I wojna światowa nie oszczędziła Saksonii. Upadek gospodarczy, powszechny głód, rozpacz z przegranej doprowadziły do wybuchu 11-dniowej rewolucji nazywanej „listopadową". Wettynowie, choć nie ponosili winy za wojnę, musieli podzielić los Habsburgów i Hohenzollernów. Dobry król Fryderyk August III wyjechał do swojego pałacu w Szczodrem na Dolnym Śląsku, gdzie żył jeszcze 14 lat. Do końca tytułował się królem Saksonii. Miał też prawo uważać się za tytularnego króla polskiego. Swoje roszczenia mógł opierać na artykule
VII Konstytucji 3 maja, który stanowił, że „Dynastia przyszłych królów polskich zacznie się na osobie Fryderyka Augusta, dzisiejszego elektora saskiego, którego sukcesorom de lumbis [z lędźwi, tj. rodzonym] z płci męskiej tron Polski przeznaczamy. Najstarszy syn króla panującego po ojcu na tron następować ma. Gdyby zaś dzisiejszy elektor saski nie miał potomstwa płci męskiej, tedy mąż przez elektora, za zgodą stanów zgromadzonych, córce jego dobrany, zaczynać ma linię następstwa płci męskiej do tronu polskiego".
Już w 1791 r. wybuchł cichy spór, czy przekazanie dziedzicznej korony polskiej Wettynom jest wyborem słusznym. Autorzy pierwszej ustawy zasadniczej mieli przecież w pamięci panowanie króla Augusta III Sasa, władcy schorowanego, całkowicie zobojętniałego na sprawy polskie, zamkniętego w swoim własnym drezdeńskim światku. Król ten miał już wówczas wyjątkowo złą opinię, zarówno na europejskich dworach, jak i u swoich poddanych. Słaba Rzeczpospolita pogrążała się w coraz większej anarchii, kiedy jej zgnuśniały monarcha powoli zamieniał się w bezmyślnego melepetę, którego jedyną pasją było strzelanie z balkonu do psów lub wycinanie wzorków z papieru. W czasach kiedy Rzeczpospolita potrzebowała lwa na króla, rządził nią leniwiec, całkowicie obojętny na los swoich poddanych. Dopiero pod koniec życia August III zaczął interesować się polskimi sprawami, aby zapewnić tron jednemu ze swoich pięciu synów. Kto wie, może kolejny król z dynastii Wettynów miałby charakter swojego dziadka, Augusta II Mocnego. Może wniósłby jakiś powiew nadziei dla Rzeczypospolitej szarpanej od zewnątrz przez sąsiadów i od wewnątrz osłabianej przez zdrajców i warchołów. Historia potoczyła się jednak innym torem.
Wettynowie raz jeszcze związali się z losem Polski, kiedy na mocy układu z Tylży z 7 lipca 1807 r. król Saksonii Fryderyk August I, prawnuk króla Jana III Sobieskiego, zasiadł na tronie Księstwa Warszawskiego. Bronił obywateli Księstwa Warszawskiego przed zbyt dużymi obciążeniami wojennymi ze strony Francuzów i chociaż nad Wisłą pojawił się tylko kilka razy, to podczas ośmioletniego panowania zyskał sobie szacunek poddanych, o czym świadczy fakt, że latem 1812 r. Konfederacja Generalna Królestwa Polskiego udała się do Drezna, aby poprosić swego księcia o przyjęcie dziedzicznej korony polskiej. Fryderyk August propozycję przyjął ze wzruszeniem, ale nie uzyskał zgody Napoleona, który uparcie odmawiał restauracji Królestwa Polskiego w granicach z 1772 r.
Po upadku Napoleona i po kongresie wiedeńskim ostatni polski monarcha został zmuszony do zwolnienia się z przysięgi wierności wobec Polaków. Upokorzony Fryderyk August wydał Manifest do Narodu Polskiego 22 maja 1815 r., w którym oświadczył, że zrzeka się polskiego tronu jedynie „wskutek układów pomiędzy potężnemi mocarstwy na kongresie wiedeńskim, względem podziału państw zawartych (...)".