Brexit: Ostatnie miesiące, aby uniknąć dramatu

Dokładnie za rok – 29 marca 2019 r. – Wielka Brytania przestanie być członkiem Unii Europejskiej. Ale najpóźniej do października powinna wynegocjować warunki rozwodu.

Aktualizacja: 01.04.2018 14:22 Publikacja: 01.04.2018 00:01

Brexit: Ostatnie miesiące, aby uniknąć dramatu

Foto: AFP

Po ustaleniu zasad brexitu umowa musi jeszcze zostać ratyfikowana przez Westminster, parlamenty 27 krajów pozostających w Unii oraz Parlament Europejski. Założenie, że uda się do zrobić w ciągu pół roku, i tak jest bardzo optymistyczne. Dlatego na wszelki wypadek przewidziano okres przejściowy do końca 2020 r., w trakcie którego Londyn nie będzie już miał prawa głosu w Radzie UE, ale pozostanie częścią jednolitego rynku.

Choć od referendum w sprawie brexitu niedługo minie dwa lata, wciąż nie udało się uzgodnić najważniejszych elementów porozumienia. Instytut analityczny Economist Intelligence Unit (EIU) zakłada, że zawarcie na czas kompleksowej umowy o wolnym handlu (FTA) wciąż jest możliwe. Przyznaje jednak, że „istnieje bardzo realne ryzyko, iż rozmowy zostaną zerwane". Wówczas współpracę handlową między Wyspami a kontynentem będą regulowały powszechne zasady Światowej Organizacji Handlu (WTO). To będzie tzw. hard brexit: brutalne zerwanie wielu więzi gospodarczych.

Ten czarny scenariusz jest przede wszystkim spowodowany niezwykle złożonym charakterem negocjacji: umowa o wolnym handlu między Unią a Kanadą była np. negocjowana przez siedem lat. Kłopoty sprawia jednak także zasada powiązania wszystkich obszarów rokowań: Bruksela uważa, że dopóki całość problemów nie jest uzgodniona, nic nie jest uzgodnione.

Tymczasem na rok przed brexitem wciąż otwarte pozostają przynajmniej dwie inne, zasadnicze kwestie. Po pierwsze chodzi o uniknięcie przywrócenia kontroli na granicach między Irlandią Północną i Republiką Irlandii i uratowanie procesu pokojowego. Bruksela uważa, że to możliwe, tylko jeśli Ulster pozostanie w unii celnej ze Wspólnotą. Jednak wchodząca w koalicję z torysami partia północnoirlandzkich lojalistów DUP obawia się, że to byłby pierwszy krok ku zjednoczeniu Zielonej Wyspy.

Otwarty pozostaje także problem przyszłego statusu obywateli UE mieszkających w Wielkiej Brytanii, w tym ok. 900 tys. Polaków.

Na razie w Londynie nie czuć obaw przed nadchodzącą katastrofą. Co prawda w City, którego usługi finansowe dostarczają 12 proc. dochodu narodowego kraju, liczba ofert pracy spadła do najniższego poziomu od siedmiu lat, ale nie widać masowego przenoszenia działalności banków na kontynent. Nieco wzrosły też i tak przecież rekordowe ceny nieruchomości w brytyjskiej stolicy.

Ale jednocześnie 51 proc. firm przygotowuje plany ewentualnościowe, na wypadek gdyby wiosną przyszłego roku perspektywa hard brexit stała się już bardzo realna. Niektóre z nich – jak Unilever – przeniosły już nawet swoją główną siedzibę na kontynent.

Od referendum funt stracił ok. 1/6 wartości wobec euro. Z tego powodu, rzecz symboliczna, Wielka Brytania musiała ustąpić Francji piąte miejsce na liście największych gospodarek świata. Mimo dobrej koniunktury na świecie wzrost gospodarczy kraju w IV kw. ub.r. spadł w ujęciu rocznym do ledwie 1,4 proc. wobec 2,5 proc. we Francji, 2,9 proc. w Niemczech i 4,3 proc. w Polsce. Zdaniem EIU, jeśli nie będzie porozumienia z Unią, do 2022 r. brytyjski PKB straci aż 2,7 proc. wobec obecnych prognoz. Ale niektóre branże gospodarki straciłyby znacznie więcej. Aktywa banków spadłyby aż o 9,8 proc., sprzedaż nowych aut o 13,1 proc., a obroty handlu detalicznego – o 13,4 proc.

Pogarszająca się sytuacja gospodarcza wcale nie wpływa jednak na znaczącą zmianę podejścia społeczeństwa do brexitu. W czerwcu 2016 r. za rozwodem głosowało 52 proc. Brytyjczyków. To przede wszystkim mieszkańcy mocno dotkniętych kryzysem regionów Anglii, podczas gdy bogaty Londyn, a także Szkocja i Irlandia Północna były przeciw. Dziś tylko relatywnie niewielka część Brytyjczyków chce pójść za apelem Tony'ego Blaira i uzyskać ponowną szansę na głosowanie w sprawie brexitu.

Ale i rząd Theresy May źle rozpoznał taktykę negocjacji z Unią. Liczył, że uda się zerwać jednolity front krajów Wspólnoty, w szczególności wykorzystując do tego Polskę. Nasz kraj, choć toczy wiele sporów z Brukselą, zachował się jednak niezwykle solidarnie z resztą Unii. Okazało się, że utrzymanie minimalnej spójności Wspólnoty leży w interesie nawet mocno eurosceptycznych rządów. Kłopoty Brytyjczyków stały się przestrogą przed wychodzeniem z Unii: od dwóch lat poparcie dla integracji w większości krajów UE istotnie wzrosło.

Po ustaleniu zasad brexitu umowa musi jeszcze zostać ratyfikowana przez Westminster, parlamenty 27 krajów pozostających w Unii oraz Parlament Europejski. Założenie, że uda się do zrobić w ciągu pół roku, i tak jest bardzo optymistyczne. Dlatego na wszelki wypadek przewidziano okres przejściowy do końca 2020 r., w trakcie którego Londyn nie będzie już miał prawa głosu w Radzie UE, ale pozostanie częścią jednolitego rynku.

Choć od referendum w sprawie brexitu niedługo minie dwa lata, wciąż nie udało się uzgodnić najważniejszych elementów porozumienia. Instytut analityczny Economist Intelligence Unit (EIU) zakłada, że zawarcie na czas kompleksowej umowy o wolnym handlu (FTA) wciąż jest możliwe. Przyznaje jednak, że „istnieje bardzo realne ryzyko, iż rozmowy zostaną zerwane". Wówczas współpracę handlową między Wyspami a kontynentem będą regulowały powszechne zasady Światowej Organizacji Handlu (WTO). To będzie tzw. hard brexit: brutalne zerwanie wielu więzi gospodarczych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Parlament Europejski przeciw niewolniczej pracy. Nowe przepisy dotyczące handlu
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Aresztowano asystenta polityka AfD. Miał szpiegować dla Chin
Polityka
Media informują o poważnej chorobie Kadyrowa. Przywódca Czeczenów odpowiada nagraniem z siłowni
Polityka
Opozycjoniści z hotelu w Moskwie. Czy zablokują wejście Mołdawii do UE?
Polityka
Sunak: Pierwsi migranci odlecą do Rwandy w lipcu. "Bez względu na wszystko"