Jedną z moich ulubionych postaci politycznych jest wicemarszałek Sejmu profesor Ryszard Terlecki. Ten wierny wykonawca woli Jarosława Kaczyńskiego posiadł nie tak częstą umiejętność wygłaszania – z łagodnym, wyrozumiałym uśmieszkiem, błąkającym się gdzieś w kąciku ust – najbardziej niedorzecznych stwierdzeń, zgodnych jednak w 110 proc. z zapotrzebowaniem i linią.
Powiecie państwo, że w 110 proc. się nie da? Może zwykły polityk nie da rady, ale spójrzcie na prof. Terleckiego! Pod tym względem to Chuck Norris. I oto prof. Terlecki oznajmił dopiero co, że dzięki rządowi PiS Polska jest świetnie przygotowana na drugą fazę epidemii. Gołym okiem widać, że jest dokładnie odwrotnie, ale prof. Terleckiemu nie drgnęła nawet powieka. To, co z w tej chwili widzimy, to spektakularna klęska tej władzy na wszystkich polach. Absolutnie wszystkich.
Najpierw gospodarka: bezsensowny lockdown na wiosnę, który kosztował gigantyczne pieniądze, a teraz widać, że był zbędny, bo zarządzono go przy bez porównania lepszej niż dziś sytuacji – lecz powtórzyć go już nie można. I tak jesteśmy zadłużeni na potęgę. Władza zaś z uporem maniaka forsuje rozwiązania, które jeszcze nas odciążają: ozusowanie umów cywilnoprawnych, podatek cukrowy, wreszcie absolutny rekord wariactwa – „piątka dla zwierząt”, która zetnie przychody do budżetu z dwóch branż, ale wymusi wypłatę odszkodowań.
Potem prawo: kolejne koronawirusowe rozporządzenia uderzają w wolności obywatelskie, napisane są zaś tak po dyletancku, że brak im podstawy prawnej, a język jest skrajnie nieprecyzyjny. Plus specustawy covidowe, do których powrzucano, co się tylko władzy akurat podobało. Wszystko to jest zaprzeczeniem dobrej legislacji.
Na koniec system ochrony zdrowia: cztery zmarnowane miesiące, podczas których można się było przygotować na jesień. Nie ruszono palcem. Odpowiada za to w największym stopniu Łukasz Szumowski.