Praca blisko domu albo w domu mocno zyskuje na atrakcyjności

Kandydaci zwracają coraz większą uwagę na lokalizację zakładu i biura. Zarobki nie zawsze decydują o przyjęciu oferty.

Publikacja: 09.02.2020 21:00

Praca blisko domu albo w domu mocno zyskuje na atrakcyjności

Foto: Adobe Stock

Filip, informatyk z Warszawy, trochę się zdziwił, gdy podczas niedawnej rozmowy rekrutacyjnej usłyszał pytanie o miejsce zamieszkania. Tym bardziej że przy poprzednich zmianach pracy nikt go o to nie pytał. Przyszły szef wyjaśnił mu, że firma zlokalizowana w warszawskim tzw. Mordorze, która musi dostosować godziny pracy do grafików zagranicznych kontrahentów, miała ostatnio problemy z pracownikami mieszkającymi w odległych dzielnicach.

Jeden z nich zrezygnował po niespełna roku, podając jako powód zbyt długi czas dojazdu, inny zaś miał tak duże trudności z dotarciem na czas, że nie przedłużono z nim umowy. Dlatego teraz firma preferuje kandydatów, którzy mieszkają – albo są gotowi zamieszkać – na południu Warszawy.

Godziny w korku

Przypadek Filipa potwierdza, że pracodawcy zaczęli zwracać uwagę na zjawisko, które pokazują najnowsze badania opinii Polaków: rosnące znaczenie dogodnej lokalizacji miejsca pracy. Firmy, zatrudniając pracownika, biorą pod uwagę całkowity jego koszt (w tym różne dodatki do pensji), ale kandydaci do pracy coraz częściej analizują teraz całkowity czas poświęcony pracy – czyli praca wraz z dojazdem. Tym bardziej że w całej Polsce w miastach ten czas z roku na rok się wydłuża, głównie przez coraz większe korki.

Jak wynika z najnowszego raportu „TomTom Traffic Index" w 2019 r. we wszystkich 12 badanych dużych miastach wzrosło natężenie ruchu samochodowego, a wraz z nim poziom zakorkowania. Krajowi rekordziści to Łódź, Kraków, Poznań i Warszawa: czas dojazdu samochodem w godzinach szczytu wydłuża się średnio o ponad 40 proc., a w Łodzi prawie o połowę.

Według niedawnego badania firm badania Grafton Recruitment i CBRE, które objęło ponad 1,3 tys. pracowników, aż 43 proc. z nich dojeżdża do pracy samochodem. Najbardziej popularna (46 proc.) jest wprawdzie komunikacja miejska, lecz i ona nie gwarantuje szybkiego dojazdu do pracy, a ponad połowa ankietowanych chciałaby tam docierać w góra 20 minut. Tylko niespełna co piąty jest gotów poświęcić na dojazd więcej niż pół godziny. Tyle deklaracje, bo według badania Savills dotarcie do pracy zajmuje nam średnio 41 minut.

Trudna przeprowadzka

– W Warszawie pracownik biurowego zagłębia na Mokotowie dojeżdżający z Białołęki poświęci na dojazd komunikacją miejską nawet 1,5 godziny w jedną stronę, czyli aż 3 godziny dziennie. Dlatego kandydat, mając do wyboru dwie podobne oferty pracy, wybierze tę z dogodną lokalizacją – mówi Małgorzata Zaradkiewicz, kierownik zespołu w firmie rekrutacyjnej Antal. Potwierdza, że pracownicy coraz częściej poszukują pracy, do której mogą dojechać w 30 minut samochodem lub komunikacją miejską, zaś biuro mocno oddalone od miejsca zamieszkania coraz częściej staje się jednym z głównych powodów zmiany pracy.

W ubiegłorocznym badaniu Antal odsetek specjalistów i menedżerów, którzy jako przyczynę ostatniej zmiany zatrudnienia wskazali lepszą lokalizację nowego pracodawcy, wzrósł do 15 proc. z 13 proc. przed dwoma laty. Dogodna lokalizacja firmy – w tym dobra infrastruktura otoczenia, z dostępem do przedszkoli i żłobków, sklepów i restauracji – awansowała zaś do pierwszej trójki czynników decydujących o atrakcyjności oferty pracy. Jest ważna już dla 54 proc. specjalistów i menedżerów.

– Z moich obserwacji wynika, że zainteresowanie ofertą spada o ok. 50 proc., jeśli firma jest zlokalizowana na peryferiach miasta – twierdzi Małgorzata Zaradkiewicz. Dodaje, że bardzo rzadkie są przypadki, gdy pracownik dla atrakcyjnej oferty zatrudnienia rozważa przeprowadzkę do dzielnicy bliższej nowemu biuru lub bardzo długie dojazdy. To zabrzmi jak paradoks, ale z większą otwartością spotykają się relokacje do innych miast, a nawet państw.

