Krajowe rozwiązania w Niemczech i Hiszpanii nie są wcale nieskuteczne i nie są – jak twierdzą przeciwnicy dyrektywy – martwe i na dodatek szkodzące wydawcom.
– W Niemczech, faktycznie, wydawcy wobec groźby zniknięcia z wyników wyszukiwania monopolisty na tym rynku zezwolili na nieodpłatne korzystanie ze swych treści, ale równocześnie wystąpili na drogę sądową, zarzucając firmie Google nadużywanie swojej pozycji monopolistycznej oraz łamanie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych – wyjaśnia mec. Jacek Wojtaś. – Obie sprawy są obecnie zawieszone i czekają na rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości UE, który w najbliższych miesiącach ma rozstrzygnąć, czy Niemcy przed wprowadzeniem prawa pokrewnego do krajowej ustawy powinni byli notyfikować tę zmianę w KE czy też nie i czy to zrobili. Organizacja zbiorowego zarządzania reprezentująca wydawców w tych sporach – VG Media – zapewnia, iż w przypadku korzystnego dla nich rozstrzygnięcia zawieszonych obecnie spraw wydawcy cofną zgodę i zaczną egzekwować nadane niemiecką ustawą uprawnienia. Wartość sporu to 1,8 mld euro.
Czytaj także:
Obalamy mity: linki będą nadal legalne