Impeachment a sprawa polska

Ochrona praw przedsiębiorców i działania na rzecz wyrównywania warunków konkurencji są produktami tej samej idei geopolitycznej. Niestety, Zachód traci siłę oddziaływania na wizję świata – pisze profesor SGH.

Publikacja: 17.02.2020 18:12

Impeachment a sprawa polska

Foto: AFP

Niedawne głosowanie w Kongresie USA zakończyło wielomiesięczny medialny spektakl, w jaki przerodził się impeachment. Zgodnie z arytmetyką partyjną, a zarazem grzebiąc resztki wiary w idealizm (amerykańskiej) polityki, większość demokratów w Izbie Reprezentantów postawiła prezydenta Donalda Trumpa w stan oskarżenia, a następnie republikańska większość w Senacie zablokowała szereg istotnych dowodów, po czym uniewinniła oskarżonego. Trzeci w historii USA impeachment rozpalił amerykańskie społeczeństwo. Błędem byłoby jednak postrzeganie tej historii jako ciekawostki obyczajowej zza oceanu.

To, co się stało, będzie miało wpływ na prawo i gospodarkę w państwach znajdujących się bezpośrednio w strefie wpływów USA, jak również na resztę świata. W Polsce rządzący, którzy w ostatnich latach zarzucili politykę europejską i wschodnią na rzecz pielęgnowania sojuszu z USA, powinni uważnie śledzić dalszy bieg wypadków. Również przedsiębiorcy muszą mieć świadomość, w jaki sposób osłabi to ich pozycję w relacjach z krajowymi władzami, jak i w kontaktach z państwami spoza naszego kręgu kulturowego. Zachodni model był atrakcyjny swoją siłą, a jego siła przesądzała o jego atrakcyjności. Ta sama współzależność może teraz działać na naszą niekorzyść.

Zachwiana reputacja

Postawienie Trumpa w stan oskarżenia nie było wielkim zaskoczeniem. W obliczu stale rosnącej listy skandali Partia Demokratyczna od miesięcy naciskała na swoją spikerkę Nancy Pelosi o wszczęcie procedury. Wybór informacji o kupczeniu przez Trumpa bezpieczeństwem Ukrainy miał przede wszystkim charakter strategii procesowej. Zarówno Trump, jak i jego współpracownicy (m.in. pełnomocnik Rudy Giuliani) ostatecznie przyznali, że Ukraina otrzymała „propozycję nie do odrzucenia". Wsparcie finansowe niezbędne do obrony przed rosyjską agresją uzależnione zostało od przekazania informacji kompromitujących syna demokratycznego polityka Joe Bidena, jednego z konkurentów Trumpa w wyścigu o reelekcję. W zagranicznych relacjach spektakl kłamstw, oszczerstw, nacisków i niekompetencji był tyle zabawny, co drugoplanowy.

W świetle podążających za sensacją reflektorów łatwo było przeoczyć to, co dla nas istotniejsze. Trump utrzymywał, że dokonana wymiana korzyści nie odbiega od transakcyjnego charakteru polityki zagranicznej. To zaś miałoby oznaczać, że nie doszło do nadużycia kompetencji, a tym bardziej do przestępstwa impeachmentowego. Od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę i aneksji Krymu nie ulega wątpliwości, że ukraińska rezygnacja z broni nuklearnej w zamian za gwarancje bezpieczeństwa przede wszystkim ze strony Wielkiej Brytanii i USA była błędem. Czy zatem cynizm ujawniony przy okazji impeachmentu coś zmienia?

Tak, bo wszyscy jesteśmy beneficjentami wizji ładu międzynarodowego sformułowanego i promowanego przez grupę państw i organizacji międzynarodowych pod przywództwem Stanów Zjednoczonych.

USA w przeszłości oskarżano o cynizm, a jeszcze częściej o naiwność polityki zagranicznej. Mimo to Stany Zjednoczone utrzymywały reputację lidera wolnego świata. Przekładało się to na promowanie demokracji, praw człowieka i praworządności w sposób ograniczający arbitralność działania władz krajowych. Z punktu widzenia biznesu siła owych koncepcji dawała mandat krajom i organizacjom międzynarodowym do zmuszania państw choćby do sprawiedliwego i rzetelnego traktowania zagranicznych inwestorów. To na tej fali wykształciły się mechanizmy ochrony przed wszechwładzą własnego państwa na forum międzynarodowym.

Ład wspólnych wartości

Kto teraz ma promować wizję świata, w której zdobycie rządów nie daje absolutnej swobody rządzenia? Raczej nie państwo, które bezpieczeństwo Ukrainy i regionu sprzedało za osobiste korzyści. Nie stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, który nawet nie szukał pretekstu dla zignorowania zakazu agresji, jaki stanowi fundament porządku międzynarodowego od zakończenia II wojny światowej.

Z politycznej perspektywy, choćby reformy wymiaru sprawiedliwości czy planów względem mediów, ograniczenie amerykańskiego aktywizmu może cieszyć obóz aktualnie rządzący w Polsce. Polityczny bilans gorzej wygląda w kontekście nadziei na równoważenie konfrontacyjnej postawy względem UE silnym poparciem USA. Kryzys migracyjny uwidocznił zaś, jak brak światowego żandarma w odległych państwach może bezpośrednio wpływać na naszą sytuację. Wreszcie USA ani nie mają moralnego mandatu, ani politycznej woli, by chronić Europę Wschodnią przed „zielonymi ludzikami", „separatystami" czy cyberatakami (przypadki Gruzji i Litwy). Bez wspólnych wartości posypie się aktualna architektura międzynarodowa, w tym NATO, Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy.

Z perspektywy biznesowej otwieranie rynków, ochrona praw przedsiębiorców i działania na rzecz wyrównywania warunków konkurencji są produktami tej samej wizji geopolitycznej. Zachodni biznes był beneficjentem presji na równe traktowanie wywieranej przez silną grupę państw. Oba te elementy stanęły pod znakiem zapytania. Równocześnie z utratą na rzecz Chin pozycji gospodarczej Zachód traci siłę oddziaływania na wizję świata. Alternatywą dla promowanego przez Zachód umiędzynarodowienia zasad traktowania biznesu jest chińska koncepcja nienaruszalności sposobu traktowania rynku i przedsiębiorców.

Taka wizja z pewnością ogranicza swobodę wspierania przedsiębiorców przez własne państwo. Jednak nawet w przypadku ostrożnego planowania prawnych aspektów biznesu – tak aby korzystać z ochrony międzynarodowych sądów i trybunałów, zamiast zdawać się na łaskę lokalnych sądów – z czasem wpłynie to na zakres i sposób ochrony prawnej.

Zwycięstwo Trumpa było smutnym dniem zarówno dla przedsiębiorców działających w kraju, jak i realizujących plany ekspansji zagranicznej.

Dr hab. Marcin J. Menkes jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Niedawne głosowanie w Kongresie USA zakończyło wielomiesięczny medialny spektakl, w jaki przerodził się impeachment. Zgodnie z arytmetyką partyjną, a zarazem grzebiąc resztki wiary w idealizm (amerykańskiej) polityki, większość demokratów w Izbie Reprezentantów postawiła prezydenta Donalda Trumpa w stan oskarżenia, a następnie republikańska większość w Senacie zablokowała szereg istotnych dowodów, po czym uniewinniła oskarżonego. Trzeci w historii USA impeachment rozpalił amerykańskie społeczeństwo. Błędem byłoby jednak postrzeganie tej historii jako ciekawostki obyczajowej zza oceanu.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?