O kradzieży poinformował anonimowy, 34-letni mieszkaniec Moskwy. Tak przynajmniej twierdzi miejscowa policja.
Kabel był częścią stacjonarnej łączności specjalnej, cały czas używanej przez administrację prezydenta. Łączy ona Kreml ze wszystkimi ministerstwami, urzędami centralnymi i gubernatorami.
Ten rodzaj łączności jest spadkiem po ZSRR, gdzie nazywała się "wuczetka" (od skrótu WCz – wysokie częstotliwości). Najwyżsi rangą urzędnicy mieli możliwość dodzwonienia się ze swego miejsca pracy (a najważniejsi i z domu) do większej ilości ważnych rozmówców. W latach 80. ubiegłego wieku „specjalnych abonentów" było jednak już tylu (normalna sieć telefoniczna słabo działała, wszyscy starali się mieć specjalną), że podzielono ich na dwie grupy ("Wiertuszka-1" i "Wiertuszka-2"). Do tej ważniejszej zaliczono wyłącznie najwyższe stanowiska nomenklaturowe.
"Specjalna łączność" przetrwała kolejne zmiany na Kremlu i rozwinęła się za prezydentur Władimira Putina, który znany jest ze swej niechęci do telefonów komórkowych.
Kabel skradziono ze studzienki telekomunikacyjnej na Wasiliewskim Spusku, który prowadzi z placu Czerwonego (od cerkwi Wasyla Błażennego) na brzeg rzeki Moskwy, wzdłuż murów Kremla.