Trump na straconej pozycji przeciw gigantom sieci

Pozew byłego prezydenta przeciwko potentatom mediów społecznościowych nie ma szans na powodzenie – uważają eksperci.

Aktualizacja: 11.07.2021 20:09 Publikacja: 11.07.2021 18:02

Trump na straconej pozycji przeciw gigantom sieci

Foto: AFP

Donald Trump pozwał Twittera, Facebooka i Google'a oraz prezesów tych firm, oskarżając ich o pogwałcenie prawa do wolności wypowiedzi gwarantowanego przez pierwszą poprawkę do Konstytucji USA. Chce, aby jego pozew był pierwszym z serii wniosków zbiorowych od innych użytkowników, którzy uważają, że niesłusznie ich konta albo wpisy zostały zablokowane, żeby uciszyć ich konserwatywne opinie.

– Chcemy, aby sąd wydał natychmiastowy zakaz firmom zarządzającym mediami społecznościowymi nielegalnej, bezwstydnej cenzury wypowiedzi Amerykanów [...] Odniesiemy historyczne zwycięstwo dla wolności amerykańskiej, a tym samym dla wolności wypowiedzi – powiedział. Jego zdaniem te media społecznościowe działały pod dyktando demokratów, a decydując o tym, co ludzie umieszczają na ich portalach, zachowują się jak „agencje rządowe", a nie firmy prywatne.

Facebook, Twitter i YouTube zablokowały konta Donalda Trumpa, argumentując, że swoimi wpisami łamał obowiązujące na tych portalach przepisy zabraniające gloryfikowania przemocy, bo promował nieprawdę dotyczącą wyborów. Między innymi utrzymywał, że jego przegrana była wynikiem fałszerstwa, czemu zaprzeczały dziesiątki sądów, przedstawiciele stanowych komisji wyborczych oraz członkowie jego administracji. W rezultacie 6 stycznia setki jego zwolenników ruszyło szturmem na Kapitol, by uniemożliwić ustawodawcom zatwierdzenie wygranej Joe Bidena, a tym samym dokonując zamachu na demokratyczną instytucję.

Z obawy przed dalszą eskalacją przemocy w kraju Twitter zupełnie zablokował konto Trumpa; Facebook zawiesił go na dwa lata, a YouTube oznajmił, że przywróci je wtedy, gdy „będzie w stanie ocenić, że zmalało ryzyko przemocy". W ten sposób Trump stracił główną platformę komunikacji ze światem. W kwietniu uruchomił bloga o nazwie From the Desk of Donald J. Trump, ale po miesiącu zamknął go, bo nie miał on takiego oddźwięku jak np. jego konta na Twitterze (@POTUS i @WhiteHouse), które miały w sumie 60 milionów śledzących.

Eksperci prawni wątpią w powodzenie tego pozwu. Trump próbuje argumentować, że media społecznościowe w taki sam sposób podpadają pod pierwszą poprawkę jak agencje rządowe. Tymczasem jako firmy prywatne mogą prawnie decydować o tym, co w ich portalach się znajduje, ale z drugiej strony nie są odpowiedzialne za to, co użytkownicy umieszczają na ich portalach. – Trump zupełnie źle interpretuje argument o pierwszej poprawce, bo pierwsza poprawka dotyczy ograniczeń rządowych wolności wypowiedzi, nie dotyczy działań prywatnych firm. Im pierwsza poprawka daje prawo do odmowy przekazywania wypowiedzi osób trzecich – mówi w wywiadzie dla NPR Paul Barrett z Center for Business and Human Rights przy New York University. Jego zdaniem ten pozew sądowy jest „chwytem reklamowym".

Wcześniejsze próby ograniczenia możliwości portali internetowych moderowania zawartości ich stron nie powiodły się. Pod koniec czerwca sędzia federalny na Florydzie zablokował zatwierdzone w maju prawo, które umożliwiało władzom stanowym karanie firm zarządzających mediami społecznościowymi, gdy blokują konta lub wpisy kandydatów politycznych. Zdaniem tego sędziego prawo to było wbrew wolności wypowiedzi i niekonstytucyjne. Gdyby mogło wejść w życie, Floryda byłaby pierwszym stanem, który reguluje to, jak media społecznościowe moderują to, co dzieje się na ich portalach. Trump chce również, aby sąd uznał za niekonstytucyjną sekcję 230 ustawy o przyzwoitości komunikacji, dającą właścicielom stron internetowych ochronę przed odpowiedzialnością za kontent umieszczany na nich przez użytkowników oraz możliwość usuwania wpisów użytkowników, które uważają za niewłaściwe. Zdaniem Trumpa i innych przeciwników sekcji 230 daje ona gigantom internetowym zbyt dużą ochronę prawną i możliwość cenzury. Podczas swojej kadencji w odwecie za to, że Twitter flagował jego wpisy jako niewiarygodne i wprowadzające w błąd, Trump podpisał dekret, potem usunięty przez Bidena, pozbawiający właścicieli mediów społecznościowych ochrony przewidywanej przez sekcję 230.

W ostatnich latach z obu stron podziału politycznego słychać głosy o konieczności zmodyfikowania sekcji 230. Nie ma jednak zgody do tego, w którą stronę ta reforma powinna podążyć.

Donald Trump pozwał Twittera, Facebooka i Google'a oraz prezesów tych firm, oskarżając ich o pogwałcenie prawa do wolności wypowiedzi gwarantowanego przez pierwszą poprawkę do Konstytucji USA. Chce, aby jego pozew był pierwszym z serii wniosków zbiorowych od innych użytkowników, którzy uważają, że niesłusznie ich konta albo wpisy zostały zablokowane, żeby uciszyć ich konserwatywne opinie.

– Chcemy, aby sąd wydał natychmiastowy zakaz firmom zarządzającym mediami społecznościowymi nielegalnej, bezwstydnej cenzury wypowiedzi Amerykanów [...] Odniesiemy historyczne zwycięstwo dla wolności amerykańskiej, a tym samym dla wolności wypowiedzi – powiedział. Jego zdaniem te media społecznościowe działały pod dyktando demokratów, a decydując o tym, co ludzie umieszczają na ich portalach, zachowują się jak „agencje rządowe", a nie firmy prywatne.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Gdzie odbędzie się II tura? Kraków, Poznań i Wrocław znów będą głosować
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Koniec epoki Leszka Millera. Nie znajdzie się na listach do europarlamentu
Polityka
Polexit. Bryłka: Zagłosowałabym za wyjściem Polski z UE
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS