„Głosowało, za, przeciw, wstrzymało się" – te pięć słów, uzupełnionych o odpowiednie liczby, najczęściej można zobaczyć na sejmowych wyświetlaczach. Na sali obrad znajdują się dwa, po lewej i prawej stronie. W 2019 r. zostaną wymienione na nowe, każdy w cenie miliona zł. Dlaczego jest tak wysoka? Bezskutecznie stara się to ustalić opozycja.
Pozycja „zakup wyświetlaczy wielkoformatowych" za 2 mln zł znalazła się w projekcie budżetu Kancelarii Sejmu na przyszły rok. Pod koniec lipca, podczas posiedzenia Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych, poświęconego właśnie budżetowi, postanowił o nią zapytać poseł PO Tomasz Głogowski.
– Widząc tak wysoką kwotę, pomyślałem, że Kancelaria chce kupić kilkadziesiąt urządzeń, być może na potrzeby nowego budynku dla komisji sejmowych. Zapytałem szefową Kancelarii Sejmu o liczbę wyświetlaczy, a gdy udzieliła odpowiedzi, wszystkich nas zamurowało – relacjonuje „Rzeczpospolitej".
Agnieszka Kaczmarska odpowiedziała bowiem, że chodzi wyłącznie o dwa ekrany na sali plenarnej. „One coraz bardziej szwankują. Dlatego w 2019 r. postanowiliśmy zakupić dwa nowe wyświetlacze na salę obrad" – takie słowa znalazły się w stenogramie z posiedzenia.
Nie wyjaśniła jednak skąd cena. A pytania o koszty są zasadne. Przeglądając ofertę sklepów internetowych, można przekonać się, że cena jednej sztuki takiego ekranu powinna zamknąć się w kilkudziesięciu tysiącach złotych. Największą oferowaną przekątną jest najczęściej 98 cali (2,49 metra), a ekrany mogą pracować przez całą dobę siedem dni w tygodniu. W zależności od producenta kosztują od ok. 50 do 70 tys. zł choć zdarzają się też modele przekraczające 100 tys. zł.