Tymoteusz Zych: Racja to nie kwestia opinii

Coraz częściej prawdę zastępują ideologie, które z góry przyjęte przekonania stawiają wyżej niż rzeczywistość – pisze prawnik z Instytutu Ordo Iuris.

Aktualizacja: 25.02.2019 19:47 Publikacja: 25.02.2019 19:01

Tymoteusz Zych: Racja to nie kwestia opinii

Foto: tv.rp.pl

Znana anegdota mówi, że gdy Hegel usłyszał od studenta trzeźwą konstatację, że „jego teorii przeczą fakty”, miał skwitować prosto: „tym gorzej dla faktów”. Ta historia przychodzi na myśl podczas lektury ostatnich felietonów Michała Szułdrzyńskiego. Dziennikarz przyznaje, że nie podał w tekście o Ordo Iuris „obiektywnych faktów”, tylko własne „wrażenia” na temat działań i stanowisk Instytutu. Nie tylko nie wycofuje się z postawionych tez o „staropolskim szariacie”, którego wprowadzenie miałby postulować think tank, ale dodatkowo określa adwersarzy jako „katotaliban” i „niebezpiecznych fundamentalistów”.

Rządy opinii

Odrzucenie pojęcia prawdy sprowadza wszystkie twierdzenia do rangi opinii. Prawdę w tym ujęciu zastępuje aktualnie przyjęta konwencja, która zależy nie od racji, ale układu sił w toczącej się debacie publicznej. Kryterium oceny wypowiedzi przestaje być jej racjonalność, a staje się nim zgodność z aktualnie przyjętymi, zmiennymi trendami.

Rację ma nie ten, kto rzetelnie argumentuje, a ten, kto jest głośniejszy i posiada więcej instrumentów pozwalających narzucić swoją narrację. Zapomina się, że arystotelesowski „złoty środek” to właściwa miara rzeczy, a nie wypadkowa zmiennych mód i interesów.

Pozostając w kontekście felietonów Michała Szułdrzyńskiego, które są doskonałą egzemplifikacją tego zjawiska – nie jest w ogóle ważne, co faktycznie twierdzi Ordo Iuris na temat ustawy przemocowej, ani to, że od lat pomaga nieodpłatnie ofiarom przemocy. Istotne jest tylko to, że na skutek manipulacji do wielkiej grupy osób trafiła fałszywa teza, że Instytut „popiera przemoc”, a jednorazowego pobicia nie uważa za jej przejaw.

Ten sam mechanizm, który pozwala wbrew faktom twierdzić, że Ordo Iuris „popiera przemoc i nienawiść”, pozwala dziennikarzom opiniotwórczych amerykańskich mediów mówić o „polskim i nazistowskim reżimie”, z którym miało rzekomo walczyć powstanie w Getcie Warszawskim. Nikt przecież nie zaprzeczy, że przekonanie, że za tragedię II wojny światowej odpowiedzialni byli „polscy naziści” prowadzący „polskie obozy śmierci” jest rozpowszechnione wśród poddanych dezinformacji Amerykanów.

Ponowoczesne tabu

W takich warunkach zupełnie niemożliwa jest debata o strategicznych problemach, która wymaga jakiegokolwiek nonkonformizmu i przeciwstawienia się aktualnym kryteriom politycznej poprawności. Trudno dyskutować choćby o przyczynach kryzysu demograficznego, który w kolejnych dziesięcioleciach może doprowadzić nie tylko do załamania systemu emerytalnego, ale całej gospodarki, w której już teraz brakuje rąk do pracy. Dla każdego racjonalnego obserwatora jest oczywiste, że podstawowym powodem spadku dzietności jest głęboka społeczna deprecjacja ról rodzicielskich, a w szczególności macierzyńskich. W oficjalnych dokumentach są one traktowane jako bierność zawodowa i czas spędzony bezproduktywnie, pozostają niemal niewidoczne w systemie podatkowym i emerytalnym. Zamiast traktować politykę rodzinną jako przestrzeń wysiłków, by dzieci „jak najmniej przeszkadzały” w karierze, nasza wspólnota powinna przeorientować się na wartość rodziny i rodzicielstwa jako dóbr samych w sobie. Póki co jednak każdy, kto krzyknie: „król jest nagi”, niezależnie od racji może liczyć w najlepszym przypadku na pobłażliwość.

Gdy kanadyjski psycholog Jordan Peterson obnaża tragiczne skutki rewolucji seksualnej lat 60., która zamiast „wyzwolić człowieka” doprowadziła do osłabienia rodziny i podstawowych struktur społecznych, uprzedmiotowienia kobiet oraz bezprecedensowego zagubienia młodych ludzi, trudno go nazwać „katolickim talibem”, ale można eliminować go z życia akademickiego i ograniczać mu możliwość zabrania głosu w toczących się debatach.

