Chodziło o ocalenie swojej władzy i zniszczenie zupełnie wyjątkowej atmosfery solidarności, która zrodziła się między Polakami. 10 tys. osób uwięziono, sto zginęło, a milion zdecydował się na emigrację. Stworzono gigantyczny aparat tajnej policji nie tylko po to, by mieć kontrolę nad społeczeństwem, ale również po to, by je skłócić. Zasiano wówczas ziarno agresji, nieufności i wzajemnej niechęci, które do dziś nieustannie przynosi plon.

Jeśliby pod tym względem popatrzeć na 35. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego w Polsce, można by bez wielkiej przesady mówić o wielkim tryumfie generała Jaruzelskiego. Tak jak wprowadzano stan wojenny, by Polak stanął przeciw Polakowi, tak też we wtorek obchodzono wspomnienie tego tragicznego wydarzenia. Tak samo jak 35 lat temu znów społeczeństwo jest podzielone. Obie strony sporu usiłowały przekonywać swoich sympatyków, że – by użyć słynnego sformułowania Jarosława Kaczyńskiego – stoją tam, gdzie Solidarność, a oponenci tam, gdzie stało ZOMO.

KOD maszerował spod siedziby PZPR pod siedzibę PiS, by pokazać, że Kaczyński jest dziś tyranem na miarę Jaruzelskiego. W dodatku opozycja, dziś przyrównująca PiS do PZPR i Jaruzelskiego (choć jednocześnie wielu opozycjonistów oburza się na pomysł degradacji generała), jeszcze niedawno broniła emerytur funkcjonariuszy SB, chociaż ta służba zapisała w PRL czarną kartę historii.

Ale hipokryzji nie brak też po stronie PiS. Partia rządząca jak niepodległości broni Stanisława Piotrowicza, który w tamtych czasach nie tylko był członkiem PZPR, ale też pracował w peerelowskiej prokuraturze będącej częścią komunistycznego aparatu opresji. Choć dziś po stronie opozycji są legendarni działacze Solidarności: Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk i inni, to PiS siebie ogłasza spadkobiercą „S", a na swych przeciwników krzyczy „komuniści i złodzieje".

Takie zabawy historią mają konsekwencje. Dziś już cztery piąte Polaków uważa, że wprowadzenie stanu wojennego przyniosło naszemu krajowi pokój. Zło zostało zrelatywizowane. Na zakłamanej przeszłości trudno będzie budować przyszłość. Wszystkie strony dzisiejszego sporu powinny o tym pamiętać.