Jak pan ocenia nowy rząd, powrót do Ministerstwa Skarbu pod inną nazwą oraz zmiany strukturalne w polityce zagranicznej i środowiska?
Władysław Kosiniak-Kamysz: Nowy stary rząd wraca w iście bizantyjskim stylu. To będzie największy rząd po 1989 roku, łącznie 20 ministrów. Powołanie zlikwidowanego wcześniej Ministerstwa Skarbu, nawet pod inną nazwą, to przyznanie się do porażki w nadzorze nad państwowym majątkiem. Widać pajęczyna powiązań w spółkach skarbu państwa stała już tak zawiła, że ktoś od prezesa musi zacząć to kontrolować. W środowisku to jedynie zmiana etykiety, bo jaki PiS ma stosunek do zmian klimatycznych wiemy od dobrych czterech lat. Z kolei podziały w MSZ mogą być wotum nieufności dla obecnych władz resortu, przy czym nikogo innego chętnego na to stanowisko nie znaleziono. Wreszcie nieobsadzenie ministerstwa sportu, by móc je traktować jako kartę przetargową w targach senackich. Ja na taką filozofię rządzenia się nie godzę, gdzie państwo traktowane jest jak łup, który można dzielić między swoich i wręczać niczym łapówkę, gdy coś politycznie jest do ugrania.
Co skład nowego rządu mówi o Zjednoczonej Prawicy?
Balans został zachowany.
Czy premier Morawiecki ma teraz mniej władzy?