Rzeczpospolita: Donald Trump wycofał się z tzw. paryskich porozumień klimatycznych, podpisanych w 2015 r. na konferencji ONZ. Czego te porozumienia dokładnie dotyczą?
Prof. Władysław Mielczarski: Zgodnie z tymi porozumieniami kraje członkowskie ONZ mają współdziałać na rzecz zahamowania globalnego ocieplenia - tak, by temperatura do końca stulecia nie wzrosła więcej niż o 2 stopnie Celsjusza. W związku z tym będą one ograniczać emisję dwutlenku węgla. Tyle że te porozumienia są deklaracją wyłącznie dyplomatyczną.
To znaczy?
Nie pociągają za sobą żadnych konsekwencji prawnych i finansowych. Nie ma w nich również mowy o szczegółach redukcji emisji dwutlenku węgla. Z deklaracji tej wynika jedynie to, że „coś będziemy robić”. Jest też druga deklaracja, będąca wynikiem konferencji w Paryżu, mianowicie – w ciągu dwóch lat porozumienia paryskie powinny zostać doprecyzowane. Tymczasem za kilka miesięcy, w grudniu, miną dwa lata, a praktycznie nic nie zostało doprecyzowane. Decyzja prezydenta Trumpa nie będzie mieć bezpośrednich skutków ekonomicznych. Nie może mieć, bo póki co nie było ku temu zobowiązań. Natomiast decyzja ta będzie miała olbrzymie skutki psychologiczne. Trump właśnie wysłał światu ważny sygnał, że Ameryka nie chce ponosić kosztów proponowanej polityki klimatycznej.
Inne kraje pójdą drogą USA?