Tym razem Kim za jednym zamachem zdymisjonował ministra obrony, szefa sztabu generalnego oraz szefa wydziału politycznego sztabu generalnego (odpowiednik Głównego Zarządu Politycznego LWP).
– Czystki wśród generałów i wysokiej rangi polityków zdarzają się na Północy dość często i służą utrzymaniu dyscypliny w elicie – uważa jeden z amerykańskich ekspertów na Półwyspie Daniel Pinkston.
Usunięci do rezerwy mogą mówić o dużym szczęściu – ich poprzednicy zdymisjonowani w latach 2012–2015 zostali rozstrzelani. Nagłych zmian w armii dokonano jeszcze w połowie maja, ale dopiero teraz przedostały się one do publicznej wiadomości. Poinformował o tym wywiad południowokoreański, dodając, że generałom zarzucono „brak elastyczności w myśleniu".
Tuż przed tym poinformowano o szykowanym szczycie Trump – Kim (potem się okazało, że w Singapurze). Eksperci doszli do wniosku, że ponieważ głównym tematem rozmów będzie denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego (czyli atomowe rozbrojenie Kima) nie spodobało się to komunistycznej armii. – Nie będzie żadnego zniesienia sankcji bez kroków (Korei Północnej) w kierunku denuklearyzacji – zapowiedział szef Pentagonu James Mattis.
Zdymisjonowani mieli od 68 do 81 lat, należeli do elity jeszcze za czasów ojca Kim Dzong Una. Ich następcy są o pokolenie młodsi, całkowicie uzależnieni i absolutnie lojalni wobec przywódcy. – Przyjmowali już zagraniczne delegacje, a to obecnie bardzo ważne. Wiedzą, jak zachować się, gdzie usiąść na przyjęciu dyplomatycznym i że nie należy się tam upijać – opisuje nowych nominatów bloger i specjalista od Korei Północnej Michael Madden.