Wiele kobiet padło ofiarą ataków o podłożu seksualnym, których sprawcami, według pierwszych, zamkniętych w karbach politycznej poprawności doniesień, były „osoby o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich i Afryki Północnej". Ten zwrot, w kontekście późniejszych relacji, urasta do symbolu nowego eufemizmu dla słów „emigrant" lub „imigrant".
Powstało już wiele publikacji o tych wydarzeniach. Część jest bez wątpienia ksenofobiczna. Oburzenie zawsze podsyca emocje. Tym bardziej gdy mamy do czynienia z tak bulwersującymi zachowaniami.
Tym, co mnie, jako prawnika, wprawia w konsternację, jest próba przemilczenia sylwestrowych zajść oraz niektóre postawy i wypowiedzi orędowników szerokiego otwarcia granic.
Blokada informacyjna została ostatecznie skrytykowana. Można mieć nadzieję, że ani państwa Unii, ani ich rządy i służby publiczne nie pokuszą się więcej o próby ukrywania tego rodzaju problemów. Bo to nie służy nikomu: ukrywanie natury i skali przestępstw jeszcze bardziej je uwypukliło po krótkotrwałej blokadzie informacyjnej. Podważyło też autorytet i zaufanie do instytucji i osób odpowiedzialnych za zapewnienie porządku i bezpieczeństwa.
Równocześnie trwa dyskusja o sprawcach sylwestrowych wydarzeń i ich działaniach. Nie zaskakują głosy przeciwników imigracji, imigrantów czy jakichkolwiek odmienności etnicznych lub religijnych. Powtarzają wszystkie swoje, znane opinii publicznej, poglądy i postulaty. Sporym zaskoczeniem są jednak dla mnie opinie ich przeciwników, opisywanych jako zwolennicy otwarcia granic dla obecnej fali migracyjnej. Próbują relatywizować ostatnie wydarzenia i usprawiedliwiać ich sprawców. Poszukuje się przyczyn ich zachowań w niedoskonałości procesu imigracyjnego, zbyt małym zrozumieniu tzw. różnic kulturowych, niedostatecznej dbałości o stworzenie warunków zapobiegających poczuciu frustracji i niedostosowania do nowych warunków życia osób migrujących.