Jeszcze trudniej prowadzić racjonalną dyskusję o fundamentalnych zagadnieniach etycznych, jak obrona ludzkiego życia. Gdy punktem odniesienia są dominujące opinie, a nie fakty, nie da się wyciągać wniosków z podmiotowości dziecka przed jego urodzeniem – także, jeśli się ją przyjmuje. Symbolicznym przykładem tego problemu stało się stanowisko niemieckiego trybunału konstytucyjnego, który stwierdził, że prawna ochrona życia rozciąga się na cały okres prenatalny, ale nie ma przeszkód, by ustawodawca wyłączył karalność aborcji na życzenie.

Projekt „Stop aborcji”

Krytykując działalność Ordo Iuris redaktor Szułdrzyński przypomina zgłoszoną z poparciem blisko pół miliona Polaków obywatelską inicjatywę „Stop aborcji”, którą – w brzmieniu przyjętym przez koalicję organizacji pro-life – od strony legislacyjnej opracował Instytut. Razi go, że jej autorzy uznali, że ochrona życia człowieka wymaga ustanowienia sankcji odstraszających wszystkich, którzy mogą je odebrać (nie wspomina, że projekt przewidywał możliwość odstąpienia od kary wobec matki bez stawiania jakichkolwiek warunków).

Być może nie wie, że przyjęte rozwiązanie nie było oryginalnym pomysłem Ordo Iuris. Wcześniej znalazło się w ustawodawstwach niemal wszystkich państw chroniących życie na jego pierwszym etapie, a w Polsce w oficjalnym projekcie ekspertów Episkopatu, który trafił do Sejmu w 1989 r., rozpoczynając starania o ochronę życia w III RP (jego najważniejsze przepisy projekt obywatelski niemal dosłownie powtarzał). Propozycja objęcia zdolnego do życia dziecka poczętego ochroną karną przed wszystkimi sprawcami zamachów znalazła się też w projekcie zmian Kodeksu karnego przygotowanym przez Komisję kodyfikacyjną w Ministerstwie Sprawiedliwości kierowaną przez prof. Andrzeja Zolla, którą przedstawiono w 2013 r. podczas rządów Platformy Obywatelskiej.

Sam fakt, że postulat pełnej podmiotowej ochrony życia zawarty w inicjatywie „Stop aborcji” był jedynie powieleniem znanego rozwiązania, nie przesądza o jego ocenie – ale w warunkach dyskursu, który nie jest oparty na jakości argumentów, tylko na tym, czy stanowisko odpowiada przyjętej konwencji, być może będzie stanowić przyczynek do refleksji, czy zamiast wymieniać merytoryczne racje należy ucinać dyskusję nazywając adwersarzy „fundamentalistami”.

Czy możemy powstrzymać gotowanie żaby?

Ideologie rzadko odnoszą sukces z dnia na dzień. Znacznie częściej widzimy niezwykle skuteczną strategię „gotowania żaby”, której nie wrzuca się do wrzątku, ale do stopniowo podgrzewanej wody – tak, by nie zauważyła zmian temperatury.

Strategia ta może przynosić efekty tak długo, jak nikt publicznie nie zwraca uwagi na niebezpieczeństwo. Dlatego gdy podczas procesu Sokratesa zarzucano mu, że narusza porządek publiczny, podejmując niewygodne tematy i zadając niestosowne pytania – ten odparł, że jest jak bąk, który „siada miastu na kark; ono niby koń wielki i rasowy, ale taki duży, że gnuśnieje i potrzebuje jakiegoś żądła, żeby go budziło”.

Jest to tym ważniejsze dzisiaj, gdy do rangi aktu odwagi urastać zaczęła otwartość mówienia o tym, co polska Konstytucja – przyjęta zaledwie 22 lata temu – mówi o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny, rodzinie, prawach rodziców, prawie do życia każdego człowieka czy wolności sumienia. Tych wartości, a także prawdy i prawa do racjonalnego myślenia warto bronić niezależnie od okoliczności – także wówczas, gdy możemy się spodziewać, że zostaniemy z tego powodu nazwani „talibami” domagającymi się „staropolskiego szariatu”.

 

Autor jest członkiem zarządu Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris

Znana anegdota mówi, że gdy Hegel usłyszał od studenta trzeźwą konstatację, że „jego teorii przeczą fakty”, miał skwitować prosto: „tym gorzej dla faktów”. Ta historia przychodzi na myśl podczas lektury ostatnich felietonów Michała Szułdrzyńskiego. Dziennikarz przyznaje, że nie podał w tekście o Ordo Iuris „obiektywnych faktów”, tylko własne „wrażenia” na temat działań i stanowisk Instytutu. Nie tylko nie wycofuje się z postawionych tez o „staropolskim szariacie”, którego wprowadzenie miałby postulować think tank, ale dodatkowo określa adwersarzy jako „katotaliban” i „niebezpiecznych fundamentalistów”.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika