Zgodnie z ustawą dekomunizacyjną pomniki wdzięczności dla Armii Czerwonej miały być usunięte, ale nadal można je spotkać m.in. w Rzeszowie czy Olsztynie. W jakim celu je stawiano?
Pamięć o przeszłości, uhonorowanie zasług, funkcje tożsamościowe czy legitymizacja władzy – to wszystko w tradycji europejskiej od zawsze wiąże się ze stawianiem pomników. Dokładnie tak jest w przypadku pomników wdzięczności Armii Czerwonej, to ta sama tradycja.
Wyjątkowa jest natomiast kwestia relacji polsko-rosyjskich. Jesteśmy w szczególnym momencie, bo niedawne wypowiedzi Władimira Putina o współudziale Polski w wywołaniu II wojny światowej tylko potwierdzają to, jak niesłychanie aktualny może być problem udziału Rosjan w zwycięstwie nad Adolfem Hitlerem. To stanowi dla Putina podstawowy element budowania nowego rosyjskiego patriotyzmu. Obrona pomników wdzięczności wpisuje się w tę narrację.
Co zatem z nimi robić?
Kształtują się dwa stanowiska. Pierwsze takie, że w wolnym kraju nie ma miejsca na pomniki okupantów. Drugie: że w cywilizowanych społeczeństwach dba się o pamięć i nie niszczy się pomników, które są częścią naszej historii. Kilka miesięcy temu mogliśmy obserwować, jak zmienia się nasze podejście i wartościowanie pomników ideologicznych, kiedy na aukcję trafiła rzeźba Przyjaźń autorstwa Aliny Szapocznikow. Także o niej można mówić jako o pomniku wdzięczności, bo przedstawia obejmujących się żołnierzy radzieckiego i polskiego. W 1992 r. rzeźbę w nocy wywieziono z Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie i przekazano w prywatne ręce. Teraz na aukcji została sprzedana za potężną kwotę, prawie 2 mln zł.