Jedno jest oczywiste. Trzeba będzie zapomnieć o wolności przepływu pracowników, a więcej szczegółów miało być znanych we środę, 19 grudnia, ta data jednak nie jest już aktualna. Niemal pewne jest,że pracownicy z krajów UE będą mieli wyznaczoną pensję minimalną, tak aby nie dochodziło do dumpingu socjalnego. Propozycje jednak idą dalej, np. żeby obywatele UE nie mieli prawa do wykonywania niektórych zawodów, oraz wprowadzenie warunku, że przed otrzymaniem 5-letniej wizy z prawem do pracy w Wielkiej Brytanii, w poprzednim miejscu pracy zarabiali przynajmniej 30 tys. funtów rocznie, co daje średnią pensję ponad 11 tys. złotych miesięcznie. Tak wysoka kwota praktycznie eliminuje z gry np. lekarzy, chociaż już nie informatyków.

Pomysł nie został jeszcze zatwierdzony i dlatego datę publikacji ostatecznego dokumentu przesunięto na styczeń 2019. Jeśli chodzi o pracowników o niższych kwalifikacjach ( a co za tym idzie również i niższych zarobkach), to niezależnie ile wynosiła ich płaca u poprzedniego pracodawcy, mieliby oni prawo jedynie do wiz rocznych, które potem mogliby odnowić. Ta propozycja spotkała się z ostrą krytyką ze strony brytyjskiego biznesu, ale zdaniem rządu stworzy lepsze możliwości znalezienia pracy dla młodych Brytyjczyków.

Badania wskazują,że napływ cudzoziemców z UE szukających pracy na Wyspach jest na poziomie najniższym od 6 lat, chociaż nadal przyjeżdżają i szukają tam zajęcia. W ciągu pierwszych 6 miesięccy 2018 przyjechało ich o 74 tys. więcej, niż opuściło Wlk Brytanię.

Wiadomo także, że Londyn i Bruksela uzgodniły okres przejściowy dla zmian na rynku pracy i ma on trwać od daty Brexitu ( na razie jest to 19 marca 2019) do końca 2020.