Zagraniczny mandat polskiego kierowcy trudno podważyć

Karę za wykroczenie drogowe wystawioną na właściciela auta, a nie na tego, kto prowadził, i tak trzeba zapłacić – orzekł Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Aktualizacja: 06.12.2019 10:38 Publikacja: 06.12.2019 09:04

Zagraniczny mandat polskiego kierowcy trudno podważyć

Foto: Adobe Stock

W listopadzie 2017 r. Zbigniew P. został ukarany za granicą mandatem w wysokości 232 euro. Powód? Złamał przepisy drogowe w Holandii. Podróżował wówczas pojazdem zarejestrowanym w Polsce na własne nazwisko. Zgodnie z holenderskim kodeksem drogowym odpowiedzialność spoczywa na osobie, na którą pojazd jest zarejestrowany. Decyzję o nałożeniu kary wysłano kierowcy pocztą. Z zawiadomienia wynikało, że 21 grudnia 2017 r. upłynął termin skorzystania z prawa do wniesienia odwołania.

W maju 2018 r. niderlandzkie centralne sądowe biuro windykacji wierzytelności (część Ministerstwa Bezpieczeństwa i Sprawiedliwości, które odpowiada za egzekucje mandatów) zwróciło się do Sądu Rejonowego w Chełmnie o uznanie i wykonanie decyzji o ukaraniu. Zbigniew P. stanął przed sądem i podnosił, że w dacie wykroczenia pojazd był już sprzedany i że nie znał daty doręczenia decyzji.

Czytaj także: Mandat z zagranicy: polscy kierowcy biją rekordy

Polski sąd zwrócił się więc do biura windykacji wierzytelności o wskazanie mu daty wysłania zawiadomienia o ukaraniu. Biuro odpowiedziało, że nie posiada takiej informacji.

Sąd polski postanowił wystąpić do TSUE z pytaniem, czy mężczyzna miał możliwość skierowania sprawy do rozpoznania przez sąd (złożenia odwołania), a jeśli tak, to czy w związku z tym są podstawy do odmówienia wykonania egzekucji mandatu. Sąd zastanawiał się również, czy kara nałożona na podstawie numeru rejestracyjnego jest zgodna z zasadą, w myśl której w prawie polskim odpowiedzialność karna ma charakter osobisty – czyli odpowiada ten, który złamał przepisy.

W czwartkowym wyroku Trybunał stwierdził, że decyzja o przysługujących Zbigniewowi P. środkach odwoławczych została mu przekazana zgodnie z przepisami prawa holenderskiego oraz zawierała informacje o prawie do złożenia odwołania i wskazywała jego termin.

– Sześć tygodni okazuje się wystarczającym terminem, aby zainteresowany mógł zdecydować w sprawie wniesienia odwołania – uważa Trybunał. Jego zdaniem jednak, choć nic nie wskazuje na to, że kierowcy nie przysługiwał wystarczający termin, to polski sąd ma zbadać, czy mężczyzna miał szansę się bronić. Jeśli uzna, że tak było, sąd ma uznać orzeczenie nakładające karę i podjąć działania konieczne do jego wykonania. W innym wypadku może się mu sprzeciwić. W pierwszej kolejności jednak musi zwrócić się do biura w Holandii o niezbędne informacje. Nie można odmówić uznania i wykonania orzeczenia nakładającego karę pieniężną na osobę, na którą pojazd jest zarejestrowany – uznał Trybunał.

Sygnatura akt: C-671/18

W listopadzie 2017 r. Zbigniew P. został ukarany za granicą mandatem w wysokości 232 euro. Powód? Złamał przepisy drogowe w Holandii. Podróżował wówczas pojazdem zarejestrowanym w Polsce na własne nazwisko. Zgodnie z holenderskim kodeksem drogowym odpowiedzialność spoczywa na osobie, na którą pojazd jest zarejestrowany. Decyzję o nałożeniu kary wysłano kierowcy pocztą. Z zawiadomienia wynikało, że 21 grudnia 2017 r. upłynął termin skorzystania z prawa do wniesienia odwołania.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów