W poniedziałek Donald Tusk zdefiniował centrum jako chadecję z pierwiastkami liberalnymi i tradycją konserwatywną. Ale to nie znaczy jeszcze, że w Polsce na przełomie 2019 i 2020 roku centrum rzeczywiście się tam znajduje. Albo że nie można utworzyć innego, własnego i swojego. To robi PiS, w ostatnich wyborach zrobił to PSL z Kukizem, definiując swoje pozycjonowanie jako „racjonalne centrum". Teraz zaczęła robić to Lewica, wykorzystując nowe trendy społeczne i polityczne. Bo Polska zaczęła się zmieniać. Kilka lat temu kwestie praw kobiet, bezpieczeństwa w ruchu drogowym, walka z zanieczyszczeniem plastikiem, ekologia czy rozdział państwa od Kościoła były na większym lub mniejszym marginesie debaty publicznej. Teraz są w jej centrum.
Widać to w sondażach pokazujących np. powolną zmianę stosunku Polaków do liberalizacji prawa aborcyjnego. Lewica – jak niedawno Agnieszka Dziemianowicz-Bąk na łamach „Rzeczpospolitej" – zwraca uwagę na sondaże, w których nawet 20 proc. wyborców PiS popiera liberalizację. To stawia pod znakiem zapytania odwieczny kompromis wypracowany w tej sprawie. Inne do tej pory oczywistości, paradygmaty też są kwestionowane lub mogą być w pełni zakwestionowane w 2020 i następnych latach, np. twierdzenie, że to PO jest partią przedsiębiorców. Teraz coraz częściej zerka na nich PSL-Koalicja Polska. W środę Kukiz i Kosiniak-Kamysz złożyli ustawę o dobrowolnym ZUS.
Te tematy mają swoich reprezentantów w Sejmie. Lewica planuje złożenie kolejnych ustaw, jeszcze w grudniu tego roku, jak kilka dni temu zapowiadał szef klubu Krzysztof Gawkowski. Wspomniana Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała złożenie ustawy łagodzącej prawo aborcyjne.
Nowe centrum na opozycji może stworzyć kampania prezydencka. Przedsmak tego to debata na temat roli kobiet w nadchodzącej kampanii. – Może to jest czas dla kobiet, które inaczej uprawiają politykę – mówiła niedawno Małgorzata Kidawa-Błońska.
Także na lewicy kwestia roli kobiet w kampanii jest obecnie bezdyskusyjna. Walka o centrum w tym kontekście trwa. To szansa, ale i wyzwania. Dla wszystkich w tym wyścigu. Dla PiS, bo może stracić prawą flankę podgryzaną przez Konfederację (rosnącą w sondażach). Dla PSL, które szuka nowych wyborców w miastach, ale może do reszty stracić wyborców na prowincji. Lewica może stracić swoją tożsamość, jeśli sięgnie w walce z PO do centrum za daleko. Czyli jeśli przestanie pamiętać o swojej tożsamości, która zaczęła powstawać w tym roku. Lewicy jednak najłatwiej „obsługiwać" nowe trendy, które będą się cały czas pojawiać. Polska w przyszłym roku będzie się przecież dalej zmieniać.