Luksus spaceru

Według badania Grafton Recruitment i CBRE aż 82 proc. pracowników, szukając pracy, zwraca uwagę na lokalizację biura. Prawie dwie trzecie ankietowanych zadeklarowało zaś gotowość akceptacji nieco gorzej płatnej pracy, jeśli jest ona w bardziej dla nich dogodnej lokalizacji.

– Czas to obecnie najcenniejsza waluta. Jeśli lokalizacja okaże się interesująca, kandydaci są dużo bardziej skłonni do zmiany pracy, nawet jeśli nie wiąże się to ze wzrostem wynagrodzenia – potwierdza Joanna Kowalczyk, regionalny kierownik działu rekrutacji w LeasingTeam Professional. W 2019 r. firma miała kilkanaście przypadków, gdy kandydat zgodził się na niższe zarobki tylko ze względu na bliskość miejsca pracy i zamieszkania. –Jeszcze dwa–trzy lata temu takie sytuacje nie miały miejsca – zaznacza Kowalczyk. Dodaje, że na dogodną lokalizację zwracają uwagę szczególnie młode osoby (do 25 lat); niemalże od razu pytają one o lokalizację biura, a nierzadko już w trakcie rozmowy sprawdzają dojazd i połączenia komunikacji miejskiej. Chodzi im o czas dojazdu – młodzi pracownicy z pokolenia Z nie chcą dojeżdżać do pracy dłużej niż 20 minut.

– Korki i trudności komunikacyjne w godzinach szczytu sprawiają, że coraz częściej szukamy pracy nieopodal domu albo z dogodnym dojazdem. Np. w Trójmieście kandydata do pracy przekonać może bliskość stacji SKM, szczególnie gdy różnice w oferowanym wynagrodzeniu nie są duże – twierdzi Mateusz Żydek z agencji zatrudnienia Randstad. Jak przypomina, 69 proc. Polaków uczestniczących w globalnym badaniu Randstad Workmonitor wskazało, że chcieliby pracować w miejscu pracy, do którego można dotrzeć piechotę lub rowerem. W Europie częściej od nas deklarują to tylko Rumuni, Włosi, Hiszpanie, Szwedzi i Węgrzy.

Według Grafton Recruitment i CBRE jedynie 11 proc. pracowników dociera do biura piechotą albo rowerem. Wśród nich jest Filip, który ma teraz do biura 15 minut piechotą. I przyznaje, że oprócz dobrej pensji i fajnej atmosfery to jeden z głównych atutów jego nowej pracy.

Wygodna praca to taka bez długiego dojazdu

Polakom zależy nie tylko na dobrej lokalizacji biura, ale także na elastyczności pracy. Według badania Antal już co drugi specjalista i menedżer chciałby pracować zdalnie (czyli głównie z domu)  i mieć elastyczne godziny pracy. Odsetek osób wskazujących ten element jako kluczowy wzrósł w ciągu ostatnich pięciu lat o 42 pkt proc. Wśród wszystkich pracowników takich opinii jest jeszcze więcej – przeprowadzony pod koniec ub. roku sondaż Grafton Recruitment i CBRE wykazał, że tylko 28 proc. Polaków odrzuca zdalną pracę. Pozostali chętnie pracowaliby poza biurem – najlepiej dwa dni w tygodniu(31 proc.). Ogłoszone w lutym br. dane Eurostatu za 2018 r. dowodzą, że w krajach Unii 5,2 proc. pracowników zazwyczaj pracowało z domu, a kolejne 8,3 proc. od czasu do czasu. W Polsce było to odpowiednio 4,6 proc. i 9,4 proc. Według badania Randstad w 2019 r.  ze zdalnej pracy korzysta już co czwarty, zaś w dużych miastach nawet co trzeci pracownik.

Filip, informatyk z Warszawy, trochę się zdziwił, gdy podczas niedawnej rozmowy rekrutacyjnej usłyszał pytanie o miejsce zamieszkania. Tym bardziej że przy poprzednich zmianach pracy nikt go o to nie pytał. Przyszły szef wyjaśnił mu, że firma zlokalizowana w warszawskim tzw. Mordorze, która musi dostosować godziny pracy do grafików zagranicznych kontrahentów, miała ostatnio problemy z pracownikami mieszkającymi w odległych dzielnicach.

Jeden z nich zrezygnował po niespełna roku, podając jako powód zbyt długi czas dojazdu, inny zaś miał tak duże trudności z dotarciem na czas, że nie przedłużono z nim umowy. Dlatego teraz firma preferuje kandydatów, którzy mieszkają – albo są gotowi zamieszkać – na południu Warszawy.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Rośnie popyt na pracę dorywczą
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Rynek pracy
Pokolenie Z budzi postrach wśród pracodawców
Rynek pracy
Tych pracowników częściej szukają dziś pracodawcy
Rynek pracy
Padł rekord legalnych pracowników z zagranicy w Polsce. Pomogli Azjaci
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Rynek pracy
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, WNE UW: Byłam przeciwniczką "babciowego"