Z kolei obrońca może towarzyszyć oskarżonemu lub być w sądzie. Nie jest to jednak jego wybór – sąd może go bowiem zobowiązać do udziału w posiedzeniu w budynku sądu. Powód? Konieczność uchylenia ryzyka nierozstrzygnięcia wniosku o zastosowanie tymczasowego aresztowania przed upływem dopuszczalnego czasu zatrzymania oskarżonego.
Jeśli obrońca bierze udział w posiedzeniu, przebywając w innym miejscu niż oskarżony, sąd na ich wniosek może zarządzić przerwę na czas oznaczony i zezwolić na telefoniczny kontakt obrońcy z oskarżonym. Nie zawsze jednak. Będzie to niemożliwe, kiedy uwzględnienie wniosku może zakłócić prawidłowy przebieg posiedzenia lub stworzy ryzyko nierozstrzygnięcia wniosku przed upływem dopuszczalnego czasu zatrzymania oskarżonego. Tyle projekt.
W uzasadnieniu autorzy piszą, że zmiany spełniają wszelkie gwarancje wynikające z prawa do obrony w aspekcie formalnym i materialnym.
Nie wszyscy są tego zdania. Szczególnie adwokaci, mówiący wręcz o farsie zamiast prawa do obrony.
Kamera nie wystarczy
– Utrwalonym standardem, wynikającym także z europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, jest niezwłoczne postawienie zatrzymanego przed sądem i wysłuchanie go, a także umożliwienie pomocy obrońcy już od chwili zatrzymania – mówi „Rzeczpospolitej" adwokat Bartosz Przeciechowski. I dodaje, że wysłuchanie takie musi być nieskrępowane i swobodne oraz przebiegać pod całkowitą kontrolą sądu.
– Budzi obawy, czy dostateczny będzie kontakt przez kamerę internetową w tak istotnym momencie, często związanym z szokiem i niezrozumieniem swojej sytuacji przez podejrzanego – dodaje adwokat. Ale, jak się okazuje, nie jest to największy problem.