Od jakiegoś czasu, używając określenia „media »publiczne«”, biorę słowo „publiczne” w cudzysłów. Robię to, ponieważ nie da się już powiedzieć ani o TVP, ani o Polskim Radiu, że spełniają standardy mediów prawdziwie publicznych.
Tekst redaktor Zuzanny Dąbrowskiej z poniedziałkowego wydania „Rzeczpospolitej” o porządkach w „publicznym” radiu pokazuje rzeczywistość, z której każdy, kto ma z tymi mediami do czynienia bliżej, zdaje sobie sprawę: głupie decyzje, ręczne sterowanie z najwyższego szczebla, podporządkowanie interesowi jednej partii. Zanim jeszcze w Polskim Radiu stałem się persona non grata i znalazłem się na czarnej liście (podobnie jak w TVP), zdarzyła mi się taka oto historia.
Przed wyborami parlamentarnymi wszyscy pracownicy i współpracownicy Polskiego Radia 24 dostali e-mail od kierownictwa z zaleceniami, jak zachowywać się w okresie kampanii. Zalecenia zakładały między innymi, że żadne ugrupowanie nie będzie preferowane, a w studiu zawsze mieli być obecni przedstawiciele różnych komitetów. Tyle teoria. Praktyka? Przed moim programem umieszczony był w ramówce inny, prowadzony przez publicystę dość mocno zaangażowanego we wspieranie władzy.
Pewnego dnia w czasie przedwyborczym gościem był tam kandydat z listy PiS (który się zresztą potem do Sejmu nie dostał), ale program w ogóle nie dotyczył polityki, więc nie było w nim mowy o wyborach. Prawie do końca. Bo wówczas prowadzący ponownie przedstawił gościa i dodał: „Kandydat z listy Prawa i Sprawiedliwości, w okręgu X, miejsce Y”. Poszedłem do wydawcy i zapytałem, jak to się ma do zasad, które przecież rozesłało do wszystkich kierownictwo stacji. Wydawca popatrzył na mnie z politowaniem: „Żartujesz?” – zapytał. Nie muszę chyba dodawać, że z podobnych opowieści można by ułożyć obszerny tekst.
Media „publiczne” zostały przez PiS, w imię realizacji koncepcji „pluralizmu rozproszonego”, zawłaszczone i sprowadzone do roli partyjnych przekaziorów bardziej niż kiedykolwiek w historii III RP. Tego nie da się obronić stwierdzeniem, że „zawsze tak było” albo że „trzeba zrównoważyć media wrogie polskiemu interesowi”. Tego w ogóle nijak nie da się obronić.