CBA formalnie zakończy w środę trwającą od kwietnia kontrolę oświadczeń majątkowych ministra finansów. Jak kilka dni temu napisała „Rzeczpospolita", jej ustalenia są dla Mariana Banasia niekorzystne (majątek jest za duży w stosunku do zarobków), a CBA – co wiemy nieoficjalnie – wątpliwości chce przekazać do rozstrzygnięcia prokuraturze.
Dla rządu PiS bardziej niż nieścisłości w majątku „Pancernego Mariana" obciążające są jego kontakty z osobami związanymi z przestępczym półświatkiem – co pokazał reportaż TVN. Dlatego, jak twierdzą nasze źródła w rządzie, PiS chciał zmusić Banasia do dymisji i wybrać wolnego od wizerunkowych obciążeń nowego szefa Najwyższej Izby Kontroli. We wtorek do późnego popołudnia ważyły się losy prezesa NIK, a informacje o jego możliwej dymisji przeplatały się z dementi na ten temat.
Okazuje się, że PiS, wbrew temu, co sądził, może mieć kłopot z tak szybką wymianą osoby na stanowisku szefa NIK. Według naszych informacji rozpatrywana w partii dymisja Banasia została wstrzymana, bo przepisy narzucają tu pewne terminy.
Zgodnie z Regulaminem Sejmu wnioski w sprawie wyboru lub powołania przez Sejm m.in. prezesa NIK mogą zgłaszać „Marszałek Sejmu albo co najmniej 35 posłów". Składa się je Marszałkowi Sejmu w terminie 30 dni przed upływem kadencji, 21 dni od dnia odwołania lub stwierdzenia wygaśnięcia mandatu. Poddanie pod głosowanie wniosków w sprawie wyboru lub powołania przez Sejm poszczególnych osób na stanowiska państwowe „nie może odbyć się wcześniej niż siódmego dnia od dnia doręczenia posłom druku zawierającego kandydatury, chyba że Sejm postanowi inaczej".
Podkręcą tempo?
Procedura zawiera więc wymogi, które trudno pominąć. – PiS zwołał obecne posiedzenie, bo chciał szybko przeprowadzić zmianę i powołać następcę Banasia. Tylko chyba nie doczytał, że w regulaminie Sejmu jest 21 dni na zgłoszenie kandydatów na szefa NIK, i tego nie sposób obejść – mówi nam doświadczony legislator.