To pierwsza podróż zagraniczna kanclerz po zapowiedzi rezygnacji z ubiegania się o kolejną kadencję. Żaden z jej poprzedników nie miał tyle zrozumienia dla Polski. Ale czasu na naprawę relacji pozostało Merkel niewiele.

Nie mają go w nadmiarze również polskie władze. Wybory samorządowe pokazały, że PiS trudno będzie utrzymać w przyszłym roku większość w parlamencie bez poparcia umiarkowanego elektoratu, dla którego stan stosunków z Niemcami ma duże znaczenie. Z rozmów „Rzeczpospolitej" z ważnymi przedstawicielami władz w Warszawie i Berlinie wynika jasno: aby mógł nastąpić przełom, obie strony muszą odejść od dotychczas prowadzonej polityki. W przypadku Polski chodzi o podporządkowanie się wyrokowi unijnego Trybunału w sprawie sądownictwa, co uruchomiłoby – nie bez udziału Berlina – dynamikę, która zakończy spór o praworządność. W przypadku Niemiec chodzi o ocieplenie relacji z Polską jeszcze przed wyborami do Sejmu, nawet jeśli nie służy to interesom PO.

Do przełomu z pewnością nie dojdzie już w ten piątek. Ale może to być początek pewnego procesu. Obie strony są bardziej skłonne do kompromisu, niż to się powszechnie wydaje, i to w wielu kwestiach: amerykańskich baz w Polsce, uchodźców, Nord Stream 2, na reparacjach kończąc. Liczy na to zwłaszcza biznes obu krajów, bo współpraca gospodarcza przez Odrę rozwija się znakomicie.