Prezydentowi zostało niespełna sześć tygodni urzędowania, od czego trzeba jeszcze odliczyć doroczne wakacje na Hawajach w czasie świąt Bożego Narodzenia. Ale mimo to Barack Obama podjął konsultacje ze współpracownikami, jak odpowiedzieć na agresję Kremla w cyberprzestrzeni.
Wśród rozważanych możliwości jest wdarcie się do poczty elektronicznej Kremla i zdobycie dowodów na powiązania Władimira Putina z rosyjskimi oligarchami. Innym rozwiązaniem byłoby przynajmniej czasowe odcięcie współpracowników rosyjskiego prezydenta od ich tajnych kont w zachodnich bankach.
Biały Dom rozważa także nałożenie sankcji na kierownictwo GRU, wojskowego wywiadu Rosji, który przeprowadził atak na Narodowy Komitet Demokratyczny latem ubiegłego roku.
Obama, przynajmniej na razie, wykluczył frontalny atak na systemy informatyczne rosyjskiego państwa. Przy takiej okazji Waszyngton musiałby ujawnić „uśpione wtyki" w rosyjskich sieciach oraz najnowsze technologie, które mogą się przydać przy innych okazjach.
Wstępna analiza pokazuje bowiem, że rosyjski atak był dość prymitywny. Okazał się skuteczny, bo Amerykanie dopuścili się kardynalnych zaniedbań.