Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że pielęgniarz współpracował z lokalnymi zakładami pogrzebowymi.
Jego ofiarami miały być osoby śmiertelnie chore. Podczas przewożenia pacjentów karetką pogotowia, mężczyzna wstrzykiwał im do żył powietrze. Powodowało to zator i śmierć.
Osoby te ze względu na swój stan zdrowia były przewożone ze szpitali do domów, by ostatnie chwile przeżyć w gronie najbliższych.
Po zastrzyku mężczyzna informował zagład pogrzebowy i polecał usługi rodzinie zmarłej osoby. Za swoją pomoc otrzymywał od mafii 300 euro od każdej zabitej osoby.
Prokuratura ma dysponować niezbitymi dowodami na morderstwo trzech osób oraz mocne poszlaki świadczące o kolejnych siedmiu przypadkach. Podejrzewa się jednak, że z jego rąk zginęło co najmniej 50 osób.