Niedawne głosowanie w Kongresie USA zakończyło wielomiesięczny medialny spektakl, w jaki przerodził się impeachment. Zgodnie z arytmetyką partyjną, a zarazem grzebiąc resztki wiary w idealizm (amerykańskiej) polityki, większość demokratów w Izbie Reprezentantów postawiła prezydenta Donalda Trumpa w stan oskarżenia, a następnie republikańska większość w Senacie zablokowała szereg istotnych dowodów, po czym uniewinniła oskarżonego. Trzeci w historii USA impeachment rozpalił amerykańskie społeczeństwo. Błędem byłoby jednak postrzeganie tej historii jako ciekawostki obyczajowej zza oceanu.
To, co się stało, będzie miało wpływ na prawo i gospodarkę w państwach znajdujących się bezpośrednio w strefie wpływów USA, jak również na resztę świata. W Polsce rządzący, którzy w ostatnich latach zarzucili politykę europejską i wschodnią na rzecz pielęgnowania sojuszu z USA, powinni uważnie śledzić dalszy bieg wypadków. Również przedsiębiorcy muszą mieć świadomość, w jaki sposób osłabi to ich pozycję w relacjach z krajowymi władzami, jak i w kontaktach z państwami spoza naszego kręgu kulturowego. Zachodni model był atrakcyjny swoją siłą, a jego siła przesądzała o jego atrakcyjności. Ta sama współzależność może teraz działać na naszą niekorzyść.
Zachwiana reputacja
Postawienie Trumpa w stan oskarżenia nie było wielkim zaskoczeniem. W obliczu stale rosnącej listy skandali Partia Demokratyczna od miesięcy naciskała na swoją spikerkę Nancy Pelosi o wszczęcie procedury. Wybór informacji o kupczeniu przez Trumpa bezpieczeństwem Ukrainy miał przede wszystkim charakter strategii procesowej. Zarówno Trump, jak i jego współpracownicy (m.in. pełnomocnik Rudy Giuliani) ostatecznie przyznali, że Ukraina otrzymała „propozycję nie do odrzucenia". Wsparcie finansowe niezbędne do obrony przed rosyjską agresją uzależnione zostało od przekazania informacji kompromitujących syna demokratycznego polityka Joe Bidena, jednego z konkurentów Trumpa w wyścigu o reelekcję. W zagranicznych relacjach spektakl kłamstw, oszczerstw, nacisków i niekompetencji był tyle zabawny, co drugoplanowy.
W świetle podążających za sensacją reflektorów łatwo było przeoczyć to, co dla nas istotniejsze. Trump utrzymywał, że dokonana wymiana korzyści nie odbiega od transakcyjnego charakteru polityki zagranicznej. To zaś miałoby oznaczać, że nie doszło do nadużycia kompetencji, a tym bardziej do przestępstwa impeachmentowego. Od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę i aneksji Krymu nie ulega wątpliwości, że ukraińska rezygnacja z broni nuklearnej w zamian za gwarancje bezpieczeństwa przede wszystkim ze strony Wielkiej Brytanii i USA była błędem. Czy zatem cynizm ujawniony przy okazji impeachmentu coś zmienia?
Tak, bo wszyscy jesteśmy beneficjentami wizji ładu międzynarodowego sformułowanego i promowanego przez grupę państw i organizacji międzynarodowych pod przywództwem Stanów Zjednoczonych.