Jest wiosna 1988 roku. W Sojuzie rządzi już pieriestrojkowa ekipa Michaiła Gorbaczowa, a w Polsce komuniści kombinują, jak się dogadać z opozycją, by zachować kontrolę nad państwem. Wzajemne obwąchiwanie solidarnościowych elit i rządzącej krajem ekipy twardogłowych generałów trwa już w najlepsze. We wrześniu w Magdalence dojdzie do pierwszych rozmów, za pół roku zacznie się Okrągły Stół.
W kwietniu 1988 r. Kornel Morawiecki jeszcze tego nie wie. Wraz ze swym przyjacielem Andrzejem Kołodziejem siedzi od pół roku w słynnym areszcie na ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Morawiecki to doktor matematyki z Politechniki Wrocławskiej, lider „Solidarności Walczącej". Kołodziej to spawacz i legenda podziemia – wiceprzewodniczący komitetu strajkowego podczas strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r., który otworzył drogę do utworzenia „Solidarności". W latach 80. chce walczyć jeszcze bardziej – dlatego porzuca „Solidarność" i wiąże się z jej walczącą córą.
Wedle charakterystyk bezpieki organizacja Morawieckiego i Kołodzieja jest „ekstremistyczna", „z tendencjami do stosowania przemocy w walce politycznej", „agresywna", „odrzucająca możliwość kompromisu z władzą". Dlatego gdy liderzy „Solidarności" byli zwalniani po amnestii, ich ścigano i zamykano w areszcie.
Fałszywy rak
Ale ta odsiadka Morawieckiego i Kołodzieja szybko zaczyna być kłopotliwa dla wszystkich stron ruszających do rozgrywki o władzę w nowej Polsce. Komuniści chcą pokazać dobrą wolę i uwolnić więźniów politycznych. Zresztą takie jest oczekiwanie Kościoła oraz liderów opozycji na czele z Lechem Wałęsą. Jednocześnie wszyscy oni zdają sobie sprawę, że wolni Morawiecki i Kołodziej to kłopot, bo ich żarliwy antykomunizm i nieprzejednana postawa w kwestii negocjacji z władzą utrudnią porozumienie. Pod koniec kwietnia 1988 r. Morawieckiego odwiedza mec. Jan Olszewski, obrońca opozycjonistów, późniejszy premier. Składa mu ofertę uzgodnioną z Kościołem i władzą: na wolność nie ma szans, ale władza pozwoli jemu i Kołodziejowi wyjechać za granicę.
Początkowo się zgadzają, ale w dniu wyjazdu do Rzymu nachodzą ich wątpliwości. Nadciąga fala strajków, wierzą, że będzie jak w sierpniu 1980 r. Na lotnisku żądają powrotu do więzienia. Tam konsylium: Olszewski, kościelny emisariusz, późniejszy biskup ks. Alojzy Orszulik, oraz Andrzej Stelmachowski, działacz katolicki związany z „Solidarnością". Namawiają na wyjazd i pokazują wyniki badań Kołodzieja wykonane w więzieniu. Ma mieć raka, a w Rzymie czeka opieka. Lecą. A gdy zdają sobie sprawę, że papiery zdrowotne zostały spreparowane przez władze, nie ma już powrotu.