Na terenie bazy Waziani w czwartek rozpoczęły się dwutygodniowe ćwiczenia wojskowe Noble Partner 2018, w których udział bierze dziesięć państw NATO, w tym również Polska. Swoich żołnierzy do Gruzji wysłały też Ukraina, Azerbejdżan, a nawet Armenia, która jest jednym z najbliższych sojuszników militarnych Rosji. Stany Zjednoczone dostarczyły ponad tysiąc wojskowych wyposażonych w transportery opancerzone Bradley, czołgi Abrams i śmigłowce Blackhawk i Apache.
– Stoicie na ziemi, której 20 procent całkiem bezprawnie okupuje nasz sąsiad – Rosja – przemawiał, otwierając ćwiczenia gruziński prezydent Georgi Margwelaszwili. Przypomniał o pięciodniowej wojny z Rosją, we wtorek Gruzja będzie obchodziła 10. rocznicę tamtych wydarzeń. Wtedy separatystyczne Abchazja i Osetia Południowa ogłosiły niepodległość, którą oprócz Rosji uznały jedynie Wenezuela, Nikaragua, Nauru i Syria. Rosyjscy żołnierze wytyczyli i kontrolują granice zbuntowanych republik. Z tego powodu Gruzja od dziesięciu lat nie ma stosunków dyplomatycznych z Rosją i oskarża ją o okupację części terytorium.
Na początku sierpnia amerykański Narodowy Instytut Demokracji (NDI) opublikował sondaż, z którego wynika, że 75 proc. mieszkańców Gruzji popiera wstąpienie kraju do NATO. O perspektywie członkostwa w sojuszu Gruzini słyszą od co najmniej dziesięciu lat. W kwietniu 2008 r. podczas szczytu w Bukareszcie wydawało się, że jest to jedynie kwestia czasu. Mówiono wtedy nawet o tzw. planie działań na rzecz członkostwa MAP (Membership Action Plan, dotyczyło to również Ukrainy), a już kilka miesięcy później rosyjskie czołgi stały pod Tbilisi.
Od tamtej pory wszystkie szczyty NATO dla Gruzji kończą się jedynie na rozmaitych deklaracjach. – Podczas niedawnego w Brukseli Gruzja po raz pierwszy od dziesięciu lat nie dostała nic. W poprzednich latach zapadały decyzje o otwarciu centrum szkoleniowego i okazaniu znaczącego wsparcia dla gruzińskiej armii. W tym roku nic. W NATO są kraje, które nie chcą, by Gruzja wstąpiła do sojuszu. Chodzi przede wszystkim o Niemcy oraz inne państwa, które nie chcą jeszcze bardziej zaostrzać trwającego konfliktu z Rosją – mówi „Rzeczpospolitej" gruziński politolog i publicysta Dimitri Awaliani. – Ćwiczenia są potrzebne, ale to za mało. Sytuacja pozostanie napięta i niczego nie można wykluczyć, dopóki Gruzja nie dostanie wyraźnej gwarancji bezpieczeństwa – dodaje.
Nerwową reakcję w Moskwie wywołuje nawet tymczasowa obecność amerykańskich żołnierzy na Kaukazie, który od czasów carskich Rosja uważa za swoją „strefę wpływów". Rosyjski MSZ potępił ćwiczenia Noble Partner 2018 (odbywają się w Gruzji od 2015 r.) i stwierdził, że w ten sposób „wywiera się presję" na Abchazję, Osetię Południową i Rosję.