniany wielokrotnie, poprawiany, dodawano do niego rozwiązania, o których w 1965 r. ludziom tylko się śniło (faks, e-mail). Nowy kodeks prócz zasad postępowania pozmieniał niektóre niekompatybilne przepisy w kodeksie cywilnym (obowiązuje od 1994 r.) i w tuzinie innych aktów – niektóre kompletnie. Nie powiem, żebym był specjalnie zadowolony, ponieważ nowe przepisy nakładają na mnie nowe obowiązki, a i nieznane, nowe rozwiązania.

Z listą obecności albo w kapciach

Czy mnie te zmiany zaskoczyły? Nie. Projekt został przyjęty 20 lutego 2014 r., a usankcjonowany następnego dnia, z datą wejścia w życie 1 stycznia 2016 r. Zostawienie więc 21 miesięcy vacatio legis to czas dla wszystkich wystarczający, by się zapoznali ze zmianami – nawet rewolucyjnymi, których zresztą nie znalazłem. Izba Adwokacka i Notarialna, w ramach obowiązkowych kursów doszkalających przygotowała wiele seminariów i wykładów, tak by każdy zainteresowany mógł się z nowym k.p.c. zapoznać. Są również kursy nagrane na wideo, które w cieple kancelarii można zamówić, zapoznać się i odtwarzać dopóty, dopóki nie znikną wszystkie wątpliwości. Inaczej niż przy zmianie kodeksu cywilnego (obowiązywał prawie 130 lat). Wówczas wymagano od prawników obowiązkowego uczestnictwa w seminariach łącznie ze sprawdzaniem listy obecności!

W mojej prowincji każdy prawnik, by mógł wykonywać swój zawód, musi bez przerwy się dokształcać i w ciągu dwóch lat obowiązkowo uczestniczyć w 30 godzinach szkoleń. Są kursy organizowane przez Izbę Adwokacką i Notarialną (nie ma u nas praktycznie radców prawnych, tylko wszyscy są bądź adwokatami, bądź notariuszami), przez rząd, uniwersytety i inne ciała uprawnione do organizowania kursów doszkalających. Niezaliczenie wymaganej ilości kursów powoduje zawieszenie adwokata w prawach do wykonywania zawodu i usunięcie z Izby Adwokackiej. Wymóg ten jest konsekwentnie egzekwowany.

Rozwiązał i już

Nasunęła mi się refleksja o różnicach między rzeczywistością polską i w Quebecu. Sądząc po ilości zmian w przepisach prawa w Polsce, połowę czasu przeznaczonego na praktykę adwokacką prawnicy powinni spędzać na dokształcaniu się. Jest tak moim zdaniem dlatego, że polskie rządy traktują zmiany przepisów prawnych jak część gry politycznej. Brak dalekosiężnego spojrzenia, co jest dla kraju dobre i potrzebne. I w sytuacji gdy karnista przygotował się do zmian w prowadzeniu procesu na warunkach kontradyktoryjnych, już musi wracać do starego, i uczyć się procesu, w którym prawda materialna (zwana również prawdą obiektywną) ma obowiązywać.

Prace nad nowym, polskim kodeksem postępowania cywilnego prowadzone były w Komisji Kodyfikacyjnej. Co się z nią stało – już pisałem. Obecny minister sprawiedliwości po prostu ją rozwiązał! I tak cały jej wysiłek na ukształtowanie nowego formatu postępowania zostaje nie tylko opóźniony, ale i najprawdopodobniej w wielu sprawach zaprzepaszczony. Według rosyjskiego powiedzenia „szag wpieriod, dwa nazad".

Mówiąc szczerze, po wyjeździe z Polski, gdy już miałem doktorat Uniwersytetu Warszawskiego, uważałem, że proces zarówno karny, jak i cywilny z poszukiwaniem prawdy materialnej, jest lepszy od procesu kontradyktoryjnego. Ale po skończeniu studiów na tutejszym uniwersytecie miałem już inne zdanie, a po kilku latach praktyki – tak zwana prawda materialna zupełnie na mnie nie robi wrażenia. Z przykrością bowiem stwierdzam, że „prawdziwa" prawda – czy jest zwana prawdą materialną czy prawdą obiektywną – istnieje tylko w religiach, ale nie w życiu.

Trochę zaufania

Wracając do k.p.c. obowiązującego w Quebecu i porównując z polskim, rzuca mi się w oczy ogromna rozpiętość między uprawnieniami sądu w prowadzeniu procesu. (Nie rozumiem dlaczego w Polsce używa się słowa „procedować", które na 100 proc. nie ma nic wspólnego z językiem polskim). Sędzia tutaj ma bardzo duże uprawnienia i praktycznie nie jest skuty jak kajdankami schematem postępowania wynikającym z k.p.c., a zwykle wymyślonym przez niepraktyków. W Quebecu sędzia ma za cel tak prowadzić proces, by osiągnąć – w granicach prawa – sprawiedliwy rezultat. Oczywiście nie jest to wolnoamerykanka, ale w ostatecznym rozliczeniu polega się na zdrowym rozsądku sędziów.

Czy tak nie może być w Polsce? Moim zdaniem może. Na pewno wprowadzenie większej elastyczności w procedurze pozwoli sędziom na osiągnięcie lepszych orzeczeń i uniknięcie nonsensów związanych z kurczowym trzymaniem się obowiązujących dzisiaj sztywnych zasad. Tylko trzeba sędziom ufać!

Sąd sądem...

Jestem absolutnym wrogiem tego, jak w Polsce traktuje się sędziów. Media wydają za nich wyroki jeszcze przed rozprawą. Parlamentarzyści i najwyżsi urzędnicy państwowi traktują ich jako sympatyków lub przeciwników politycznych, łapówkarzy (oczywiście ławników to nie dotyczy, mimo że mogą przegłosować sędziego zawodowego – już nie wspominając o tym, że praktycznie trzeba by jeszcze przekupywać sądy odwoławcze). Nonsens, do jakiego to prowadzi, jest oczywisty dla wszystkich prawników, ale jakże atrakcyjny dla redaktorów wystąpień telewizyjnych i zbierających punkty interlokutorów! Nie będę występować o nagrodę państwową za stwierdzenie, że kodeks jest tylko wtedy dobry, jeśli jest dobrze interpretowany, a do interpretacji jego są przede wszystkim powołani sędziowie. Czy zatem obecny rząd rozumie, że dobre zmiany będą w sądownictwie wtedy, gdy sędziowie przestaną być traktowani jako zło konieczne lub piąte koło u wozu?

Ja swoim klientom zawsze powtarzam, że niezależnie od tego, jaki sędzia wyda wyrok, to zawsze będzie miał wroga, bo tak to jest, że „sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie".

Autor jest adwokatem, od 35 lat prowadzi kancelarię w Montrealu

Nowy Rok powitał mnie w Montrealu nowym, zmienionym kodeksem postępowania cywilnego prowincji Quebec. Przerobiony solidnie, pozmieniał zasady i postanowienia, do których byłem przyzwyczajony. Poprzedni obowiązywał od 1965 r. Oczywiście był zmieniany wielokrotnie, poprawiany, dodawano do niego rozwiązania, o których w 1965 r. ludziom tylko się śniło (faks, e-mail). Nowy kodeks prócz zasad postępowania pozmieniał niektóre niekompatybilne przepisy w kodeksie cywilnym (obowiązuje od 1994 r.) i w tuzinie innych aktów – niektóre kompletnie. Nie powiem, żebym był specjalnie zadowolony, ponieważ nowe przepisy nakładają na mnie nowe obowiązki, a i nieznane, nowe rozwiązania.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?