Zandberg komentując wyborczy wynik Andrzeja Dudy stwierdził, że „jest taka skłonność, najczęstsza wśród komentatorów blisko związanych z Platformą, żeby opowiadać, że to jest 10,4 miliona ludzi wrogich prawom człowieka, Europie, temu, żeby Polska była nowoczesnym, demokratycznym państwem”. - To bzdura. To bardzo różne grupy. Oczywiście, są tacy, którzy uważają, że Duda to najlepszy prezydent w historii. Ale nawet prawicowe centra badania opinii publicznej przyznają, że mniej więcej jedna czwarta wyborców Andrzeja Dudy zagłosowała tak naprawdę przeciwko kandydatowi Platformy. (...) Odpowiedź na pytanie, czy PiS może przegrać kolejne wybory, kryje się w tej grupie ludzi - powiedział.

- Trzeba rozmawiać z nimi uczciwie. Zamiast ich obrażać, krzyczeć na nich - z szacunkiem zrozumieć, co stoi za ich decyzjami. Zamiast traktować jak „ciemny lud” – dyskutować po partnersku i po prostu być szczerym - mówił w rozmowie z portalem oko.press. Zauważył, że „ci ludzie mają swoje powody”. - Wielu z nich obawia się pogorszenia swojej sytuacji życiowej - podkreślił poseł Lewicy.

Zdaniem Zandberga „marzenie, żeby zniszczyć Lewicę i zniszczyć PSL, oznacza tak naprawdę wieczne rządy PiS-u”. - Przed lewicą jest duże wyzwanie. To problem baniek medialnych - tłumaczył. - Społeczeństwo nam się rozpadło na bańki, które oglądają zupełnie inne kanały w telewizji, czytają inne gazety, nie ufają sobie nawzajem i niespecjalnie chcą ze sobą gadać. Dziś jest dużo trudniej, niż kilkanaście lat temu, przekroczyć te granice. Ale to nie znaczy, że wolno odpuścić. Jeżeli tych granic nie przekroczymy, to żadnej zmiany nie będzie - dodał.

Pytany o ruch „Polska 2050” Szymona Hołowni zauważył, że „od wzbudzenia energii społecznej do zbudowania partii jest jeszcze długa droga”. Natomiast jeśli chodzi o zapowiedź tworzenia ruchu społecznego przez Rafała Trzaskowskiego, Zandberg powiedział, że „ruchy społeczne zaczynają się od dołu, a nie od góry”.

- Trzaskowski chciałby politycznie zdyskontować te głosy, które na niego padły. Parę osób z jego otoczenia chyba uwierzyło, że „to poparcie po prostu im się należy” - ocenił członek zarządu partii Razem. - Gdyby na miejscu Trzaskowskiego znalazł się w drugiej turze przysłowiowy Jan Kowalski, to też by te głosy dostał. Ale to nie znaczy, że miliony wyborców zamarzyły o Ruchu Poparcia Jana Kowalskiego - wyjaśnił Adrian Zandberg.