Bogaty jak urzędnik z Moskwy

Jeden z podwładnych Putina zarobił w zeszłym roku 76 razy więcej od swego szefa. Jednocześnie ponad 60 proc. Rosjan nie ma w ogóle żadnych oszczędności.

Publikacja: 15.04.2019 18:08

Bogaty jak urzędnik z Moskwy

Foto: Adobe Stock

– Nasze społeczeństwo zawsze uważało pracę urzędnika za atrakcyjną, a wysokiej rangi urzędników – za bardzo atrakcyjną – powiedziała „Rzeczpospolitej" Marina Krasilnikowa, socjolog z Centrum Lewady.

Zgodnie z prawem w Rosji opublikowano właśnie zeszłoroczne dochody wszystkich urzędników szczebla centralnego. Okazało się, że jednymi z biedniejszych są premier i prezydent. Uboższym od nich okazał się tylko minister do spraw Kaukazu Północnego.

Najbogatszy urzędnik z administracji prezydenta zarobił w zeszłym roku 76 razy więcej niż Putin. Był to przedstawiciel prezydenta w Nadwołżańskim Okręgu Federalnymi i jednocześnie były szef państwowej agencji kosmicznej Roskosmos Igor Komarow. Właśnie na początku kwietnia prokuratura generalna ogłosiła, że Roskosmos za czasów Komarowa był jedną z najbardziej skorumpowanych firm państwowych – zniknęła z niej równowartość 350 mln dolarów. W niczym to jednak nie wpłynęło na zasobność jej byłego szefa i jego dalszą karierę.

Za murami Kremla

W samej moskiewskiej administracji prezydenta 7,7 razy bogatszy od Putina jest pierwszy zastępca jej szefa Siergiej Kirijenko, a nawet żona prezydenckiego sekretarza prasowego – 25-krotnie. Przy czym formalnie była rosyjska łyżwiarka figurowa Tatiana Nawka jest też 20 razy bogatsza od swego męża Dmitrija Pieskowa.

Sam Putin nadal posiada tylko 77-metrowe mieszkanie w Petersburgu, garaż i wołgę z 1957 roku. Trochę bogatszy jest premier Miedwiediew, który ma dwukrotnie większe mieszkanie, obowiązkową Wołgę (marka bardzo modna wśród najwyższej rangi urzędników) oraz samochód Pobieda z lat 50. Przy czym szef rządu w swej deklaracji podatkowej nie zająknął się nawet o ujawnionych dwa lata temu przez opozycjonistę Aleksieja Nawalnego ogromnej, 80-hektarowej posiadłości w Plios nad Wołgą, XVIII-wiecznym pałacyku w Petersburgu czy 100-hektarowej winnicy w Toskanii. Cały ten majątek formalnie należy jednak do różnych fundacji charytatywnych, a nie do niego. Podobnie w przypadku innych urzędników.

Faktem jest, że wraz ze sformowaniem nowego rządu (po zeszłorocznych wyborach prezydenckich) oficjalne dochody ministrów i ich rodzin zmniejszyły się trzykrotnie.

Siedliskiem bogaczy są za to obie izby rosyjskiego parlamentu. Jeden tylko senator z Kamczatki Walerij Ponomariow ma majątek większy niż wszyscy ministrowie razem wzięci (ten ujawniony oficjalnie, rzecz jasna – zarówno jego, jak i ich). Ponomariow również jest automobilowym patriotą: oprócz dwóch samochodów Bentley i jednego Ferrari ma też Wołgę. Jak się zdaje, najbogatszy był jednak senator z Karaczajo-Czerkiesji Rauf Araszukow, ale w styczniu został aresztowany pod zarzutem zawłaszczenia równowartości 0,5 mld dolarów.

3 proc. i 13 proc.

– Gwałtowne rozwarstwienie materialne społeczeństwa nastąpiło w połowie lat 90. ubiegłego wieku i nic się tutaj nie zmieniło. Jedynie po 2014 r. (wybuchu wojny z Ukrainą – red.) nastąpiła pewna korekta i zubożenie zarówno bogatych, jak i biednych – powiedziała Krasilnikowa.

Według danych Centrum Lewady obecnie 60–65 proc. Rosjan nie posiada w ogóle żadnych oszczędności. Państwowy Rosstat (odpowiednik GUS) poinformował zaś, że w 2018 r. prawie 13 proc. Rosjan (18,9 mln) miało dochody poniżej minimum egzystencji. Ale w grudniu ubiegłego roku Kreml zmienił szefa Rosstatu i agencja zaprzestała comiesięcznych raportów na temat dochodów w kraju.

Jednocześnie analitycy moskiewskiej Wyższej Szkoły Gospodarki i Wnieszekonombanku stwierdzili, że 90 proc. wszystkich rosyjskich zasobów finansowych skoncentrowanych jest w ręku 3 proc. najbogatszych Rosjan (kont bankowych, papierów wartościowych, gotówki etc.). Według World Wealth Report Rosja zajmuje pierwsze miejsce na świecie w tempie przyrostu populacji superbogaczy. Pod koniec 2018 r. było tam 1,5 tysiąca osób mających powyżej 30 mln dolarów oraz 101 miliarderów. Nie wiadomo, ilu spośród nich było lub jest urzędnikami państwowymi i czy zaliczono do nich szefów rosyjskich koncernów państwowych, takich jak Gazprom czy Rosnieft.

Mimo to twórca rosyjskiej prywatyzacji lat 90. i ówczesny wicepremier Anatolij Czubajs twierdzi obecnie: „Podajcie mi dzisiaj choć jedno, dwa, pięć nazwisk biznesmenów, którzy poważnie wpływają na rosyjską politykę państwową. Nie ma takich. A to znaczy, że w Rosji nie ma żadnego kapitalizmu oligarchicznego".

– Nasze społeczeństwo zawsze uważało pracę urzędnika za atrakcyjną, a wysokiej rangi urzędników – za bardzo atrakcyjną – powiedziała „Rzeczpospolitej" Marina Krasilnikowa, socjolog z Centrum Lewady.

Zgodnie z prawem w Rosji opublikowano właśnie zeszłoroczne dochody wszystkich urzędników szczebla centralnego. Okazało się, że jednymi z biedniejszych są premier i prezydent. Uboższym od nich okazał się tylko minister do spraw Kaukazu Północnego.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD