Zandberg w wywiadzie, który ukazał się na stronie „Krytyki Politycznej”, ocenił, że „teraz, kiedy sypią się stare ramy, może otworzyć się możliwość, żeby pchnąć Polskę w nowoczesną i prospołeczną stronę”. - Złych kolein jest sporo. Najbardziej oczywiste to trwanie tego, co jest – klincz z Europą, autorytarne odruchy PiS-u, coraz większa konserwa. Ale można sobie wyobrazić gorszy scenariusz – wzmocnienie skrajnej prawicy, zmiksowanie (Zbigniewa) Ziobry z Konfederacją, zdobycie przez taki twór decydującego wpływu na rządzenie Polską. No i są też niestety politycy, którzy po prostu chcieliby cofnąć zegar - powiedział polityk Razem.

Poseł Lewicy przypomniał wpis na Twitterze senatora Adama Szejndfelda z PO sprzed kilku dni. „Wyobraźmy sobie, że Platforma Obywatelska wygrała wybory. Premierem zostaje Donald Tusk, Ministrem Gospodarki Adam Szejnfeld, a Ministrem Finansów Leszek Balcerowicz”... słyszę w Radio TOK FM zastanawianie się jakby to było...” - pisał były europoseł. Zdaniem Zandberga „z tego scenariusza najbardziej ucieszyłaby się Beata Szydło”. - Po rządach takiej grupy rekonstrukcyjnej – spodziewam się, że raczej krótkich – władza szybko wróciłaby w jej ręce - ocenił.

Według polityka Razem głosowania w parlamencie nie potwierdzają, że „rynkowy fundamentalizm wśród polityków już umarł”. Przypomniał w tym kontekście trzy głośne propozycje Lewicy - nałożenie na gigantów internetowych podatku cyfrowego, wprowadzenie dodatku za pracę w niedzielę 6 grudnia i regulację prowizji pośredników takich jak Uber Eats i Glovo. Procedowanie pierwszej jeszcze się nie rozpoczęło, dwie pozostałe zostały odrzucone. - Moja pierwsza myśl, kiedy o tym usłyszałem, była taka, że zagłosowali tak przez pomyłkę. Bo takie popieranie pisowskiego uderzenia w pracowników jest... niezbyt rozsądne. Ale chwilę później przeczytałem, czemu senatorowie z PO byli przeciw propozycji Lewicy: otóż to byłby grzech przeciwko Wolnemu Rynkowi. Dodatek za pracę 6 grudnia obraziłby to święte bóstwo. Trochę jakby ktoś cofnął zegar o 15 lat - mówił.

W przypadku prowizji dla firm pośredniczących pomiędzy konsumentem a lokalami gastronomicznymi „okazało się, że dogmaty są ważniejsze od ochrony drobnych przedsiębiorców”. - Trudno, dziesiątki pizzerii czy burgerowni mogą paść, byle tylko paliły się świeczki na ołtarzu Wolnego Rynku - zauważył Zandberg.

- Kluczowe jest pytanie o to, którą drogą pójdziemy po pandemii. Czy następny rząd zwiększy nakłady na publiczną ochronę zdrowia, na publiczne szkoły, zainwestuje w publiczne instytuty badawczo-rozwojowe? Czy też raczej usłyszymy, że jest kryzys, więc trzeba się tego balastu pozbyć, sprywatyzować, co się da? - zwrócił uwagę poseł Lewicy.