Wirus kieruje amerykańską kampanią wyborczą

Pandemia nie przestaje przeszkadzać w wyborach. Zmusiła Trumpa do odwołania kluczowego spotkania republikanów.

Aktualizacja: 27.07.2020 09:29 Publikacja: 26.07.2020 18:18

Wirus kieruje amerykańską kampanią wyborczą

Foto: AFP

– Nie będziemy organizować dużej konwencji z udziałem tłumów – nie jest czas na to – powiedział niespodziewanie prezydent Donald Trump w ubiegły czwartek, przyznając, że nie byłoby to bezpieczne. Ameryka pogrążona jest w drugiej fali pandemii wirusa SARS-CoV-2, którym zakaziło się już ponad 4 mln ludzi, a dziennie przybywa ponad 65 tys. chorych, głównie na południu i zachodzie kraju.

Donald Trump jeszcze niedawno utrzymywał, że wirus „sam jakoś zniknie" i nie zważając na zagrożenie, szykował się do tradycyjnej konwencji, w której normalnie uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy ludzi: delegatów, członków partii, celebrytów, dziennikarzy. Odbywająca się co cztery lata impreza to trwające kilka dni, niezwykle widowiskowe wydarzenie, z licznymi imprezami towarzyszącymi. Centralnym punktem programu jest głosowanie i nominacja kandydata, który potem wygłasza przemówienie. Trump liczył, że konwencja będzie uroczystym uhonorowaniem jego pierwszej kadencji, umocni jego wizerunek jako prezydenta i pokaże siłę Partii Republikańskiej.

Nonszalancja szkodzi Trumpowi

Do odwołania wydarzeń w Jacksonville, zaplanowanych na 24–27 sierpnia, namówili Trumpa jego doradcy, którzy przekonywali, że konwencja w tradycyjnej formie w trakcie pandemii, która na Florydzie bije rekordy (liczba zachorowań przekracza często 10 tys. dziennie), zaszkodzi jego wizerunkowi politycznemu. Już ucierpiał znacznie ze względu na nonszalanckie podejście prezydenta do Covidu.

– Gdy okazało się, że nie będzie to taka konwencja, jakiej chciałby, prezydent ustąpił – mówi cytowany przez „Washington Post" anonimowy rozmówca republikański.

O tym, że frekwencja może nie dopisać, słychać było od tygodni. Część członków Partii Republikańskiej zapowiadała, że nie zamierza brać udziału w tym wydarzeniu z obawy przed wirusem. A kongresman Darin LaHood z Illinois mówił na początku lipca w wywiadzie prasowym, że wręcz nikt nie pojedzie na konwencję.

Początkowo krajowa konwencja Partii Republikańskiej miała się odbyć w całości w Charlotte, w Karolinie Północnej. Wszystkie rezerwacje i kontrakty na to wydarzenie zostały podpisane dwa lata wcześniej. Prezydent Trump zerwał większość kontraktów w czerwcu br., gdy przeniósł główne obchody do Jacksonville, bo gubernator Karoliny Północnej wymagał zastosowania środków ostrożności związanych z pandemią. Prezydent chciał natomiast, aby to wydarzenie odbyło się bez ograniczania liczby uczestników ani zmuszania ich do utrzymywania dystansu czy noszenia maseczek.

Wirtualna szansa

Demokraci, których krajowa konwencja zaplanowana jest w Milwaukee, Wisconsin, najpierw przełożyli ją z połowy lipca na 17–20 sierpnia, a potem zaczęli planować konwencję w formie wirtualnej, żeby nie narażać swoich członków na zakażenie się SARS-CoV-2. Trump wyśmiewał się na Twitterze ze swojego demokratycznego oponenta Joe Bidena, że „planuje wirtualną konwencję, na której nie musi się pokazać". Teraz sam stoi przed taką perspektywą.

Organizatorzy konwencji republikańskiej początkowo mieli nadzieję, że do wakacji zniknie zagrożenie ze strony SARS-CoV-2, który sparaliżował Amerykę w połowie marca. Teraz komitet organizacyjny, starając się przekształcić konwencję w wirtualną, zastanawia się, jak utrzymać tę samą pompę, jaką miała konwencja z 2016 r., którą Trump ma w pamięci i chciałby powtórzyć.

W planach, jeszcze nie do końca sprecyzowanych, są m.in. spotkania wyborcze, w których można będzie uczestniczyć za pomocą tele- lub wideokonferencji. Trwają też ustalenia miejsca, z którego Trump mógłby po raz drugi wygłosić triumfalną przemowę po otrzymaniu nominacji. Innym problemem, jaki organizatorzy muszą rozwiązać, jest to, jak usatysfakcjonować sponsorów republikańskich, którzy przeznaczyli miliony dolarów na konwencję i oczekiwali, że odbędzie się w tradycyjnej formie.

Obserwatorzy widzą jednak pozytywne strony zmian, do których zmusza pandemia. – Moment kryzysu jest okazją dla obu partii do dokonania zmian w formacie krajowych konwencji, tak aby się stały bardziej dostępne dla szerszych grup społeczeństwa, a nie – jak do tej pory – tylko dla polityków, lobbystów, celebrytów, dziennikarzy i aktywistów – pisze „New York Times".

Demokraci pracują nad tym już od kilku tygodni. Delegaci nie będą się gromadzić w Milwaukee, ale stamtąd Biden wygłosi przemowę. Inni goście przemawiać będą z różnych stanów, naświetlając problemy poszczególnych regionów, z naciskiem na pokazanie zwykłych Amerykanów i umożliwienie im udziału w wydarzeniu.

Republikanom zostało niewiele czasu, ale muszą wykazać się taką samą lub większą inwencją twórczą.

– Nie będziemy organizować dużej konwencji z udziałem tłumów – nie jest czas na to – powiedział niespodziewanie prezydent Donald Trump w ubiegły czwartek, przyznając, że nie byłoby to bezpieczne. Ameryka pogrążona jest w drugiej fali pandemii wirusa SARS-CoV-2, którym zakaziło się już ponad 4 mln ludzi, a dziennie przybywa ponad 65 tys. chorych, głównie na południu i zachodzie kraju.

Donald Trump jeszcze niedawno utrzymywał, że wirus „sam jakoś zniknie" i nie zważając na zagrożenie, szykował się do tradycyjnej konwencji, w której normalnie uczestniczy kilkadziesiąt tysięcy ludzi: delegatów, członków partii, celebrytów, dziennikarzy. Odbywająca się co cztery lata impreza to trwające kilka dni, niezwykle widowiskowe wydarzenie, z licznymi imprezami towarzyszącymi. Centralnym punktem programu jest głosowanie i nominacja kandydata, który potem wygłasza przemówienie. Trump liczył, że konwencja będzie uroczystym uhonorowaniem jego pierwszej kadencji, umocni jego wizerunek jako prezydenta i pokaże siłę Partii Republikańskiej.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788