Jesse James, Billy Kid czy Dziki Bill Hickok to nazwiska świetnie znane z westernów. W role słynnych rewolwerowców wcielali się najwięksi gwiazdorzy Hollywood: Gary Cooper w „Nieustraszonym Billu", Paul Newman w filmie „Gwiazda szczęścia Billy'ego Kida" czy Brad Pitt w „Zabójstwie Jessego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda". Nic dziwnego, bo już za życia stali się oni legendami, a Dziki Zachód naprawdę niewiele różnił się od filmowych scenariuszy. Dziki Zachód (Old West lub Wild West) to popularne określenie zachodnich terenów USA w wieku XIX i początku XX. Jednym z poważniejszych problemów, jakie napotykała tam amerykańska administracja, było zaprowadzenie praworządności na dopiero zasiedlanych przez pionierów obszarach od Rio Grande do granicy z Kanadą. Illinois, Missouri i Teksas stanowiły granicę, gdzie – jak mawiano – kończyły się rządy ludzi, a zaczynały rządy Boga. Tam można było liczyć tylko na siebie i swój „wyrównywacz szans", czyli jeden z licznych modeli rewolwerów wynalezionych i produkowanych przez Samuela Colta lub firmę Smith&Wesson. Bo na zachodzie nie brakowało przestępców, szulerów i innych amatorów łatwego zarobku.
Jednym z najsłynniejszych awanturników pogranicza był niewątpliwie Bill Hickok – Dziki Bill. Urodził się 27 maja 1837 r. w Homer (obecnie Troy Grove) w stanie Illinois. Zaczynał jako woźnica dyliżansów. W czasie wojny secesyjnej walczył po stronie Unii. Potem był zwiadowcą, szeryfem i zawodowym hazardzistą. Sam chwalił się, że zastrzelił setkę ludzi, choć w rzeczywistości było ich dużo mniej. Jego pierwszą znaną ofiarą był Davis K. Tutt, który publicznie upokorzył Hickoka, zagarniając z karcianego stołu jego pamiątkowy zegarek jako zastaw za niespłacony dług w wysokości 35 dolarów, który Hickok miał zaciągnąć, kupując od niego konia. Hickok stwierdził, że winien jest Tuttowi jedynie 25 dolarów. Zagroził, że go zastrzeli, jeśli ten będzie się pokazywać publicznie z jego zegarkiem. Następnego dnia (21 lipca 1865 r.) Tutt ostentacyjnie spacerował z wywieszonym zegarkiem po głównym placu Springfield (stan Missouri). Bill Hickok wyszedł mu naprzeciw i stojąc w odległości ok. 23 m od niego, ostrzegł go ponownie. Według świadków to Tutt pierwszy wyciągnął rewolwer. Strzały padły niemal jednocześnie. Tutt spudłował, natomiast szybki i celny strzał Hickoka rozerwał mu tętnicę, powodując śmierć w wyniku krwotoku. Dziki Bill stanął przed sądem, ale przysięgli błyskawicznie zadecydowali o uniewinnieniu, bo „walka była uczciwa".
