Wylęgarnia potworków wciąż działa - dwa lata rządów PiS komentuje Tomasz Pietryga

Posiadanie tak dużej większości parlamentarnej przez jeden obóz polityczny, aby samodzielnie przyjmować ustawy, jest w Polsce zjawiskiem nowym.

Aktualizacja: 08.12.2017 07:35 Publikacja: 07.12.2017 17:30

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Może mieć pozytywną stronę: skraca proces legislacyjny, bo nie wymaga czasem trudnych i długo wypracowywanych kompromisów z koalicjantami i oponentami. Bywa też niebezpieczne, gdyż zadufanie w sobie i ignorowanie przeciwników zawęża spojrzenie na problem, który chce się uregulować. W efekcie produkt legislacyjny jest uboższy, a nawet kulawy.

W takiej sytuacji szczególnie ważne jest, aby rząd, ministerstwa i posłowie dbali o jak najszersze konsultowanie projektów z wszystkimi zainteresowanymi na jak najwcześniejszym etapie prac. Przykładów takiego podejścia w ostatnich dwóch latach było niewiele. Perełką jest wszechstronny i nowoczesny proces przygotowania reformy szkolnictwa wyższego przez Jarosława Gowina. Wicepremier poznał opinie dosłownie wszystkich zainteresowanych stron, zanim powstał projekt rozwiązań.

Niestety, można to potraktować jedynie w kategoriach incydentu. Jak wynika z raportu Fundacji Batorego, PiS kontynuuje długie tradycje parlamentarne i nie chce słuchać głosów z zewnątrz. Proces konsultacji społecznych albo jest maksymalnie skracany, albo nie odbywa się wcale. Stosuje się stare sztuczki w postaci nadawania projektom rządowym statusu projektów poselskich, co zwalnia z konieczności konsultacji. W 2016 r. projektów takich było aż 40 proc. Część budziła wątpliwości, czy rzeczywiście stworzyli je samodzielnie posłowie. W tym roku było ich 25 proc., przy czym produkcja nowego prawa wzrosła do 241 ustaw.

To źle, że przygotowywanie i konsultowanie ustaw sądowych zamknięto na wiele tygodni za drzwiami Pałacu Prezydenckiego. Nadużywany był też pilny tryb przyjmowania ustaw, ignorowano głos Rady Dialogu Społecznego.

Szkoda, że PiS powiela złe schematy. Ich efektem są niekiedy potworki legislacyjne, które opuszczają gmach przy ulicy Wiejskiej. Nie tylko niszcząc reputację twórców prawa, ale też utrudniając życie zwykłym obywatelom, którzy wadliwe prawo muszą stosować.

A odpowiedzialni za takie „produkty"? Tych tradycyjnie brak.

Może mieć pozytywną stronę: skraca proces legislacyjny, bo nie wymaga czasem trudnych i długo wypracowywanych kompromisów z koalicjantami i oponentami. Bywa też niebezpieczne, gdyż zadufanie w sobie i ignorowanie przeciwników zawęża spojrzenie na problem, który chce się uregulować. W efekcie produkt legislacyjny jest uboższy, a nawet kulawy.

W takiej sytuacji szczególnie ważne jest, aby rząd, ministerstwa i posłowie dbali o jak najszersze konsultowanie projektów z wszystkimi zainteresowanymi na jak najwcześniejszym etapie prac. Przykładów takiego podejścia w ostatnich dwóch latach było niewiele. Perełką jest wszechstronny i nowoczesny proces przygotowania reformy szkolnictwa wyższego przez Jarosława Gowina. Wicepremier poznał opinie dosłownie wszystkich zainteresowanych stron, zanim powstał projekt rozwiązań.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona