Białoruska telewizja rządowa ONT przedstawiła w niedzielę wieczorem szczegóły przygotowywanego zamachu na urzędującego od 1994 roku Aleksandra Łukaszenkę.
– Jestem winny udziału w spisku – pokazano krótką wypowiedź Aleksandra Feduty, politologa i literaturoznawcy, a niegdyś pierwszego rzecznika Łukaszenki. W wyniku wspólnej operacji białoruskiego KGB i rosyjskiej FSB za kratami znalazły się niedawno cztery osoby, grozi im kilkanaście lat łagrów. Dyktator oznajmił w niedzielę, że zatrzymani zostali sprowokowani przez generała białoruskiej armii, udającego przeciwnika reżimu. – Był naszym agentem, dobrze się spisał – mówił Łukaszenko w wyemitowanym materiale.
Przekonywał jednak, że plany jego morderstwa były „całkiem realne". Mówił o snajperze „wynajętym za milion dolarów" i o planowanym ostrzale prezydenckiej kolumny samochodów.
– Planowano też atak na podmiejską rezydencję, nie będę zdradzał nazwiska sponsora, ale miało być przyznane na tę operację dziesięć milionów dolarów – powiedział Łukaszenko.
Wypowiadający się w tym samym materiale profesor prezydenckiej akademii zarządzania w Mińsku Stanisław Kniaziew poszedł jeszcze dalej. Stwierdził, że „150 uzbrojonych w karabiny maszynowe samochodów terenowych" miało wedrzeć się z terytorium Litwy na Białoruś, dojechać do podmińskiej rezydencji i „rozstrzelać prezydenta". Kniaziew wykłada historię, jest absolwentem Wyższej Szkoły KGB ZSRR, a później akademii FSB w Moskwie.