W 1869 r. Hickok jako szeryf miasta Hays już w pierwszym miesiącu zabił dwóch ludzi w walce na rewolwery. Jednym z nich był „groźny morderca z Missouri", niejaki Bill Mulvey, który pierwszy rozpoczął strzelaninę, publicznie zobowiązując się zabić szeryfa Hickoka. Drugim był kowboj Samuel Strawhun, który wyciągnął rewolwer, gdy Hickok wkroczył do saloonu, gdzie pijany Strawhun siał zamęt. Będąc szeryfem w Abilen (objął tę funkcję w 1871 r., kiedy jego poprzednik Tom „Bear River" Smith został zabity), Dziki Bill zastrzelił skonfliktowanego z nim teksańskiego hazardzistę i właściciela saloonu Philema Coe, który zresztą strzelił do niego pierwszy, raniąc go w nogę. W zamieszaniu szeryf trafił też śmiertelnie swego zastępcę i przyjaciela Mike'a Williamsa (czego nie mógł sobie wybaczyć do końca życia). Prasa szeroko pisała o tym, jak miesiąc później Bill Hickok zapobiegł zemście piątki Teksańczyków, przechwytując ich w Topeka. Gdy pociąg przybył na stację, Hickok czekał na nich z rewolwerami w rękach, zmuszając ich do pozostania w wagonie i odjechania. Po długim okresie sprawowania funkcji szeryfa, utrzymywania się z pokera, po próbach aktorskich i karierze zwiadowcy (dla gen. Custera) Hickok zapadł na jaskrę. Pogorszenie wzroku zmusiło Hickoka do wycofania się z intratnych pokazów strzeleckich. Zginął w Deadwood (ówczesne Terytorium Dakota) 2 sierpnia 1876 r. Grając w karty, siadał zawsze tyłem do ściany. Tego dnia było jednak tłoczno i nie mógł znaleźć takiego miejsca. W czasie gry stanął za nim Jack McCall, który z okrzykiem „Take that!" („No to masz") strzelił mu w tył głowy. McCall próbował uciec, ale schwytany tłumaczył się, że była to zemsta za zabójstwo brata. O dziwo mieszkańcy Dedwood dali mu wiarę i wypuścili go, ale ponieważ osada leżała na terytorium indiańskim i była nielegalna, władze nie uznały wyroku. McCall, który chwalił się w Wyoming, że zabił Hickoka w otwartym pojedynku, został ponownie schwytany, osądzony i powieszony. Już po egzekucji okazało się, że nigdy nie miał brata.
Konfederata bandytą
Jesse James – w przeciwieństwie do Dzikiego Billa Hickoka – był przestępcą i tylko przestępcą. Urodził się 5 września 1847 r. w hrabstwie Clay w stanie Missouri w rodzinie pastora Kościoła baptystów. W wojnie secesyjnej jako nastolatek walczył po stronie Konfederacji. Po wojnie razem z bratem Frankiem i kuzynami Cole'em i Johnem Yungerami napadali na dyliżanse, pociągi i banki. Na początek z Clay County Savings Bank w miejscowości Liberty zrabowali 60 tys. dolarów. Jesse James przewodził co najmniej 25 napadom w Missouri i sąsiednich stanach. Nie wahał się strzelać do kasjerów przy najmniejszym oporze z ich strony. Na zlecenie bankierów był przez kilkanaście lat bezskutecznie ścigany przez agencję detektywistyczną Pinkertona, tymczasem mieszkał z żoną i dwójką dzieci w niewielkim domu przy Lafayette Street w St. Joseph w stanie Missouri pod przybranym nazwiskiem Tom Howard.
Skład osobowy bandy Jamesa wielokrotnie zmieniał się na skutek zatrzymań, śmierci w czasie napadów i pościgów oraz zdrad. Jesse ufał już tylko braciom Ford. Nie wiedział, że Charles Ford współpracuje z władzami stanu Missouri. 3 kwietnia 1881 r. w czasie przygotowań do napadu Jesse James zauważył, że obraz w domu jest mocno zakurzony. Poszedł go wyczyścić, zdejmując przy tym pas z bronią. Wykorzystał to Ford, który strzelił mu w tył głowy. Ford otrzymał 5 tys. dolarów nagrody, za co kupił saloon, w którym 8 czerwca 1892 r. został zamordowany przez Edwarda Capeharta O'Kelleya. Za sprawą prasy, szczególnie zaś dziennikarza Johna Edwardsa, przedstawiającego Jamesa jako ostatniego partyzanta Konfederacji walczącego z Unią, jego postać obrosła legenda. Tym bardziej że od początku podważano jego śmierć. W swoim dzienniku Calamity Jane napisała, że spotkała Jamesa w 1889 r., czyli siedem lat po jego pogrzebie. Twierdziła, że w trumnie pochowano człowieka o nazwisku Tracy lub Lynch – kuzyna Billa Hickoka. Napisała również, że Jesse żyje i ukrywa się pod nazwiskiem Dalton. Podczas spotkania miał jej powiedzieć, że ujawni swoją tożsamość, jeśli dożyje setki. W połowie lat 40. XX w. niejaki J. Frank Dalton oświadczył, że Jesse James to on.