Gajcy: Ile zostało z exposé Beaty Szydło

PiS dość szybko musiał się skonfrontować z brutalną budżetową rzeczywistością

Aktualizacja: 17.02.2016 15:03 Publikacja: 16.02.2016 18:11

Beata Szydło

Beata Szydło

Foto: PAP, Radek Pietruszka

W przyszły piątek minie 100 dni pracy gabinetu premier Beaty Szydło. To będzie pierwszy tak poważny sprawdzian dla tego rządu.

Premier bowiem właśnie w tym czasie obiecała realizację wielu obietnic. Wyborcy sami więc będą mogli ocenić, ile warte są słowa najważniejszych polityków w Polsce.

Bardzo długa lista...

Gdy premier Szydło wygłaszała swoje exposé w połowie listopada, można było odnieść wrażenie, że wierzy w realizację wszystkich socjalnych obietnic złożonych przez PiS w kampanii.

W ciągu 100 dni polskie rodziny miały mieć zagwarantowane 500 złotych na dziecko, a Polacy mieli się cieszyć z obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Miała zostać podniesiona kwota wolna od podatku z 3,1 tys. do 8 tys. zł, seniorzy powyżej 75. roku życia mieli dostać darmowe leki.

Polska miała zostać oczyszczona z polityczno-biznesowych układów, a prawo miało się stać sprawiedliwe, by w naszym kraju nikt już więcej nie odbierał rodzicom dzieci z powodu biedy.

Wspomnienia wymagają także obietnice podatkowe, jak choćby podatek od hipermarketów czy od banków, z których pieniądze mają być przeznaczone na sfinansowanie wszystkich kiełbasek wyborczych.

I gdyby przeanalizować stan realizacji tych wszystkich obietnic, można stwierdzić: nie jest tragicznie, acz do wywiązania się z danego słowa rządowi na czele z premier jeszcze sporo brakuje.

Bo tak naprawdę to oprócz absolutnego politycznego priorytetu, jakim jest przyjęty kilka dni temu przez Sejm i Senat program 500+, niemal żadna z wielkich obietnic nie wejdzie w życie przed końcem lutego.

Jedynie dzięki determinacji resortu sprawiedliwości udało się przeprowadzić przez Sejm nowelizację kodeksu karnego zakazującą umieszczenia dziecka w pieczy zastępczej wbrew woli rodziców wyłącznie z powodu ubóstwa.

Powodów jest kilka. Po pierwsze, pośpiech, który towarzyszył PiS przy łączeniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, zmianie w mediach publicznych czy wręcz zaoraniu służby cywilnej, pokazuje, że priorytety na pierwsze 100 dni były zupełnie inne niż te obiecane.

PiS, zamiast realizować obietnice, postanowił w pierwszej kolejności przejąć pełnię władzy w kraju, począwszy od służb specjalnych i zablokowania Trybunału Konstytucyjnego mogącego wszelkie reformy powstrzymać, skończywszy na zaoraniu służby cywilnej i przejęciu mediów publicznych.

Poprzednie rządy również przejmowały wszystkie instytucje, ale tempo i forma, z jaką PiS to robił, mogła rzeczywiście dziwić, a nawet budzić obawy.

...i bardzo krótka kołdra

Równocześnie rząd przeżył zderzenie z realiami. I tu sprawdziło się stare polskie przysłowie: tak krawiec kraje, jak mu materii staje.

Udowodnił to wielokrotnie podczas ostatnich trzech miesięcy główny krawiec rządu Szydło – minister finansów Paweł Szamałacha. To on najczęściej zabierał głos i sprowadzał polityków PiS na ziemię, czego niemal nie przypłacił stanowiskiem. Do tego doszły spory samych ministrów, jak choćby o kształt programu 500+.

Rządowi liberałowie, do których zalicza się Szałamacha, ale także dwóch wicepremierów: Jarosław Gowin i Mateusz Morawiecki, usiłowali przyciąć przygotowany przez szefową resortu rodziny i pracy Elżbietę Rafalską projekt. Punktem spornym było kryterium dochodowe. Szałamacha próbował wyeliminować z programu najzamożniejszych, Morawiecki – Polaków mieszkających za granicą, a Gowin dowodził, że 500 zł na dziecko powinno być wliczane do progu pomocy społecznej. Jednak dla PiS taka sytuacja była nie do przyjęcia.

Ta kłótnia o priorytetową ustawę rządu uwidoczniła główny problem, z jakim zderza się na co dzień gabinet Szydło. To przede wszystkim problemy z dopięciem budżetu, które hamują pozostałe zapowiadane na 100 dni wielkie reformy PiS, takie jak obniżenie wieku emerytalnego czy podwyższenie kwoty wolnej od podatku.

