Zgodnie z postanowieniem rosyjskiego rządu z 31 lipca, w Rosji rozpoczęło się polowanie na „zakazane towary". Zgodnie z tym postanowieniem z towarami, na które Moskwa nałożyła embargo, będą walczyły jednocześnie trzy służby: Federalna Służba Celna, Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego (Rossielchoznadzor) oraz Rosyjska Służba Ochrony Konsumentów (Rospotriebnadzor). Według rosyjskiego dziennika "Kommiersant", służby te będą poszukiwały „zakazanych towarów" na terenie całego kraju.

Jeżeli któryś z przedsiębiorców zostanie przyłapany na sprowadzeniu np. polskich jabłek, cały towar musi zostać zniszczony na miejscu w obecności dwóch świadków. W związku z tym, funkcjonariusze tych służb będą przeprowadzali kontrole nie tylko wjeżdżających do Rosji ciężarówek, ale i magazynów oraz sklepów na terenie całego kraju.

Tymczasem deputowany Dumy z partii „Sprawiedliwa Rosja" Andriej Krutow zaproponował, by tak zwane "zakazane towary" były wysyłane mieszkańcom Donbasu. Skierował on w tej sprawie pismo do rosyjskiego ministra gospodarki wiejskiej. Deputowany twierdzi, że „zablokowani przez Kijów mieszkańcy Donbasu potrzebują zaopatrzenia" i właśnie dlatego proponuje wysyłać tam "zakazane towary", które w Rosji miałyby być niszczone.

Niedawno rosyjskie władze przedłużyły embargo na zachodnie produkty do 5 sierpnia 2016 roku. Na liście "zakazanych towarów" znalazło się mięso, ryby, nabiał, warzywa oraz owoce z krajów Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii i Norwegii.