Pojęcie ładu przestrzennego na pierwszy rzut oka brzmi abstrakcyjnie i gdybyśmy zadali pytanie, co właściwie oznaczać miałaby jego ochrona, byłby problem z uzyskaniem krótkiej i konkretnej odpowiedzi. Sprawa jest jednak na tyle istotna, że warto spróbować.
W dyskusjach dotyczących szans realizacji konkretnej inwestycji czy szans powstania konkretnego budynku często słyszymy, że wszystko sprowadza się do tego, czy dany wójt, burmistrz albo prezydent miasta wyrazi zgodę, czy też nie. Mniej więcej tak ujęty był na słynnych nagraniach problem powstania budynków przy ul. Srebrnej w Warszawie. I tak samo wygląda to w dyskusjach prowadzonych przez inwestorów i deweloperów.
Owa spekulacja, czy np. burmistrz da albo nie da zgody, stanowi – rzecz jasna – uproszczenie, ale nie jest pozbawiona podstaw. Często bowiem zdarza się, że zgody na konkretne inwestycje wydawane są arbitralnie. Brakuje jednolitych, obiektywnych i precyzyjnych kryteriów, na podstawie których można byłoby realizować nowe inwestycje. Jeżeli chcielibyśmy owe kryteria stworzyć, to nie da się właśnie ominąć wspomnianego ładu przestrzennego.
W uproszczeniu jest to wizja idealnego zagospodarowania przestrzeni, rozwiązująca konflikty przestrzenne, pełna zgodności estetycznej, środowiskowej i kulturowej. Taka idealna wizja nigdy – rzecz jasna – nie zostanie zrealizowana, ale warto do niej dążyć. Nie tylko po to, żeby „było ładnie", ale też z innych powodów. Jak stwierdziło prezydium Państwowej Akademii Nauk w 2018 r., brak dbałości o ład przestrzenny niesie ze sobą nie tylko skutki o charakterze kompozycyjno-estetycznym, ale ma też konsekwencje w sferze infrastruktury technicznej, komunikacji czy środowiska. Problemy kumulują się zwłaszcza pod dużymi miastami, gdzie zauważa się ogromną presję urbanistyczną. Zbyt często ta presja wygrywa, wynika to z tego, że w skali lokalnej nie ma odgórnie nakreślonej polityki przestrzennej i decyzje odnośnie do lokalizacji konkretnych (często dużych) inwestycji zapadają doraźnie. Powoduje to problemy społeczne i ekonomiczne.
Na podstawie dokonanych szacunków wskazano, że w skali całej Polski straty związane z tymi zaniedbaniami przekraczają rocznie 84 mld zł. Przejawia się to m.in. w pogorszeniu warunków do prowadzenia gospodarki rolnej, w złym stanie infrastruktury komunalnej, w wydłużonym czasie dojazdów do pracy, degeneracji środowiska, a także w negatywnych zjawiskach na rynku nieruchomości. Użyjmy przykładu: jeżeli pod dużym miastem powstaje zbyt dużo nieskoordynowanej zabudowy, zaraz pojawia się problem z drogami (dotychczas przeznaczonymi dla mniejszej liczby osób), infrastrukturą techniczną, co skutkuje korkami.