Podjęcie takich działań miał odradzić Trumpowi Don McGahn, pełniący wówczas rolę doradcy prezydenta ds. prawnych (White House Counsel). McGahn sporządził notatkę, w której wskazywał prezydentowi jakie konsekwencje będzie miało zlecenie takich postępowań Departamentowi Sprawiedliwości.
Konsekwencje, o których była mowa, miały polegać na tym, że po pierwsze Departament Sprawiedliwości prawdopodobnie odmówiłby takich postępowań, a ponadto sprawą mógłby zająć się Kongres, a próba wpływu prezydenta na wymiar sprawiedliwości wywołałaby oburzenie wyborców - czytamy w "The New York Times".
Według dziennika prawnicy Trumpa mieli nieoficjalnie prosić Departament Sprawiedliwości o zbadanie czy Comey nie zarządzał w sposób niewłaściwy poufnymi informacjami, a także o zbadanie jego roli w śledztwie dotyczącym używania przez Clinton prywatnego konta e-mail do korespondencji służbowej w czasie, gdy była ona sekretarzem stanu. Przedstawiciele Departamentu Sprawiedliwości odmówili jednak zajęcia się tymi sprawami.
"New York Times" podkreśla, że nie jest jasne czy Trump zapoznał się z notatką McGahna na temat skutków swojej prośby dotyczącej wszczęcia śledztwa przeciwko Clinton i Comey'owi, nie wiadomo też, jakimi dokładnie zarzutami wobec Clinton i Comey'a miał zająć się Departament Sprawiedliwości.
Trump wielokrotnie krytykował Clinton za używanie przez nią prywatnego e-maila do korespondencji służbowej w czasach, gdy była sekretarzem stanu, a także za jej rolę w podjęciu przez administrację Baracka Obamy decyzji pozwalającej rosyjskiej firmie kupić spółkę zajmującą się wydobyciem uranu w USA.