Potwierdził to zresztą prezydent Andrzej Duda, który sam skierował te projekty do Sejmu, wyręczając rząd. W jednym z niedawnych wywiadów wskazywał, że rząd jest w specyficznej sytuacji, gdyż przejął budżet po poprzednikach, z którym musi sobie teraz radzić. W ten sposób prezydent nie tylko pokazał, że nie będzie naciskał na PiS, aby szybciej przyjął obiecane reformy, ale dał sygnał także wyborcom, aby ostudzili swoje oczekiwania.

A są one duże. PiS zobowiązał się przed związkami zawodowymi, które zebrały w tej sprawie kilka milionów podpisów, że cofnie reformę emerytalną z 2012 roku, ale po 100 dniach sprawowania władzy już nie jest takie pewne, czy będzie możliwy prosty powrót do poprzedniego wieku emerytalnego.

Jeśli chodzi o podwyższenie kwoty wolnej, to zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego jest ona nieunikniona. Podwyżka musi być wprowadzona do końca listopada i wszystko na to wskazuje, że rząd z tego dłuższego czasu skorzysta. Przede wszystkim po to, by policzyć, jakie wpływy do budżetu dadzą nowe podatki od banków i hipermarketów. A to może potrwać, ponieważ na efekty obowiązującego raptem od początku lutego podatku bankowego oraz wciąż projektowanego podatku od handlu przyjdzie jeszcze trochę poczekać.

I tu uwidacznia się kolejny problem rządu. Rzeczywistość pokazała, że to, co miało się znajdować w błękitnej teczce z wyraźnym napisem „Ustawy na pierwsze 100 dni", nie było wcale gotowymi projektami, które można po prostu skierować do Sejmu.

Opór materii

Przypadek podatku początkowo mającego nazywać się od hipermarketów, a który ewoluował do podatku od handlu, jest tego najlepszym dowodem i potwierdzeniem, że droga od prostego hasła wyborczego do rzeczywistości bywa nadzwyczaj kręta. I to nie dlatego, że zajmują się nią słabi prawnicy, nieumiejący przygotować projektu zgodnego zarówno z konstytucją, jak i prawem unijnym. Przede wszystkim żadnego podatku, który w dość istotny sposób będzie oddziaływał na całą gospodarkę, nie można tworzyć na kolanie, bo może się to skończyć katastrofą. A jej zwiastunem może być ubiegłotygodniowe wyjście na ulice polskich sprzedawców, którzy zmusili rząd do wycofania się z najbardziej restrykcyjnych pomysłów związanych z opodatkowaniem handlu. Za to przyjdzie rządowi Szydło długo jeszcze płacić, protest handlowców bowiem wskazał innym grupom społecznym, jak choćby szykującym się do strajku górnikom, skuteczną drogę nacisku.

PiS, bardziej niż braku pieniędzy na realizację obietnic, obawia się protestów społecznych. Dlatego rząd robi, co może, i przeznacza kolejne miliony na wypłaty zaległych wynagrodzeń dla górników, którzy także uwierzyli obietnicom PiS o postawieniu na nogi polskiego nierentownego górnictwa. A to zadanie obecnie wydaje się z tych z pogranicza cudu.

Przypatrując się tym kłopotom dotyczącym czołowych projektów PiS, trudno się dziwić, że nie wszystkie obietnice rząd Szydło jest w stanie zrealizować w tak ekspresowym tempie. Więc może lepiej byłoby nie rzucać słów na wiatr, za które opozycja nie pozostawi na Beacie Szydło suchej nitki. Bez wątpienia sejmowe głosowanie nad projektem 500+, a wcześniej nad zmianami w mediach publicznych, dowiodło, że jeśli się naprawdę chce, to nie ma takiej ustawy, której nie można przygotować i przeprowadzić przez parlament. Trudno obecnie ocenić, czy ostatnie zwycięstwo rządu Beaty Szydło i całego obozu PiS przełoży się na trwałą miłość i lojalność wyborców w zamian za rozdawanie benefitów.

Według ostatnich sondaży rządząca partia jest wciąż najpopularniejsza i gdyby dziś odbyły się wybory do Sejmu, zagłosowałby na nią niemal co trzeci Polak. Jednak za tę popularność zapłaci wielu, od banków i zagranicznych koncernów począwszy, a na rodzimych sklepach skończywszy.

Od tego, czy PiS zdoła utrzymać finansowanie 500+ w kolejnych latach, zależeć będzie, czy projekt ten zostanie zapamiętany jako historyczne wsparcie rodzin czy wielka finansowa klapa. A nie ma chyba dla wyborców nic gorszego niż zabranie po roku czy dwóch danych przez państwo pieniędzy, które bez wątpienia będą dla wielu polskich budżetów domowych poważnym zastrzykiem.

W przyszły piątek minie 100 dni pracy gabinetu premier Beaty Szydło. To będzie pierwszy tak poważny sprawdzian dla tego rządu.

Premier bowiem właśnie w tym czasie obiecała realizację wielu obietnic. Wyborcy sami więc będą mogli ocenić, ile warte są słowa najważniejszych polityków w Polsce.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej