Hamuja zakupy uzbrojenia dla polskiej armii

Hamują zakupy uzbrojenia, choć w tym roku pieniędzy wcale nie będzie mniej niż w ubiegłym, gdy na inwestycje w armii wydaliśmy ponad 9 mld złotych.

Aktualizacja: 23.03.2017 12:24 Publikacja: 22.03.2017 19:17

Hamuja zakupy uzbrojenia dla polskiej armii

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Minister Antoni Macierewicz już w końcu minionego roku krzepił deklaracjami, że w 2017 r. zapadną rozstrzygające decyzje w sprawie rakietowej tarczy powietrznej średniego zasięgu „Wisła" – najdroższego polskiego programu obronnego wycenianego na 30–50 mld zł.

Choć nakłady na bezpieczeństwo rosną, to nie wydajemy tych pieniędzy

Choć nakłady na bezpieczeństwo rosną, to nie wydajemy tych pieniędzy

Rzeczpospolita

To jednak raczej nierealne. Stan negocjacji z dostawcą systemu Patriot, rządem USA, spowolniony przez polityczną zmianę warty w Waszyngtonie, nie napawa optymizmem.

– Resort Macierewicza bardzo długo zwlekał z wysłaniem do Ameryki zapytania ofertowego w sprawie „Patriotów", choć grunt był przygotowany jeszcze przez ekipę Tomasza Siemoniaka – przypomina Czesław Mroczek, poseł PO, były wiceminister obrony ds. zakupów w rządzie Ewy Kopacz. Uzgodnienia z Waszyngtonem w sprawie zakupu amerykańskiej broni przeciwrakietowej ugrzęzły na negocjacjach.

Antoni Macierewicz obiecuje też rychłe wskazanie realizatora programu „Orka", czyli dostawcy okrętów podwodnych za ok. 10 mld zł, uzbrojonych w dalekosiężne pociski manewrujące. Tyle że program już ma 1,5-roczny poślizg, a na przełomie roku upadła koncepcja kupowania podwodnego oręża razem z Norwegami.

Nowi ludzie i rozkazy

MON tłumaczy też, że wiele kluczowych decyzji inwestycyjnych, w tym dotyczących broni odstraszania, zależy od wniosków płynących ze Strategicznego Przeglądu Obronnego – rządowej analizy dotyczącej zagrożeń i struktury systemu bezpieczeństwa RP. Jest ryzyko, że opracowanie SPO zakończy się później niż planowano, czyli pod koniec kwietnia.

To zresztą nie koniec kłopotów z terminami realizacji ważnych przedsięwzięć. W zeszłym roku MON unieważniło kilka istotnych przetargów, m.in. na elektroniczny system zarządzania polem walki na szczeblu taktycznym Rosomak BMS i bojowe drony. To przedsięwzięcia warte co najmniej kilka miliardów złotych.

Teoretycznie posunięcie resortu obrony miało dać czas państwowej zbrojeniówce na przygotowanie krajowej oferty. Ale nie ma przekonujących informacji, że Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ) i jej spółki zależne są już gotowe do złożenia konkretnych propozycji. Przeciwnie – ostatnia nagła zmiana prezesa PGZ sugerowałaby, że narodowy koncern nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje, zwłaszcza dotyczące przyspieszenia rozwoju nowych technologii.

– Kierowanie tak wielką i skomplikowaną firmą, jaką jest PGZ, to wyjątkowo trudne zadanie i potrzeba ogromnego doświadczenia, aby mu podołać – komentuje Piotr Wojciechowski, prezes i współzałożyciel największej prywatnej korporacji zbrojeniowej, WB Group.

Przyznaje, że obecne kierownictwo MON wyznaczyło rodzimym prywatnym firmom produkującym dla wojska rolę podwykonawców państwowych przedsiębiorstw. Zamówienia armii mają budować potencjał PGZ, więc do spółek tej grupy kierowane są teraz niemal wszystkie kontrakty.

– To z punktu widzenia prezesów tych firm wymarzona sytuacja. Inna rzecz, czy będą w stanie tę koniunkturę przekuć w nowe projekty i innowacje – zastanawia się Wojciechowski.

Znowu śmigłowce

Poseł Mroczek przypomina, że bez rozstrzygnięć pozostaje nie tylko morski program „Orka", ale wstrzymano też decyzje w sprawie zamówień na okręty obrony wybrzeża (program Miecznik) i patrolowce (Czapla), które jeszcze poprzedni szef MON Tomasz Siemoniak adresował do polskich stoczni.

W przyszłym tygodniu, według zapowiedzi MON, ma ruszyć z miejsca sprawa śmigłowców wielozadaniowych. Zamiast 50 caracali minister Macierewicz zdecydował o zakupie w ramach pilnej potrzeby operacyjnej 16 maszyn: ośmiu śmigłowców dla sił specjalnych i bojowego ratownictwa oraz ośmiu morskich (do zwalczania okrętów podwodnych i poszukiwań rozbitków).

– To, że o kilka lat przesunie się zakup potrzebnych wojsku śmigłowców wsparcia, można przeboleć. Ale zanosi się na to, że będzie to transakcja na raty, droga i bez naprawdę wartościowego offsetu, o który łatwiej przy dużych zamówieniach, gdy podczas negocjacji z producentem da się w pełni wykorzystać efekt skali – mówi jeden z branżowych ekspertów.

Po sprawnym zakupie dwóch małych samolotów rządowych dla VIP – za który wiceminister obrony Bartosz Kownacki, nadzorujący modernizację armii, zbierał jesienią zasłużone gratulacje – gorsze wieści dotyczą też lotnictwa: opóźnia się realizacja kontraktu na osiem samolotów szkolnych M346 Master (zacięcie nastąpiło w związku z nieterminową dostawą symulatorów).

Nie udało się też pierwsze podejście do zakupu średnich samolotów VIP. Producenci złożyli oferty z cenami dwukrotnie przekraczającymi nasze możliwości finansowe.

Dobry finisz 2016

Jednak trzeba przyznać, że inwestycje MON przewidywane na 2016 r. przyspieszyły na samym finiszu. Rzutem na taśmę resort podpisał kontrakt ze skarżyskim Mesko na 1300 przeciwlotniczych rakiet Piorun i 400 wyrzutni, a z Hutą Stalowa Wola umowę na dostawę czterech dywizjonów armatohaubic Krab. Da ona w najbliższych latach HSW, zagranicznym właścicielom licencji i krajowym podwykonawcom ok. 4 mld zł.

Kolejny miliard warte były w zeszłym roku zamówienia na zautomatyzowane, samobieżne moździerze Rak z tej samej artyleryjskiej, podkarpackiej zbrojowni. Na plus działa też zamówienie na kolejne niszczyciele min Kormoran II z Remontowa Holding.

Te zamówienia, a także największe od lat kontrakty na kilkadziesiąt tysięcy automatów Beryl dla Obrony Terytorialnej (następne zamówienia na kolejne 50 tys. sztuk w negocjacjach) z radomskiego Łucznika zapewniły Antoniemu Macierewiczowi, nadzorującemu państwową zbrojeniówkę, opinię szefa resortu obrony konsekwentnie wspierającego rodzimy przemysł.

Czy MON uda się zrealizować ambitny program modernizacji Sił Zbrojnych?

Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Opinia

Tomasz Szatkowski, wiceminister obrony narodowej odpowiedzialny w MON m.in. za Strategiczny Przegląd Obronny

Sprawa budowy tarczy przeciwlotniczej i przeciwrakietowej średniego zasięgu jest wyjątkowo skomplikowana, ze względu na techniczne uwarunkowania wynikające z potencjału modernizacyjnego systemu, który służy już od kilku dekad i był projektowany w czasach, gdy dominowały inne zagrożenia niż te, z którymi mamy do czynienia obecnie.

Poza tym to wyjątkowo kosztowny system. Wydatki na pozyskanie wymaganej liczby baterii są w stanie pochłonąć większość środków przeznaczonych w wieloletniej perspektywie także na inne, nie mniej istotne inwestycje zbrojeniowe przewidziane programem modernizacji technicznej Sił Zbrojnych.

MON nie będzie ulegało presji czasu, lecz zamierza układać się z administracją USA w sprawie pozyskania dla Polski możliwie najnowocześniejszej wersji systemu pozwalającej w przyszłości na bezproblemowe współdziałanie z siłami amerykańskimi.

Ważne są dla nas perspektywiczne rozwiązania zawierające najnowsze technologie radarowe czy otwarte systemy zarządzania walką. Zapewniam, że jeśli zdecydujemy się na zakup zestawów Patriot, kierownictwo MON zrobi wszystko, żeby koszt programu Wisła był bliższy pierwotnym szacunkom z dialogu technicznego z producentem rakietowego oręża, koncernem Raytheon, niż ostatnim wyliczeniom, z których wynika, że za zmodernizowane zestawy antyrakietowe Patriot będziemy musieli zapłacić ok. 40 mld zł.

Minister Antoni Macierewicz już w końcu minionego roku krzepił deklaracjami, że w 2017 r. zapadną rozstrzygające decyzje w sprawie rakietowej tarczy powietrznej średniego zasięgu „Wisła" – najdroższego polskiego programu obronnego wycenianego na 30–50 mld zł.

To jednak raczej nierealne. Stan negocjacji z dostawcą systemu Patriot, rządem USA, spowolniony przez polityczną zmianę warty w Waszyngtonie, nie napawa optymizmem.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie